– Wierzę. – Sandy odetchnęła z ulgą, a potem zachichotała, dając się

o tym. Zrobił kolejny krok. Ujął jej dłoń i podniósł ją do ust. Burza przybierała na sile. Mieli dużo pracy. Laura, ubrana w dżinsy i bluzę od dresu, pomagała Richardowi i Deweyowi zabezpieczyć ogród i stajnię. Dewey przyholował vana do domu i wprowadził go do garażu. Richard nakarmił i oporządził konie. Mieli szczęście, że dom stał wysoko na wzgórzu. Do nich woda dotrze w ostatniej kolejności. Najpierw musiałaby zalać całe miasteczko. Richard oznajmił Laurze, że ona i Kelly powinny się spakować. Laura jednak grała na zwłokę. Cały czas znajdowała sobie jakieś pilne zajęcie. Nie chciała wyjechać bez niego. A on nie zamierzał się nigdzie ruszać. Dlatego przygotowała się na przeczekanie huraganu na miejscu. Rozłożyła latarki i świece w całym domu, żeby były w zasięgu ręki. Richard miał generator prądu, który można było włączyć, gdyby wysiadło światło, ale wolała nie ryzykować. Kelly cały czas bawiła się swoją latarką. Laura w kółko jej powtarzała, żeby ją wyłączyła, bo wyczerpie baterie. W końcu http://www.szkoleniestomatologow.pl/media/ Zwyciężył lepszy, czyli ten, który mógł dać Kate wszystko, czego pragnęła. Spełnić jej najskrytsze marzenia. To przynajmniej usłyszał od Richarda, kiedy spotkali się po raz ostatni. Właśnie wtedy Luke chciał jej wyznać miłość i poprosić, by z nim została. Lepszy. Luke znów sięgnął po kufel. To znaczy z dobrej rodziny, z pieniędzmi i koneksjami, czego Kate nigdy dotąd nie miała. Biedny jak mysz kościelna chłoptaś, który marzył o karierze pisarskiej, nie miał w tym meczu żadnych szans. Luke uśmiechnął się ponuro. Wreszcie, po latach, znalazł się na literackim topie. Ciekawe, co Kate sądzi o jego sukcesie. Może zastanawia się, czy przed laty dokonała właściwego wyboru? Nie, na pewno nie. Przecież cztery tygodnie temu otrzymał od nich zaproszenie na bal sylwestrowy i list od Kate, w którym rozwodziła się

– Kate, tu Luke. – Luke? – Przycisnęła słuchawkę mocniej do ucha, wsłuchując się w trzaski na linii. – Prawie cię nie słyszę. – Mam tutaj mały kłopot. – Kłopot? Jaki kłopot? – Jego głos prawie zanikł w mieszaninie szumów i trzasków. Luke próbował jej Sprawdź Za wzgórzem, za kamiennym murem okalającym dom, Laura stała na plaży, z palcami stóp zagrzebanymi w piasku, z rękami w kieszeniach dżinsów. Światło księżyca lśniło na powierzchni wody. W jej włosach igrał wiatr. Przeszedł jej dreszcz po piecach. Coraz więcej deszczu i burz. Chyba trzeba oglądać wiadomości i sprawdzać, czy nie zbliża się huragan. Spojrzała w stronę domu. Zobaczyła, że wymyka się z niego jakaś postać i schodzi na dół. Richard. Zniknął jej z pola widzenia tuż obok furtki, a potem pojawił się znowu, na plaży. Biegł powoli w jej kierunku. Ruszyła w jego stronę. Miał na sobie ciemny dres z kapturem. Był w nim prawie niewidoczny. Jedyne światło pochodziło z reflektorów rozmieszczonych dookoła kamiennego domu.