Quincy uśmiechnął się do niej serdecznie.

mieszkaniu Melissy Avalon. Mieli nadzieję dowiedzieć się czegoś więcej o jej życiu. Wszystko wskazywało na to, że panna Avalon była właśnie tą osobą, o którą zbrodniarzowi chodziło. Może nawet tylko ona miała zginąć. Jednak Rainie nie potrafiła uwierzyć, że Danny O’Grady z premedytacją zastrzelił ukochaną nauczycielkę. Nasuwało się więc pytanie, kim była Melissa Avalon i przede wszystkim, kto życzył jej śmierci. Podejrzenia Quincy’ego co do uczuć Vander Zandena sprawiły, że Rainie zaczęła zastanawiać się nad osobą dyrektora. A może to jego zdradzona żona... Quincy ze swojej strony nie był już niczego pewny. Skłaniał się ku wersji, według której Melissa Avalon była głównym celem ataku, ale nie musiało to jego zdaniem oznaczać, że zabójca ją znał. Jak wiadomo, wielu morderców zabija obce młode i ładne kobiety tylko dlatego, że są młode i ładne. Rainie naprawdę nie chciałaby wiedzieć, co agent czytuje nocami. Niestety Sanders nie ułatwił im zadania. Dostał się do mieszkania panny Avalon przed Quincym i Lorraine. Szuflady były wybebeszone, kuchnia rozebrana na kawałki, łóżko rozprute. Technicy policyjni grzebali nawet w pudełeczku z tamponami. Rainie musiała teraz czekać na raport policji stanowej lub błagać Sandersa o informacje dotyczące prowadzonego, bądź co bądź przez nią, śledztwa. Ta sytuacja nie wprawiała jej w szampański nastrój. Jak burza wpadli z Quincym do centrum operacyjnego i od razu natknęli się na Luke’a Hayesa i zastępcę szeryfa, Toma Dawsona, którzy mieli przed obiadem przesłuchać Becky http://www.stomatologwroclaw.net.pl - Nie wiem. Po prostu nie wiem. 180 Kimberly nie odzywała się przez chwilę, po czym dodała: - Rainie, nigdy nie sądziłam, że jesteś taką pesymistką. - Boże! Musisz wrócić na uczelnię! - Ale to prawda! Być może czeka cię coś pięknego, a ty zwyczajnie chcesz się tego pozbawić! Rety...! - Kimberly zamrugała ze zdziwienia. - Ty i mój ojciec! Zrozumiałam! - Nie! Daj spokój. W tej chwili nie chcę się tym zajmować. Równie dobrze mogła się w ogóle nie odzywać. - Byłam pewna, że to mój ojciec nie chciał tego związku - ciągnęła Kimberly. - Biorąc pod uwagę dość chłodne stosunki z jego ojcem, rezerwę, z jaką odnosił się do własnych dzieci, i obawę przed nadmierną bliskością

poszli do jego hotelu, bo ona wciąż miała obskurne mieszkanie. Wtedy uważała, że jest taka samotna. Wtedy uważała, że dobrze było znów go widzieć. Przysunęła się. Wciągnęła nosem aromat jego wody kolońskiej. Jakże kochała ten zapach. Wyczuła, jak znieruchomiał i prawie przestał oddychać, jakby się bał, że nawet wydech może ją wystraszyć. Nie ruszał się, więc ona się zbliżała. Teraz czuła zapach jego skóry. A potem nagle coś w nią wstąpiło. Sprawdź Przerażało ją. Rozwścieczało. – Muszę coś zjeść – oznajmiła niespodziewanie, wstając od prymitywnego biurka i zbierając swoje rzeczy. Quincy podniósł wzrok znad notatek. Popatrzył na nią łagodnie. Bez marynarki, z podwiniętymi rękawami i poluzowanym purpurowym krawatem wyglądał bardziej przystępnie. Ale też cienie pod jego oczami stały się widoczniejsze. Najwyraźniej superagent nie sypiał zbyt wiele nawet przed przyjazdem do Bakersville. – Dają w tej mieścinie jakieś żarcie? – zapytał z udawanym zdziwieniem. – A myślałem, że lunch opuściliśmy z konieczności. – Lunche są dla mięczaków – wpadła w jego ton Rainie. – Chodź. Zabiorę cię do baru u Marthy. Najlepszy stek z kurczaka w całym mieście. Quincy uniósł sceptycznie brew. Może nie dowierzał umiejętnościom kulinarnym Marthy, a może oczami wyobraźni już widział ruinę swego zdrowia. Tak czy inaczej, chwycił