w pasie.

żeby ją wyciągnęli. – Zawołaj Roba, on jest najlepszy. – Lucy znów pochyliła się nad krawędzią skały. – Madison, jak tam lina? Wytrzyma? – Mamo, nie dam rady tak wisieć. Ręka mnie boli. Już nie mogę. Jęki Madison napełniały Barbarę niesmakiem. – Powinnam była zabić was oboje – powiedziała do Platona. – Ale nie zrobiłaś tego. Wszystko w porządku, Lucy – powiedział spokojnie. – Trzymam panią Allen na muszce. Nigdzie stąd nie pójdzie. Lucy odłożyła rewolwer i opadła na kolana. – Madison – powiedziała powoli i wyraźnie. – Sytuacja wygląda tak: nie mogę zejść do ciebie, bo nie mam sprzętu. Nie byłabym ci w stanie pomóc. I nie mam tyle siły, żeby cię wyciągnąć na górę. Plato też tu przyszedł, ale jest ranny. Możesz zaczekać na Roba albo postarać się podejść trochę wyżej. Wtedy chyba mogłabym ci pomóc. – Nie mogę. Ręka mnie boli. – Masz jeszcze drugą. Spróbuj podciągnąć się na drugiej ręce. Znajdź jakieś oparcie dla stóp. http://www.rally-cars.com.pl/media/ powinna o tym pamiętać i starać się jak najwięcej skorzystać, bo czas swobody i wypoczynku szybko minie i już wkrótce nie będzie miała okazji posiedzieć w wygodnym fotelu i pogawędzić beztrosko o niczym. Minęła niewielki gabinet króla. Nie mogła się powstrzymać, by nie zerknąć do środka. Wiedziała od Jennifer, że w tym prywatnym pomieszczeniu król trzyma książki i rodzinne fotografie i często przesiaduje tu do późnej nocy, by zrelaksować się po ciężkim dniu. Następnie minęła jeszcze cztery sale i pchnęła ciężkie dębowe drzwi do prywatnej jadalni, w której rodzina spotykała się na posiłkach. Oficjalna jadalnia królewska, gdzie przyjmowano głowy państw i wysokich dygnitarzy, znajdowała

nie uronić z odpowiedzi. - Podobno Wasza Wysokość zwolnił dziś signorinę Fennini, opiekunkę książąt - reporter mówił donośnie, by wszyscy dobrze słyszeli. - A teraz dowiadujemy się, że Pia Renati po południu bawiła się z chłopcami. Czy to znaczy, że obejmie posadę niani? Sprawdź ją w talii i wyprostował. - W domu nie będziemy musieli się spieszyć. Przyciągnął ją mocno do siebie. Victoria wyczuła jego napięte mięśnie, ale nie wiedziała, co robić dalej. Nie chciała, żeby ktoś na nich patrzył. Odwróciła się twarzą do męża. - Powiedz swoim znajomym, że nie muszą się ukrywać za belami siana. - O czym ty mówisz? - Przestań udawać! Nie jestem idiotką. Widziałam co najmniej jednego z twoich przyjaciół. Tam. - Teraz? - Tak, teraz. Puścił ją i rzucił się w kąt stajni. W powietrze poleciała