- I wszystko to twoje własne dzieła?

Od czasu ostatniej rozmowy z kuzynką Anne Clemency spędzała kolejne wieczory, zastanawiając się usilnie, co zrobić w związku z ogłoszeniem pana Jamesona. Naturalnie, kuzynka Anne zachęcała ją, by jak najszybciej dała mu odpowiedź. Niestety, dziewczyna nie miała pewności, jak dalece kuzynka okaże się wobec niej lojalna. Czy nie będzie uważała za stosowne sarna zareagować, jeśli Clemency tego nie zrobi? Od ucieczki z domu sprawy tak bardzo się skomplikowa¬ły, że sama już nie wiedziała, czego właściwie chce. Po pierwsze, martwił ją markiz. W istocie, początkowo uciekła od niego. Teraz oddałaby wszystko, żeby to cofnąć. Kochała go, poza tym lubiła i szanowała lady Helenę i bardzo spodobała się jej Arabella. Była pewna, że czułaby się dobrze w Candover Court. Mogła tu zrobić mnóstwo rzeczy. Wiedziała, że poradziłaby sobie i że ta praca sprawiłaby jej wiele radości. Ale jeśli ma zostać panią Candover Court, markiz musi dowiedzieć się prawdy. Czy będzie w stanie powiedzieć mu o tym? Nie można tego odwlekać. Posiadłość zostanie sprzedana najdalej za kilka miesięcy. Nie ma sensu liczyć na to, że czas złagodzi gniew markiza, bo wtedy może już być za późno. Nie bez racji poczuje się oszukany. Clemency wzdrygnęła się. Nie chciała nikogo zwodzić, lecz dziwnym trafem jedno prowadziło do drugiego. Jeśli nawet ją poślubi, będzie musiała uznać, że dla niego to małżeństwo z rozsądku. Brunetki o obfitych kształtach - oto co go naprawdę interesuje. Czy zdoła żyć z mężczyzną, który jej nie kocha, nawet jeśli stanie się bardziej uprzejmy niż na początku? Clemency podejrzewała, że byłby to szczególny rodzaj tortur. A może, pomyślała z nadzieją, w końcu ją pokocha albo przynajmniej polubi, jeśli puści w niepamięć okoliczności zawarcia ich małżeństwa? Usiadła na brzegu łóżka i ostrożnie wyrwała kartkę z jednego z zeszytów Arabelli. Znalazła ołówek i po kilku próbach udało się jej skreślić kilka zdań. Jameson. Skrytka 240. Panna C. H.-W. przebywa w rodzinie bardzo szanowanej. napisała. Oczywiście, to nieprawda. Lady Helena jest ekscentryczką, poszanowanie zaś markiza było mocno wątpliwe. Zamierza tam pozostać, chyba ze będzie magla sama decy¬dować o swojej przyszłości. Czy to aby nie za mocne słowa? Jest w końcu niepełnoletnia. Może powinna to nieco złago¬dzić, szczególnie jeśli chce, żeby Jameson renegocjował jej związek? A jakby tak napisać: Pragnie, by jej przyszłość stała się sprawą obopólnego porozumienia. Tak, to brzmi lepiej. Jak tu zakończyć? Może: Pełne szacunku pozdrowienia dla wszystkich. Jameson zrozumie, że ma na myśli matkę. Na koniec numer skrytki. Z drobnymi poprawkami przepisała na czysto notatkę i zadowolona, przyjrzała się swemu dziełu. Jameson. Skrytka 240. Panna C. H.-W. przebywa bezpiecznie w szanowanej rodzinie. Pragnie, by jej przyszłość stalą się sprawą obopólnego porozumienia. Pełne szacunku pozdrowienia dla wszystkich. Skrytka numer... Tak będzie dobrze. Nieświadoma, że jeden z gości markiza wiąże z jej osobą zupełnie inne plany, zdecydowała, że po niedzielnej mszy zaniesie tę wiadomość kuzynce Anne i poczeka na odpowiedź. 8 Kiedy sobotnim rankiem Clemency schodziła na śniada¬nie, usłyszała, jak Mark mówi pozostałym gościom o skró¬ceniu swojego pobytu w Candover Court. http://www.restoria.com.pl - Nigdy się nie dowiedział, że stracił twoją miłość - potwierdził Scott. - To już niczego nie rozumiem. Powiedziałeś, że twój tata wyciszył całą sprawę, by ludzie myśleli, że Chad się potknął, że jego śmierć była tragicznym wypadkiem. Skoro nie chciał popełnić samobójstwa, skoro nie skoczył, to musiał to być wypadek! - To nie był wypadek - Scott zdawał sobie sprawę, że po latach wyrzutów sumienia Willow zasługiwała na to, by poznać najlepiej strzeżony sekret rodziny Galbraithów. - Miałaś rację, mówiąc, że Chad się zmienił. Tego lata zaczął zażywać narkotyki. Tamtej nocy, mimo wysiłków przyjaciela, który starał się go powstrzymać, skoczył z wieżowca Camden Tower. Wierzył, że potrafi latać. Był odurzony...

ojca, lecz bardzo się starał sprostać temu zadaniu. Nie ze wszystkim dawał sobie radę, i stąd ta zaskakująca prośba. - Studiuję informatykę i dwa razy w tygodniu muszę być na uczelni, w środy i czwartki. - śaden problem, w te dni ja będę w domu. Paradoks, pomyślała Alison. NajwaŜniejsze w tym wszystkim jest to, Ŝe Sprawdź nie przyzna bezrobotnej matce prawa do opieki nad dzieckiem. Szczególnie że rodzina Galbraithów jest w stanie zaofe- R S rować Jamiemu dobrodziejstwa, o których ona może tylko marzyć. Spytała Daniela, jak długo zamierza pozostać w Tradition. Odparł, że wyjeżdża w środę. To oznaczało, że ma przed sobą jeszcze trzy piekielne dni. Będzie się modlić, by Daniel nie odkrył jej tajemnicy. - To twój dom? - spytała Amy, wyglądając przez boczną szybę samochodu. - Jest bardzo ładny. Wygląda jak domek z bajki! - Tak, to rzeczywiście uroczy, mały domek - odparła Willow,