bokser gotowy uchylić się przed ciosem.

w jaki atrakcyjne dziewczyny odgarniają włosy z twarzy. Za wybiegiem było sto sześćdziesiąt akrów ziemi, którą przyłączył do swojej posiadłości: kupił ten teren przed rokiem. Pasły się tam inne konie, gorszej klasy - nawet te najlepsze nie mogły się równać z nią. Wsunął młotek za pas i poszedł wzdłuż płotu, żeby sprawdzić, czy są uszkodzenia. Miał szczęście, że udało mu się przyłączyć gospodarstwo starego Adamsa. Stary Adams nie sprzedałby swojej ziemi nikomu innemu. Przyjaźnił się z ojcem Nevady od wielu lat i był przyszywanym wujkiem dla Nevady i jego kuzyna, Joego Hawka, kiedy chłopcy dorastali. Gdy nadszedł czas emerytury i wyprowadzki do miasta, zaproponował Nevadzie umowę, bardzo uczciwą - w gruncie rzeczy była tak korzystna, że grzechem byłoby z niej nie skorzystać. - Jeśli nie kupisz tej ziemi, będę musiał ją wystawić na rynek i zapłacić jakiemuś agentowi nieruchomości prowizję za to, żeby mógł ją przejąć ktoś obcy. Nie mam dzieci i naprawdę chciałbym, żebyś to ty ją przejął. Nevada podpisał umowę. Na terenie gospodarstwa znajdowało się pastwisko, cedrowy zagajnik, jezioro, które prawie nigdy nie wysychało, mały sad i skalisty kamieniołom. Stary dom na ranczu nie był wiele wart, bo Oscar Adams zapuścił go po śmierci żony, ale w oczach Nevady ten dwupiętrowy budynek miał wartość, i to większą niż jego własny dom. Zamierzał się tam wprowadzić zaraz po remoncie. Powoli, przypomniał sobie, jak to robił zawsze, gdy brała w nim górę niecierpliwość. Wszystko w swoim czasie. Pogwizdując na Crocketta, wrócił do domu i zastanawiał się, czy znów nie zatelefonować do Levinsona. Jak na razie, prywatny detektyw nie potrafił odnaleźć dziewczynki. Minęły trzy dni od momentu, gdy Nevada po raz pierwszy po latach wpadł na Shelby, ponad siedemdziesiąt od chwili, gdy powiedziano mu, że jest ojcem, i wciąż nie mógł uzyskać żadnych informacji. W erze elektronicznej, http://www.ullu.pl wypadek. - Mógłbym isc z tym na policje. - Nie ma sprawy. - Zrobie to. - Z tym wszystkim, co masz na sumieniu? Cholera. W głosie tego drania nie było cienia strachu. Zza rogu wyjechał wóz policyjny, rozchlapujac wode z kału¿. 89 Zwolnił przy krawe¿niku. Odruchowo skrył twarz. Wilgoc przenikała go do szpiku kosci. - Dostaniesz pieniadze, gdy tylko wywia¿esz sie z umowy. I ¿adnych numerów. Zrozumiano? - Tak, tak. - Na razie musi sie zgadzac i potakiwac, za

powietrze. - To zupełnie inna sprawa. - Westchneła cie¿ko. - Wiem, ¿e Alex jest twoim bratem, ale na twoim miejscu nie ufałabym mu ani troche. Nie ufam mu, pomyslał Nick. - Dlaczego? - Dlaczego, dlaczego... Dlatego, ¿e sprowadził firme na Sprawdź obło¿ony złotawa cegła klinkierowa. W srodku było czysto i jasno. - Przykro mi - odparła pielegniarka w recepcji, wysłuchawszy Marli - ale nikt nie ma tu wstepu poza rodzina. Jesli nie ma pani przy sobie ¿adnego dokumentu, potwierdzajacego, ¿e jest pani Marla Cahill, to, niestety, nie moge pani wpuscic. - A ja? Jestem szwagrem Marli. - Nick wyciagnał swoje prawo jazdy wydane w Oregonie i pokazał pielegniarce. - Przykro mi - powtórzyła, po czym zwróciła sie do Marli. - Bedzie pani mogła spotkac sie z bratem, kiedy oka¿e pani dowód to¿samosci. - Ale...