— Lady Rothley jest jeszcze w Monte Carlo — odparł

- Jeejku... Bardzo go tym ucieszyła, ale zaraz ogarnęły go wątpliwości. - Czy to „jejku" znaczy, że jest w porządku? A może raczej: „Na ta kie gówno po prostu brak słów"? Kat oderwała wzrok od deski i spojrzała mu w oczy. - A nie domyślasz się? - Kiedyś może bym się domyślił. - Czemu teraz nie? Wzruszył ramionami. - Przepraszam - powiedziała szybko. - Zaczynam być wścibska. - Nie wścibska. Po prostu zainteresowana. Kat patrzyła znowu na deskę. - To jest więcej niż dobre. Wręcz fantastyczne! - Tak myślisz? Matthew spojrzał na swój rysunek kościoła w kształcie rotundy o szklanych ścianach i srebrzystej wieży ze stali i szkła. Budynek znajdował się w zadrzewionym parku z dwiema sadzawkami, wokół których stały ławki i wiły się ścieżki. - Zdecydowanie. Przewiewny w lecie, zaciszny w zimie. Ten twój kościół zaprasza naturę do środka, zamiast się od niej odcinać. http://www.robmyswoje.org.pl/media/ - Nie daj się wpuścić w maliny. Mając w pamięci ich ostatnią rozmowę, mógł się spodziewać takiego rezultatu, mimo to aż mu zaparło dech w piersiach. Imogen wszystkiemu zaprzeczyła. Nic z tego, co Matthew opowiedział Karolinie, nie było prawdą. Ani jedno słowo. W ogóle nie widziała się z Timem, przecież matka wie, że z sobą zerwali; była u swojej przyjaciółki Annie, która na pewno w razie potrzeby potwierdzi jej słowa, jeśli Karo zechce sprawdzić. - I sprawdziłaś? - spytał, kiedy Karolina zdawała mu relację w sypialni. - Zresztą to i tak nie ma znaczenia, Imogen na pewno uzgodniła wszystko z Annie. - Imogen nie zrobiłaby tego. - Imogen zrobiłaby dokładnie to, co mówię. To wyrachowana

była muzułmanką, ale ojciec Brytyjczykiem i agnostykiem. - Musieli się bardzo kochać, skoro postanowili być razem pomimo tak dużych różnic kulturowych. Edward zmarszczył brwi. Dorastał w atmosferze potępienia ojca i zgryzoty matki, dlatego nigdy nie pomyślał o tym, jak bardzo rodzice musieli się na początku kochać. Bardzo... ale nie dosyć. Zdaniem władcy osłabła miłość jego matki, a nie ojca. - Na początku pewno tak. - Na początku? - Rodzice rozstali się, kiedy byłem dzieckiem - odpowiedział chmurnie. - Umówili się, że przez kilka lat zamieszkają w kraju mojej matki, a potem przeniosą się do jego kraju. Nie dotrzymała tej umowy i on wyjechał. Sprawdź Bates, kamerdyner, oczywiście pojechał. Wczoraj wieczorem, z księciem i jego lokajami. Chciałbym być jednym z nich! — Czy to znaczy, że jego wysokość już wyruszył? — Tak — powiedział służący. — On nie lubi całego tego zamętu związanego z podróżami. Zresztą, co w tym złego? Uśmiechnął się do Tempery szeroko i mówił dalej: — Uważaj na tych wszystkich kochliwych Francuzików. Z tego, co wiem, młoda ładna kobieta nie powinna im za bardzo ufać. — Zapewniam pana, że dam sobie radę — oświadczyła wyniośle. — Mam nadzieję — odparł służący. — Ale trzymaj oczy i