Nie mogli wiedzieć, że dziecko zostało porwane, odebrane Milli.

raz jeszcze ten dziki, niski pomruk. an43 306 Rano czuła się obolała i poobcierana, wiedziała, że chodzenie może być sporym problemem. Ledwie pamiętała czasy, w których nie znała jeszcze ciała Diaza, kiedy nie wiedziała, jak to jest czuć go w sobie, trzymać w ramionach, cieszyć się siłą jego spazmów rozkoszy Rano Milla należała już do niego. Otworzywszy oczy, ujrzała światło sączące się do wnętrza pokoju wokół krawędzi ciężkich zasłon. Diaz leżał za nią, obejmując Millę wpół, czuła jego ciepły oddech na karku. Było jej głupio. Należała do niego. I to w stopniu, w jakim nigdy nie należała do Davida. Zabolała ją ta świadomość. Wprawdzie do czasu porwania Justina ich małżeństwo było szczęśliwe, ale każde z nich wciąż należało wyłącznie do siebie. Jego oczywiście pochłaniała praca, a ona była nawet zadowolona z tego minimalnego dystansu, który zawsze istniał pomiędzy nimi. Dawał pewne poczucie autonomii, kontroli nad własnym życiem. Ale David był dobrze wychowanym, cywilizowanym http://www.stomatologkrakow.org.pl Może zasnęła, może straciła przytomność. A może coś pomiędzy. Po nieokreślonym czasie zdołała przewrócić się na plecy, pozwalając słońcu ogrzać mokrą i zmarzniętą twarz. Wciąż ciężko oddychając, w niemal radosnym oszołomieniu zwróciła oczy ku ciepłym, jasnym promieniom. Było blisko. Bardzo blisko. Milla wciąż nie wierzyła, że udało im się dotrzeć na brzeg. Wiedziała na pewno, że nie zdołałaby zrobić tego o własnych siłach. Woda pieniła się i rozbijała zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od miejsca, w którym leżał Diaz. Lizała an43 285 zachłannie skałę i uparte drzewo, wiedząc dobrze, że kiedyś z nimi

obryzganej resztkami mózgu starej Meksykanki. Opanował się więc, choć wiedział, że Lola bezbłędnie wyczytała z jego oczu szczerą żądzę mordu. Idąc tam, wiedział, że Lola Guerrero to wredna i zimna suka, znana z paskudnego charakteru i upodobania do prochów. Ale miała informacje, na których tak zależało Milli. Miała i mogła ich udzielić. Sprawdź brakowało jej tego wszystkiego. Chłopiec w stroju drużyny T-balla, z poważną miną trzymający kij tak, jak to podpatrzył u dużych graczy. W stroju futbolowym, w za dużym kasku, prawie zupełnie zasłaniającym twarz. Był taki mały, taki żywy... Taki szczęśliwy. Było jeszcze więcej zdjęć ze szkoły, a także kilka pozowanych, zrobionych u fotografa. Jednoroczny bobas z mocno już zużytym misiem. Dziecko na małym traktorku ze skupieniem kręcące kierownicą. Niemal mogła usłyszeć, jak naśladuje odgłosy silnika. an43 407 - To Zack - powiedziała nerwowo Rhonda, widząc zainteresowanie Milli fotografiami. - Wiem, trochę przesadzamy z