trochę zbyt głośno. – Spojrzał na Lily przygotowującą śniadanie. – Nie kłopocz się o Olly’ego i Alice. Przypuszczam, że nie wstaną wcześniej niż w południe. – Doskonale – odrzekła. – Wobec tego skupię się na lunchu. – Tylko się nie przepracuj – szepnął do niej czule. – Pomożemy nakryć do stołu – pochwaliła się Freya. Po śniadaniu wyszedł z dziećmi do ogrodu, aby Lily mogła bez przeszkód zająć się przyrządzaniem lunchu. Była spokojna o rezultat. Nucąc pogodnie, wyjęła produkty z lodówki i włączyła kuchenkę. Uświadomiła sobie, że w gruncie rzeczy lubi gotować dla innych ludzi. Nagle usłyszała za plecami jakiś szmer. Drgnęła odruchowo, odwróciła się i ujrzała stojącą w drzwiach kobietę. – Och, cześć. Ty zapewne jesteś Alice – powiedziała uprzejmie. Potargane czarne włosy przybyłej okalały twarz o dość ostrych rysach. Kobieta miała na sobie jaskrawozieloną błyszczącą podomkę. – Owszem – potwierdziła z krzywym uśmiechem, podchodząc do zlewu. – I koszmarnie potrzebuję szklanki wody, żeby popić tabletki od bólu głowy. – Przycisnęła dłoń do czoła. – Wczoraj balowaliśmy http://www.witamina-b6.com.pl żeby nie spotkać się z Kate, i siedziała tam tyle czasu, by nie wzbudzić podejrzeń. Zamawiała kawę i przeglądała gazetę, ale tak naprawdę podsłuchiwała rozmowy, dzięki czemu dowiedziała się, że pracownicy kawiarni nie tylko szanują, ale również szczerze lubią swoją szefową. Szczególnie ceniono jej dobroć, poczucie humoru i niespożytą energię. Kate coraz bardziej inspirowała Juliannę, a największe wrażenie zrobiły na niej jej artystyczne zdolności. Już podczas pierwszej wizyty w ,,Uncommon Bean’’ zwróciła uwagę na kolorowe witraże, które nadawały szczególny charakter tej kafejce. Julianna patrzyła na nie z tęsknotą i zazdrością. Kiedyś sama pragnęła zostać artystką. Chciała pojechać do Nowego Jorku lub Paryża, żeby studiować sztukę. Jednak John uświadomił jej, że nie miała ani talentu, ani wewnętrznej dyscypliny, bez czego o prawdziwym tworzeniu nie
zamierza się skryć. - Gdzie jest pan Blackthorne? - zapytał policjant, Mark Lindsey. Laura wzruszyła ramionami. -Chyba gdzieś w domu. -Czy pani go widziała? Sprawdź pokoju. Krzątała się, układała ubrania i zabawki i rozmyślała. Potrzebowała chwili spokoju, żeby wszystko przemyśleć. Nie tylko Mały Jack był rozczarowany nieobecnością ojca. Ona także. Rozumiała chłopca jak mało kto. W dzieciństwie też często bywało jej smutno, kiedy rodzice zapominali o ważnych wydarzeniach w jej życiu. Ileż to razy szukała ich twarzy w tłumie rodziców, z nieuzasadnioną nadzieją, że jednak się pojawią. Zawsze była tam jednak ciotka Hattie. Ona nigdy nie opuszczała szkolnych występów Malindy. Ale to nie było to samo. Małemu Jackowi obecność Malindy