oddech na swojej szyi.

się ze złości na kołdrze. Miał ochotę rozszarpać tamtego przystojnego mężczyznę. Ale najpierw musiał się komuś wyżalić. Sięgnął po telefon, wybierając znany mu z pamięci numer. - Karol – pociągnął nosem. – On mnie nie chce! – wybeczał do słuchawki, znów się rozklejając. – On mnie nie chce, rozumiesz?! - Kto? – zapytał podenerwowany chłopak. Rzadko kiedy jego przyjaciel tak się zachowywał i dzwonił do niego zapłakany. - Książę! Nie chce mnie, bo ma innego! - Za chwilę będę – powiedział szybko, a w telefonie słychać było odgłosy kroków. - On nie chce księżniczki! – dodał jeszcze, kolejne czarne łzy pociekły po jego policzkach. Czuł się okropnie, taki pusty. Zerknął na lustro, które wisiało na przeciwległej ścianie. Tak jak się czuł, tak też wyglądał. Makijaż spływał mu aż do ust, ale niezbyt go teraz to obchodziło. Rozdział trzeci Książę stawia opór! Postanowił, że się nie podda. Będzie tak długo wyznawać księciu miłość aż ten również się w nim zakocha i skończy się jak w każdej bajce, czyli słowami: „Żyli długo i szczęśliwie”. Karol mu to oczywiście starał się odradzić, ale Krystian był pewny, że to, co czuje do Adama, to najprawdziwsza miłość, a o miłość się przecież walczy. Dlatego też znów jest na osiedlu, na którym mieszka Adam. Siedzi na ławce, mając http://www.stomatologwarszawa.org.pl/media/ - Pozwoli pani, że zadam jej pytanie. Jak można zniszczyć drugiego człowieka? - Najprościej odebrać mu życie. Blaque uśmiechnął się i wtedy Bella dostrzegła prawdziwe wcielenie zła. - Ja nie lubię prostych rozwiązań, moja droga. Śmierć jest ostateczna. Nawet zadawana powoli, prowadzi do nieuchronnego końca. Jeśli chce się zniszczyć człowieka, złamać jego serce i duszę, nie wystarczy kula w skroń. Czuła, że mówił o Carlise. To nie był odpowiedni moment, by pytać o imiona albo domagać się szczegółów. Naciskany, powiedziałby jej dużo mniej albo, co gorsza, przestał jej ufać. Odstawiła kieliszek i spróbowała pójść za jego tokiem myślenia. - A więc trzeba mu zabrać to, co najcenniejsze - rzekła wolno. Jej serce waliło jak oszalałe, w skroniach boleśnie pulsowało, żołądek podchodził do gardła. Jednak kiedy się odezwała, głos miała pewny i chłodny jak stal. - Jego dzieci? - Lady Isabell, jest pani uroczą i bardzo inteligentną kobietą. - Pochylił się i położył dłoń na jej dłoni. Wtedy to poczuła: odrażający, mroczny dotyk śmierci. - Człowiek, o którym mówię, musi cierpieć, musi się załamać. Dlatego trzeba odebrać mu wszystko, co kocha najbardziej, i kazać mu z tym żyć. Niech patrzy na śmierć swoich dzieci i wnuków, niech patrzy, jak jego kraj pogrąża się w chaosie. Królestwo bez następcy tronu nie może być stabilne. A tam, gdzie nie ma stabilizacji, z reguły robi się najlepsze interesy. - Zabić wszystkich - szepnęła. Przed oczami stanęła jej zaróżowiona od snu buzia malutkiej Marissy, a zaraz po niej szczerbaty uśmiech łobuziaka Doriana. Strach chwycił ją za gardło jak żelazne kleszcze. Był tak silny, że musiał odmalować się w jej oczach, dlatego czym prędzej spuściła wzrok. Z przerażeniem wpatrywała się w dłonie Blaque'a i zimny, ostry blask jego brylantów. Podniosła głowę dopiero wtedy, gdy była pewna, że może ufać swoim oczom. W subtelnym świetle bocznych lamp człowiek siedzący obok niej wyglądał jak blada zjawa. Tyle że budził stokroć większą trwogę. - Chce pan zabić ich wszystkich, monsieur? To nie będzie łatwe nawet dla kogoś tak wszechwładnego jak pan. - To, co naprawdę warte zachodu, nigdy nie jest proste, moja droga. Ale sama pani mówiła, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zwłaszcza dla osoby, której ufają, i która jest blisko. Nie zadrżała, nie próbowała się od niego odsunąć, jedynie lekko uniosła brwi. Biznes, powiedziała sobie. Lady Isabell lubi robić dobre interesy. A właśnie zaproponowano jej najlepszą pracę, jaką Blaque miał do zaoferowania. - Została pani wybrana spośród wielu kandydatów. Od dziesięciu lat wciąż mam jedno niezrealizowane marzenie. Jestem przekonany, że dzięki pani wreszcie się ono spełni.

się w gromadę pod osłoną portyku. - Coś podobnego! - wykrzyknął Rush, najszybciej ze wszystkich otrząsając się z zaskoczenia. - Patrzcie, co za zrządzenie losu! - Bądźże cicho! - syknął Fort z przewrotnym błyskiem w oku. - Przecież ona śpi! - Znasz ją? - spytał Alec. - Nigdy jej nie widziałem - odparł Drax. Odsunął pozostałych, przyklęknął koło Sprawdź własnością Korony i jeszcze trudniej byłoby ci ją odzyskać. Korona mogłaby, dajmy na to, zachować Talbot Old all na swój prywatny użytek albo też wystawić dom i grunty na aukcję, a wtedy łatwo by cię ktoś przelicytował. Stary dwór na skraju wrzosowisk bez wątpienia spodobałby się jakiemuś amatorowi polowań. - Nie myślałam o tym. Co w takim razie powinniśmy zrobić? - Moim zdaniem najpierw należy odzyskać twój dom, a dopiero potem wydać kuzyna w ręce sprawiedliwości. Im szybciej to nastąpi, tym prędzej Kozacy opuszczą wioskę. Musimy tylko znaleźć dla ciebie jakieś schronienie na ten czas i możliwie jak najkorzystniej sprzedać rubin. Czy mogę go obejrzeć? Wyciągnęła kamień zza stanika i podała mu, tym razem z większym zaufaniem. - Przykro mi, że musimy go spieniężyć. - Alec podszedł z rubinem do najbliższego witraża, żeby obejrzeć klejnot dokładnie. - Mam sporo przyjaciół wśród arystokracji, większość wprost przepada za takimi błyskotkami. Może Drax czy Rush mogliby go