ma żonę, a Julianna Starr jest jego asystentką! Nie bacząc nawet na względy moralne, był bliski złamania już nie zwyczajowego prawa, ale paragrafów o molestowaniu seksualnym, za co groziły surowe kary. Na miłość boską, przecież jest prawnikiem! I do tego ubiega się o urząd prokuratora okręgowego St. Tammany! Odwrócił się i zaczął szybko schodzić po schodach, zadowolony, że się opamiętał. Za późno. Drzwi otworzyły się i smuga światła spłynęła na klatkę schodową. – Richard, to ty? – Odwrócił się i spojrzał jej w oczy. Julianna aż westchnęła ze zdziwienia. – Co tutaj robisz? – Przepraszam, Julianno. Pokłóciłem się z Kate i nie wiedziałem, gdzie mógłbym... – Wziął głęboki oddech. – Czuję się jak ostatni idiota. Mam nadzieję, że mi wybaczysz moje zachowanie. Otworzyła drzwi nieco szerzej i stanęła na tle rozświetlonego prostokąta. – Pokłóciliście się? Oświetlona od tyłu koszula nocna była niemal przezroczysta. Richard próbował nie patrzeć, ale mimo to opuścił nieco oczy. Nagle poczuł, że ma sucho w ustach, a krew zaczęła mu szaleńczo pulsować w skroniach. http://www.twa-bielizna.net.pl - Boję się - przyznała niechętnie. - Dlaczego? Za nic w świecie nie chciałbym cię skrzywdzić. - Och, tu nie chodzi o ciebie - zapewniła go gwałtownie. - To z powodu ciotki Hattie. - Ciotki Hattie? Myślałem, że nie żyje. - Zgadza się. Ale znakomicie jej się udało wychować mnie na świętoszkę. Jeszcze dziś słyszę jej wykłady o tym, co wypada. - Nawiedzają cię jak duchy, co? - Tak jakby. Kiedy zanosi się, że mogłabym pogwałcić którąś z zasad ciotki, natychmiast słyszę jej głos, jakby stała tuż obok mnie. To co najmniej
niej zbyt dużo. A chłopcy to też poważny obowiązek. Miała nadzieję, że tutaj akurat trochę go odciąża. Nie potrafiła powiedzieć, ile Jack sypia, ale często w nocy słyszała, jak chodzi po domu. Zagląda do chłopców, do kuchni, coś dłubie w gabinecie. Przeciągnęła jeszcze raz palcem i z satysfakcją zauważyła, że Sprawdź – Dobre rady wujcia monogamisty! – Tak, tyle że ja nie nazywam tego miłością. – Spokojnie, dzieci – mitygowała ichKate, która wykorzystała nagłą przerwę w dopływie gości, żeby wyłożyć resztkę ciastek na tace. – Przestańcie się kłócić. – A tak w ogóle, to ten facet jest inny. Wyjątkowy. Starszy. Wykształcony. – Spojrzała błagalnie w oczy Kate. – Uwierz mi, proszę. – To nie ma znaczenia, Tess. – Kate zgniotła pudełko z cukierni i wrzuciła je do kosza. – Ważne jest to, w co ty wierzysz. – Słyszysz? – Tess pokazała język Blake’owi, który tylko wzruszył ramionami i zwrócił się w stronę paru stałych klientów. Oparła się o kontuar z rozmarzonym wyrazem twarzy. – Wiesz, jak to jest, wystarczy