– Thai Blossom na Broadway? Niedaleko, dobre żarcie, tanio.

Odwrócił się i spojrzał na morze. W oddali płonęła miejska łuna świateł, diabelski młyn odbijał się w lśniącej wodzie. Znowu pomyślał o Jennifer w zimnej, ciemnej zatoce. Czy kryje się w mroku, śmieje z niego, zadowolona, że sprowokowała go do skoku? A może tonie, bo zaplątała się w wodorosty, i niewidzącym martwym wzorkiem wpatruje się w niebo, unosząc się w wodzie w obłoku czerwonej sukienki? Na miłość boską, weź się w garść! Otarł twarz dłonią. Ku niemu biegło kilka osób. Pierwsza była para, którą wcześnie widział na molo. – Człowieku, nic ci nie jest? – Chłopak miał ze dwadzieścia lat, spod czapeczki wysuwały się niesforne loki. Wydawał się naprawdę przejęty. – Ma ktoś koc albo coś do przykrycia? – zawołał przez ramię. – Nic mi nie jest. – Jasne, nie licząc zimna i obaw, że mi odbija. Bentz zakaszlał. Dygotał. – Na molo była kobieta... Skoczyła i rzuciłem się za nią. Blondynka pokręciła głową. – Nie widziałam jej. – Stała na końcu molo. – Dlatego biegłeś? – Domyśliła się blondynka. – Widziałam, jak odrzuciłeś laskę. Bentz skinął głową. – I co się z nią stało? – Nie wiem, trzeba szukać. http://www.tarczeprostokatne.com.pl – Jestem na posterunku policji w Torrance. – Torrance? – Tak. Uznałem, że powinnaś wiedzieć. Dowiedzieć się o tym ode mnie. O Jezu, Liwie, co za bałagan. – Westchnął i wyczuła jego znużenie. – Zadzwoniła do mnie Lorraine, siostra przyrodnia Jennifer, z informacją, że widziała ją przed swoim domem. Przyjechałem tu i znalazłem zwłoki Lorraine. Morderstwo. – Boże drogi – szepnęła O1ivia. Jedną ręką przyciskała słuchawkę do ucha, drugą tuliła kołdrę do piersi. To niemożliwe. Nie! – Jennifer? – zapytała, choć w głębi serca znała już odpowiedź. Za tym wszystkim stoi Jennifer Bentz, nieważne, prawdziwa czy wyimaginowana, jawa czy sen. – Kto wie? Opowiedział jej wydarzenia tego wieczoru, a O1ivia, przerażona, słuchała uważnie, choć miała wrażenie, że na jej piersi zaciska się żelazna obręcz. Nie miała już wizji, nie widziała

wyjęłam już mojego kochanego pomeroya 2550. Kupiłam go w Internecie, oczywiście pod przybranym nazwiskiem. – Mam – powiedziała, a ja zablokowałam otwieranie drzwi. Zaatakowałam szybko, przyłożyłam elektrody do jej karku i nacisnęłam spust. Otworzyła usta, oczy wyszły jej z orbit, po chwili ciało zareagowało, zaczęła się rzucać, oddychała szybko, w oczach malowało się przerażenie. To była najtrudniejsza część. Musiałam sobie z nią poradzić, jednocześnie prowadząc Sprawdź – W czym? W poszukiwaniu byłej martwej żony, która sfingowała własne samobójstwo i zabiła inną kobietę, którą znaleźliśmy we wraku? – Tak. Trinidad pokręcił głową. – O nie, bracie. Odjechał z piskiem opon. Hayes wsiadł do wozu, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszał z miejsca, gdy zadzwoniła jego komórka. Włączył się w strumień samochodów i zerknął na wyświetlacz. Riva Martinez. Jego partnerka. – Hayes – rzucił do telefonu. – Co jest? – Mamy podwójne morderstwo. Dwie kobiety znalezione w magazynie koło stodziesiątki. – Podała mu dokładny adres i dodała: – Chyba bliźniaczki. – Co? Chwileczkę. – Miał gonitwę myśli, powtarzał sobie, że musi się uspokoić. Wyciągał za daleko idące wnioski. Spotkanie z Bentzem przypomniało mu sprawę sióstr