– O cholera, tonie, Bentz wytężył wzrok i zobaczył „Merry Annę” w potężnym świetle

– Jest środek nocy. Sprawdziłam drzwi i okna. A morderca grasuje w Kalifornii. Masz inne problemy na głowie. – W sypialni jest pistolet. W szafie. – Wiem. – Wyjmij go i połóż przy łóżku. – Ależ Rick – sprzeciwiła się. Przesadzał. – Nie umiem strzelać. – To proste. Celujesz. Pociągasz za spust. – A najpierw ładuję i odbezpieczam. – Okłamałaś mnie – umiesz strzelać. – Ale... – Zrób to dla mnie. Póki nie wrócę, dobrze? – Czyli? – Niedługo – zapewnił z przekonaniem w głosie. – Dobrze. W porządku. Mamy dużo spraw do omówienia. – Wiem. – Zawahał się. – Uważaj na siebie, Liwie. Kocham cię. Ogarnęła ją fala uczuć. Głupie łzy, znowu pieką pod powiekami. – Ja ciebie też. To ty uważaj. Odłożyła słuchawkę, wbiła wzrok w sufit. Może powinna była błagać go, by dał sobie spokój z poszukiwaniami i wracał do domu. Oczywiście teraz jest na to za późno, skoro zginęło tyle osób. Rick musi zostać w Los Angeles. Chciała, żeby dokończył to, co go tam http://www.tabletkinalysieniee.pl/media/ A jeśli mylnie ocenia sytuację? W końcu, jeśli chodzi o kobiety, jest durniem. Pokonując zakręt z piskiem opon, Montoya zwolnił i zadzwonił do Abby. – Jak tam mój ulubiony policjant? – zapytała. – Świetnie, jak zawsze skłamał. – I nadal masz malutkie ego. – Trzeba je trochę popieścić. – Twoje ego? O tym mówimy, tak? – Niegrzeczna. – I za to mnie kochasz. Miała rację i oboje o tym wiedzieli. – Słuchaj, spóźnię się trochę – powiedział, zatrzymując się na czerwonym świetle niedaleko Superdome. Ludzie pod parasolkami przebiegali przez jezdnię, wchodząc w kałuże.

Tally była nauczycielką, Fortuna pracowała w galerii sztuki. Nie przepadały za nim. Na zewnątrz warczał motocykl. Przez cienkie ściany Bentz słyszał, jak Spike szczeka nerwowo, ale właściciel zaraz go uciszył. Bentz przeciągnął się, aż poczuł ból w kręgosłupie, wstał i poruszył nogą. Sięgając po kluczyki, pomyślał przelotnie, na ile czasu zatrzymał się facet obok. Wziął portfel ze stołu, wsunął pistolet do kabury pod pachą. Następnie, ponieważ noga dawała mu Sprawdź Poczuł strach zimny jak ocean. Odbija mu, tak jest. O Boże... Nie poddawaj się! Widziałeś ją! Płynąc, patrzył dokoła – pod molo, na plażę, w mrok. Nigdzie ani śladu kobiety w czerwonej sukience. W ogóle nikogo. Odwróciwszy się, popatrzył na wszystkie strony. Na darmo. Gdzie ona się podziała? Nad głową Bentza krzyczeli ludzie. Pozwolił, by przypływ zepchnął go pod molo. Płynął, szukając jakiekolwiek śladu. Rozglądał się. Plaża pusta. Nikt nie wisi pod molo, a w wodzie był tylko on. – Jennifer! – zawołał, przykładając zwinięte dłonie do ust. Jego głos niósł się dziwnym echem po wodzie, między słupami podtrzymującymi molo. Przywarł do pnia oblepionego skorupiakami, czekał, aż się pojawi, dyszał ciężko, zaklinał ją w myślach: Chodź, chodź, chodź! – Jennifer!