rzeczy.

- W takim razie o co chodziło w tym wszystkim, w naszym spotkaniu nad rzeką jakiś miesiąc temu? - Czy musi o coś chodzić? - Wbiła wzrok w ziemię, zauważyła zgnieciony kapsel od butelki w żwirze na wzniesieniu. Przełknęła ślinę. - Shelby? - O Boże, czyżby w jego głosie słyszała nutę desperacji? Chciała wykrzyczeć, że go kocha, że jej przykro, że wie, jak bardzo nieracjonalne i żałosne jest uczucie wstydu z powodu czegoś, co było poza jej kontrolą, ale gdyby to zrobiła, musiałaby powiedzieć mu prawdę, a na to nie mogła się odważyć. I nigdy się nie odważy. - Czy musi o coś chodzić? Hm, tak, Shelby, musi. - Ja... ja nie potrafię tego wyjaśnić. - Spróbuj. - Desperację w jego głosie zastąpił gniew. Wzięła głęboki oddech, ale nie potrafiła znaleźć słów. Wrona załopotała czarnymi skrzydłami i usadowiła się na drucie telefonicznym między gałęziami sękatego dębu. - Spójrz na mnie. Zebrała się w sobie i podniosła oczy. Zmusiła się do konfrontacji z jego pytającym spojrzeniem. - Czy aż tak mocno cię zraniłem? 79 Miała ochotę umrzeć. Prawda dudniła w jej uszach, ale wstyd nie pozwolił jej ujawnić nic. - Nie. - No, więc?... Cóż mogła powiedzieć? Nic. I dlatego milczała. http://www.tcoshop.pl/media/ Niebo się otworzyło. Shelby poczuła strumień zimnych kropli na obnażonych plecach. Nevada poruszył się, wplatając ręce w mokre kosmyki jej włosów. - Utopisz się - drażnił się z nią, wciąż nie mogąc złapać tchu. - Nie przejmuję się tym. - No, to będziesz się przejmowała. - Nigdy. - Leżała na nim i śmiała się, czując, jak deszcz ścieka jej po nosie. Objął ją mocnymi ramionami i pocałował w skroń. - O, tak, księżniczko, uwierz mi, będziesz, i to bardzo. - Nie znasz mnie. - Znam cię dostatecznie dobrze - odparł i klepnął ją lekko po pupie. - Chyba powinniśmy zabrać ubrania i pognać do mojego wozu. Zaparkowałem go po drugiej stronie ogrodzenia, pół kilometra stąd. - Pół kilometra?

drzwiczki. - Uwa¿am, ¿e sama powinnam podejmowac decyzje - powiedziała, spuszczajac troche szybe w oknie. W tej samej chwili usłyszała dzwiek silnika, a przez zamglona przednia szybe dostrzegła jaguara Aleksa. -Swietnie - mrukneła pod nosem, widzac me¿a ze zmieniona ze złosci twarza, Sprawdź zadawał dalsze pytania. Nie umiała odpowiedziec na ¿adne z nich. Na korytarzu klekotały szpitalne wózki, słychac było rozmowy, dzwonił dzwonek windy. W pokoju 505 panowała napieta atmosfera. Marle dra¿niła postawa policjanta. 82 Detektyw Paterno zachowywał sie tak, jakby celowo spowodowała wypadek, w którym sama omal nie zgineła. - Wie pan, to zaczyna przypominac inkwizycje - powiedziała w koncu. Przez chwile bawiła sie słomka, potem odstawiła szklanke na stolik. - Próbuje sie tylko zorientowac w sytuacji. - Naprawde nie jestem w stanie panu pomóc. - Marla czuła narastajace zmeczenie, rozbolały ja plecy i głowa.