- Uwielbiam, gdy jednym zdaniem osadzasz mnie w miejscu.

Arogancki ton nie spodobał się Carlise’owi. Chciał przywołać syna do porządku, jednak nie zrobił tego. - A ja owszem - westchnął ciężko. Usiadłszy, odsunął na bok filiżankę z nie dopitą, zimną już kawą. - Dwa lata temu spotkałem się tu z Emmettem i Malorim. Ty i Jasper byliście przy tym obecni. - Tak. Zastanawialiśmy się wtedy, co zrobić z Blaquiem. - Właśnie. Jak zapewne pamiętasz, Emmett już wtedy mówił, że chciałby włączyć do tej sprawy agenta ISS. - Tak. Zdecydowaliśmy, że ja i Jasper nie poznamy jego nazwiska. O ile sobie przypominam, Maloriemu nie spodobał się wybór Emmettowi. - Malori to doskonały specjalista, bodaj najlepszy w kraju. Niestety, trochę staroświecki. Był przeciwny wprowadzaniu do akcji kobiety. Edward szybko przełknął gorzką kawę. - Ojcze, uważałem wtedy, i nadal uważam, że Jasper i ja powinniśmy być informowani o wszystkim, co się dzieje. Mieliśmy prawo poznać całą prawdę o osobie, którą przedstawiono nam jako przyjaciółkę rodziny. - Ja zaś uważałem, i nadal uważam - rzekł Carlise zdecydowanym głosem - że nie należało was wtajemniczać. Oczywiście, gdyby coś się ze mną stało, Jasper zostałby na pewno o wszystkim poinformowany, ale... - Ale ponieważ ja nie jestem następcą tronu, mogę żyć w błogiej nieświadomości, tak? - natarł Edward. - Czy to, że urodziłem się jako drugi, automatycznie oznacza, że mniej mnie obchodzi mój kraj i moja rodzina? Carlise milczał. Ból głowy dokuczał mu coraz bardziej, więc przymknął oczy, w nadziei że przyniesie mu to ulgę. - Nigdy nie uważałem, że kochasz mniej. Wręcz przeciwnie - odparł łagodnie. - Wiele można ci zarzucić. Popędliwość, ryzykanctwo, wywoływanie skandali. Jednym słowem wszystko, z wyjątkiem braku uczuć i wrażliwości. - Więc dlaczego w obliczu zagrożenia ukrywałeś przed mną swoje plany? - Bo byłem zdania, że tak będzie lepiej. - Dobrze, zostawmy to. - Edward uznał, że nie ma sensu drążyć tego tematu. Były inne, które w tej chwili obchodziły go bardziej. - Dlaczego wybraliście Isabellę? - Emmett twierdził, że właśnie ona posiada cechy, które gwarantują powodzenie operacji. Jest doskonałą agentką. Pracuje dla ISS już od dziesięciu lat. - Jakim cudem? Przecież jest taka młoda! - Isabella jest już drugą generacją. Wprawdzie jej ojciec przeszedł na emeryturę, ale nadal uchodzi za niedościgniony wzór wśród agentów ISS. Właśnie on szkolił Emmetta. - Dziesięć lat... - powtórzył Edward. W ilu wcieleniach zdążyła już wystąpić? Ile kłamstw wyszło z jej ust? http://www.terazbudujemy.biz.pl A więc dzisiejszej nocy. Stali o zmierzchu na plaży, patrząc bez słowa w morze. Becky wiedziała, że Alec za chwilę musi odejść. Był w wieczorowym, czarno - białym stroju, odpowiednim na tę okazję. Chciała mu dać do zrozumienia, że wierzy w niego i że będą się mieli z czego cieszyć po jego powrocie, dlatego włożyła suknię z bladozielonego jedwabiu - elegancką, choć skromnie uszytą. Draxinger czekał w pewnej odległości, przeskakując niecierpliwie z kamienia na kamień. Razem z Alekiem szykował się do finałowej tury. Fort i Rush trzymali się w pewnej odległości. Mieli pilnować Becky podczas jej powrotu do willi, a także czuwać nad nią później, gdy Alec i Drax wezmą udział w ostatniej turze wista. Jakiś kwadrans wcześniej Becky przesłała Parthenii gruby list ze swoim sprawozdaniem, ukryty w pudle na kapelusze od miejscowej modystki. Książęca córka otrzyma go więc niedługo i - jeśli wszystko się uda - Westland dowie się wszystkiego akurat

biodrach i przyglądał się leżącej uważnie, z przechyloną na bok głową. - Niebrzydka - stwierdził, jak zwykle zaniżając ocenę. Alec wolał pozostać w tyle. Świetnie, jeszcze jedna dziwka, pomyślał. Spała i oddychała spokojnie, niczym śpiąca królewna w oczekiwaniu na pocałunek królewicza, tyle że ze smugą brudu na policzku. Nie w szklanej trumnie, ale na gołej ziemi. Serce mu się ścisnęło na ten widok. Przypomniał sobie noce spędzone z lady Campion. Poczuł wyrzuty sumienia. Sprawdź - Przecież uwolniłaś go i próbowałaś mu pomóc! To nie ty pozbawiłaś go życia. Dałaś mu jedyną szansę ocalenia. Postąpiłaś słusznie. Większość innych ludzi po prostu by uciekła. Ty zdołałaś go przynajmniej wydostać z tej katowni. - Jak mogłam nie widzieć, co się dzieje tuż pod moim nosem! Nadal nie wiem, kim był ani dlaczego został uwięziony. A najgorsze, że zgubiłam gdzieś ten medalik. Czuję się okropnie! - Zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Nie wolno ci się oskarżać. Odzyskamy twój dom, a potem z pomocą wieśniaków przeszukamy wrzosowiska i odnajdziemy medalik. A twojemu kuzynowi zbrodnia nie ujdzie na sucho. Obiecuję ci! - Tak mi ciężko na duszy! - Becky ukryła twarz na jego ramieniu. - Rozumiem... Ale nie jesteś już sama. Cokolwiek się zdarzy, razem stawimy temu czoło. I jeszcze coś. Nie będą spuszczał z ciebie oka, póki to wszystko się nie skończy. Znajdujesz się odtąd pod moją opieką. Zrozumiałaś?