Policjant uwolnił rękę, objął Santosa ramieniem i poprowadził do jednego z radiowozów.

Najwyraźniej w jej porwanie była zamieszana połowa służby. - Hrabia uznał, że będzie pani wolała duże. Skinęła głową i wzięła Szekspira na ręce. - Możecie ją ustawić bliżej schodów? - zapytała. Gdy posłusznie dźwignęli mebel, rzuciła się do otwartych drzwi i popędziła przez mroczne korytarze do głównej piwnicy win. - Panno Gallant, proszę zaczekać! - Thompkinson, ona ucieka! Tłumiąc chichot, obiegła ostatni stojak przed schodami i... wpadła na wysoką postać. Zatoczyła się do tyłu. - Do licha! - krzyknęła. Lucien chwycił ją za ramię i przytrzymał. - Nie tak szybko, moja uciekinierko. Spiorunowała go wzrokiem. - Puść mnie. - Mam nadzieję, że nie zrobiłaś krzywdy Szekspirowi. Głos i wyraz jego twarzy pozostały surowe, ale w oczach wyraźnie dostrzegła błysk rozbawienia, co wcale nie poprawiło jej humoru. - Gdyby coś mu się stało, byłaby to twoja wina. - Wracaj do środka. https://wysokieszpilki.pl Zachował spokój, choć instynkt nakazywał mu skoczyć do drzwi, żeby uniemożliwić jej ucieczkę. - Słyszała pani o mnie. Alexandra Gallant odchrząknęła i przyciągnęła do siebie pieska. - Tak. - Zgarnęła papiery z biurka i wstała. - Przepraszam, że źle zrozumiałam pańskie ogłoszenie, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że brzmiało całkiem... Do widzenia, milordzie. Szybkim krokiem ruszyła do wyjścia. Lucien wbił wzrok w smukłe plecy. - Zwykle nie daję ogłoszeń do „Timesa”, że szukam kochanki, jeśli o to pani chodzi - oświadczył suchym tonem. - Ale przyznaję pani punkt za wyraz szczerego przerażenia na twarzy. Nie najlepszy, jaki widziałem, ale ujdzie. Panna Gallant zatrzymała się i odwróciła. - Ujdzie?

Bryce pomyślał, że całkiem nieźle można by się kochać na kuchennej ladzie. Wtedy Karolina dała o sobie znać, zrzucając na podłogę resztki jajecznicy. - Myślę, że ona też jest gotowa do wyjścia - rzekła Klara, patrząc na dziewczynkę karcącym wzrokiem. Uwolniła się z objęć Bryce'a i zaczęła sprzątać jedzenie z podłogi. - Idź, ja to zrobię - powiedział, a ona uniosła brwi ze zdziwienia. - Zajmowałem się tym, nim się u nas zjawiłaś. Sprawdź - A, tak, już wiem. Szczęście Rose. Na wąskich kuchennych schodach puścił ją przodem. - To tylko jeden z powodów. - Oczywiście. Nie należy zapominać o mojej niechęci do szukania odpowiedniejszej żony ani o zamiarze obronienia cię przed plotkami. Alexandrę nagle zaniepokoiła jego gotowość do żartów w tak ważnej dla niego sprawie. - I brak wiary w miłość - dodała. Ku jej zaskoczeniu uśmiechnął się. - Dobrze, że moje złe maniery i łajdacka natura są tylko smutnymi duchami przeszłości. Gdy wchodzili po głównych schodach, wziął ją pod rękę. Sądząc po gwarze dobiegającym z salonu, goście przybyli licznie.