Widząc salon księcia Westland, Michaił Kurkow zatęsknił za własnym, pięknym

Krańcowo wyczerpana, legła na twardym stole, wyciągając ku niemu ręce. Objęła go i ucałowała jego pokryte potem czoło. - Miałeś rację. Za drugim razem jest nawet lepiej. - A co dopiero będzie za trzecim... Zaśmiała się niemal bezgłośnie. Nie miała ochoty otwierać oczu. - Och, Boże, pudding! - krzyknęła nagle. Przekręciła głowę, żeby spojrzeć na kuchenną klepsydrę. Czas gotowania dawno minął. - Puść mnie! Muszę go ratować! Becky zeskoczyła ze stołu, podbiegła do pieca i ręką, owiniętą ścierką, zdjęła rondel z ognia, podczas gdy Alec wsuwał koszulę w spodnie. - Przepraszam, jaśnie panie... Obydwoje spojrzeli ku otwartym drzwiom. Tęga gospodyni, opasana fartuchem, stała w kącie korytarza, unikając w ten sposób widoku, którego nie powinna była oglądać. - O co chodzi? - Alec pospiesznie przygładził rozwichrzone włosy. - Gość do jaśnie pana. - Dziękuję, zaraz przyjdę. W korytarzu zaskrzypiała posadzka i gospodyni oddaliła się pospiesznie, bez wątpienia zgorszona. - To na pewno Fort i cała reszta. A mówiłem, że spotkam się z nimi dopiero w pawilonie! Nie posłuchali mnie, jak zawsze. Schowaj się gdzieś, póki się ich nie pozbędę. Nie powinni cię widzieć. Mogą nam napytać biedy swoją nieostrożnością. Zaraz tu wrócę. http://www.dobre-opakowania.com.pl Killarney. - Dobry Boże! - W każdym razie Jack odziedziczył po nim ducha walki, no i pięści jak kule armatnie. Przydały mu się. Bił się ze wszystkimi smarkaczami, którzy przezywali naszą drogą matkę „nierządnicą Hawkscliffe'ów”. Becky przymknęła na moment oczy. Chyba życie Aleca nie wyglądało tak różowo, jak wcześniej sądziła. On zaś zagłębił się wygodnie w fotelu i patrzył na nią z rozbawieniem. Ku portretowi matki spojrzał chwilę później z wyraźną niechęcią. - Kiedy miałem dziewięć czy dziesięć lat, siadywałem nieraz przy niej, podczas gdy ona przygotowywała się do kolejnego przyjęcia. Widziałem, jak się maluje, jak zakłada biżuterię. Mówiła mi zawsze, kto się pojawi na tym balu. - Byłeś do niej przywiązany.

Z czułością, jaką demonstrowała wobec nielicznych mężczyzn, dotknęła jego policzka. - Komu innemu powiedziałabym: mów za siebie. Ale skoro oboje wiemy, że nigdy nie byliśmy kochankami, choć o naszym romansie rozpisywały się wszystkie brukowce, zapytam tylko, jak twoje sprawy sercowe? - Zagmatwane - odparł. Właśnie wtedy spostrzegł Bellę ukradkiem wślizgującą się do sali. - Strasznie zagmatwane - powtórzył roztargniony. - Przeproszę cię na moment, dobrze? - Naturalnie. - Natychmiast zorientowała się, kto zaabsorbował jego uwagę. - Bonne chance, Edward. Sprawdź księciem. Przełknął ślinę, naciskając na dzwonek, a serduszko zabiło mu szybciej. Odczekał dłuższą chwilę, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Nacisnął więc dzwonek ponownie, marszcząc swoje wyregulowane brwi. A co jak Adama nie ma w domu? I znowu się z nim nie zobaczy? Usłyszał jednak jakąś krzątaninę za drzwiami, a po chwili szczęk zamka. Klamka poruszyła się w dół, a on aż wstrzymał powietrze. Zaraz go zobaczy! Zobaczy swojego księcia! Drzwi się otworzyły, a w nich stanął… na pewno nie książę. Zmrużył swoje malutkie oczy, przyglądając się wysokiemu, szczupłemu mężczyźnie w samych slipkach. Pamiętał go… Ten facet całował się wtedy na dworze z Filipem! Brunet uniósł brwi, spoglądając zdziwiony na blondyna. - Tak? – zapytał, gdy stwierdził, że Krystian raczej nie ma zamiaru się odezwać. Szarooki odchrząknął i aż w pierwszym odruchu chciał zwilżyć wargi językiem.