gorszej.

- Czuję się w nich jak lalka - odparła Clemency. Częściowo odzyskała już dawny humor. Może jest jeszcze trochę za szczupła, musi też pozbyć się cieni pod oczami, lecz przyjaciółki nie widziały w niej żadnej skazy. Miała na sobie suknię z cienkiego perkalu w biało-niebieskie paski, wyszywaną w maleńkie niebieskie bławatki, doskonale pasujące do koloru jej oczu. Sally na cześć powrotu swojej pani umyła jej włosy w naparze z rozmarynu, po czym upięła je misternie w stylu romańskim - w klasyczny węzeł z opadającymi po bokach lokami. Do salonu wszedł Dawlish, niosąc na tacy bilecik dla panny Hastings. - Dobry Boże, Arabella! - krzyknęła Clemency, gdy przeczytała wiadomość. - Oczywiście, Dawlish, poproś na górę lady Arabellę. Mary i Eleanor spojrzały na siebie znacząco. Clemency była tu niecałą dobę i na razie nie udało im się wydobyć z niej całej prawdy. W swoim czasie Eleanor znalazła nazwisko markiza w wykazie parów i od razu skojarzyła, że Abbots Candover musi mieć coś wspólnego z odrzuconym konkurentem przyjaciółki. Clemency nie powiedziała im, że pracowała jako guwer¬nantka u lady Arabelli Candover, ale musiała przyznać, że się znają. Starała się, by zabrzmiało to wystarczająco ogólnikowo. Siostry były na szczęście zbyt przejęte wizytą tak szanownego gościa w ich domu, by zadawać w tej chwili szczegółowe pytania, ale obie miały zamiar uczynić to jeszcze przed wieczorem. - Clemency! - Arabella prawie wbiegła do pokoju i z zapa¬łem objęła Clemency. Serdecznie uścisnęła swą byłą nauczy¬cielkę, ucałowała i obejrzała ją od stóp do głów krytycznym okiem. - To rozumiem! - krzyknęła z uznaniem na widok stroju Clemency. Lysander byłby szalony, nie zakochując się w tak pięknej dziewczynie, pomyślała w duchu. Clemency zaśmiała się i przedstawiła Mary i Eleanor. Po kilku minutach rozmowy Mary powiedziała: - Lady Arabella ma ci z pewnością wiele do powiedzenia, najlepiej zaprowadź ją do swojego pokoju. - Dziękuję - odparła Clemency. - Arabello, chodźmy zatem na górę. Mam swój własny salonik i możemy tam wygodnie pogawędzić. - Cóż! - rzekła Eleanor, gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły. - Chyba zgodzisz się ze mną. Mary, że Clemmie ma nam co nieco do wyjaśnienia! Na górze obie panny usiadły zgodnie przy oknie. Arabella zdjęła kapelusz i płaszcz i powiesiła je na oparciu krzesła. - Arabello, co robisz w Londynie? - spytała Clemency, gdy umilkły okrzyki radości i powitania. - Przyjechałyśmy z ciocią Heleną z tajną misją! - oznaj¬miła Arabella. - Misją? - powtórzyła Clemency ze zdziwieniem. Przez głowę przeleciało jej mgliste wspomnienie kościelnych praktyk Adeli. Ale to nie w stylu Arabelli, a tym bardziej lady Heleny. - Tak - odparła Arabella. I zamierzała wykonać to zadanie, nawet jeśli miałaby użyć siły. - Jesteśmy zdeter-minowane. Chodzi o Zandra. Miota się po domu jak nieprzytomny i nic nie je. Nawet jego służący twierdzi, że bardzo schudł i naprawdę wygląda okropnie. - Och! - Clemency aż zbladła. - Obie z ciocią uważamy, że najwyższy czas, by Zander się ustatkował. Jak wiesz, jest ostatni z rodu. I naszym zdaniem jest w tobie zakochany. Fabianowie też tak myśleli - dodała na wypadek, gdyby pierwszy argument nie wystar¬czył. Oparła się o parapet i patrzyła z zadowoleniem na piorunujący efekt działania swoich słów. Clemency zaczerwieniła się po korzonki włosów. Przyło¬żyła dłonie do rozpalonych policzków. - Och! - powiedziała słabo. - Nie może być... To znaczy, on nie... - Pozostaje tylko jedno pytanie - ciągnęła Arabella. - Czy i ty go kochasz? - Twarz Clemency była już purpurowa. - Powiedz, że tak - błagała dziewczyna. - Tak bardzo chciałabym cię mieć za siostrę. http://www.sepupulebubu.pl/media/ sposób? Czyżby wiedziała, jak bardzo jej pożąda? - Co pani ma na myśli? W jej zielonoszarych oczach tańczyły iskierki rozbawienia. - Uważam, że prowadzi pan stresujące życie, a według ekspertów stresowi najlepiej przeciwdziałać śmiechem. - Przechyliła zalotnie na bok głowę. - Z największą przyjemnością będę nosić ten mundurek, doktorze Galbraith, jeżeli wpłynie to korzystnie na pańskie zdrowie! Odwróciła się na pięcie i weszła do środka. Patrzył za nią, na jej smukłą sylwetkę: wąskie ramiona, szczupłą talię, zgrabne R S pośladki, długie nogi... Płonął z pożądania. Tak samo jak tego dnia, gdy zobaczył ją nagą nad jeziorem.

- Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu, że pomagam Camryn. Proszę mi uwierzyć, chciałam zostać na górze z dziećmi... - Jaki byłby w tym sens? Przecież dzieci śpią! Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu! Przeszkadzał mu za to sposób, w jaki działał na niego zapach Sprawdź Dowiedziała się jakiś czas później. Gdy po odwiezieniu swoich podopiecznych do Summerhill wróciła do domu, zastała w kuchni tylko matkę, która właśnie kończyła sprzątać. - Gdzie Jamie? - spytała. - Już w łóżku. Był bardzo zmęczony. Omal nie zasnął w trakcie kąpieli. - Mamo! - z góry dobiegł ją głos Jamiego. - Czy to ty? - Czeka, żebyś przeczytała mu bajkę na dobranoc. - Już idę, Jamie - zawołała Willow. - Powiedz mi tylko, mamo, co myślisz o dzieciach doktora Galbraitha. - Urocze - odparła Gemma. - Piękne dzieci i dobrze wychowane. Bardzo je polubiłam, szczególnie Lizzie. Czy zawsze jest taka spokojna?