– Podobasz mi się – powiedział to tak cicho, że Krystian musiał się natrudzić, aby

wiedziała o orientacji syna i bynajmniej nie robiła z tego żadnych problemów. Krystian mówił jej wszystko, nie miał przed nią żadnych tajemnic. - Kogo…? – nie zrozumiała. – Ach! – podniosła się do siadu, wbijając w blondyna ciekawskie spojrzenie. – Księcia? – uśmiechnęła się rozczulona. Chłopak szybko przytaknął, szczerząc się. - Ale jaki książę! Ci z Disneya się przy nim chowają! – westchnął rozmarzony, opadając na plecy. – Jest taki wysoki i przystojny! Ma czarne, kręcone włosy i cudowne, orzechowe oczy! Zakochałem się! – wyznał. Mama uśmiechnęła się łagodnie. Jej syn był niepoprawnym romantykiem, zawsze się obawiała, że nie znajdzie nikogo, kto mógłby dotrzymać mu w tym romantyzmie kroku. No i był bardzo naiwny. - Synku, obawiam się, że to jeszcze nie miłość – zaczęła ostrożnie. Chłopak automatycznie się podniósł, patrząc na nią z oburzeniem. - To JEST miłość! – warknął. – Jak go kocham! - Ale… - Ty mnie nie rozumiesz! Nie widziałaś go! Jest czuły i miły! – prychnął, wstając i obrażony wyszedł z pokoju. Jak śmiała twierdzić, że to nie jest miłość!? Następnego dnia, jak to zwykle w soboty, oblegał z Karolem ławkę na placu zabaw http://www.pucharkamikadze.pl/media/ - Nie zapominaj, moja droga, że jestem prezesem tej instytucji. Mam więc prawo wiedzieć, co się w niej dzieje. Poza tym właśnie trwają próby sztuki napisanej przez moją żonę. Chyba wypada, żebym wykazał zainteresowanie? - Owszem, ale i tak wiem, że chciałeś zobaczyć, czy się nie przepracowuję. - W głosie Alice była frustracja, ale i czułość. Wstała z fotela i całując męża w policzek, poprosiła: - Bello, powiedz jego Książęcej Wysokości, że cały czas bardzo na siebie uważam. - To prawda, Wasza Wysokość. - Dziękuję, Isabello. Wiem, że w dużym stopniu to pani zasługa. - Lekki uśmiech złagodził surowe oblicze księcia. - Widzisz, Bello? - Rozbawiona Alice wzięła męża pod ramię. - Wcale nie przesadziłam, mówiąc, że Jasper najchętniej zatrudniłby dla mnie opiekunkę. Gdybyś do mnie nie przyjechała, musiałabym chodzić wszędzie w towarzystwie dwumetrowego, wytatuowanego zapaśnika. - Cieszę się, że cię od tego uchroniłam - rzekła Bella. Zaskoczyło ją uczucie, jakiego doznała, obserwując książęcą parę. Czyżby to była zazdrość? Śmieszne, ale naprawdę ją poczuła. Jasper i Alice byli tak bardzo w sobie zakochani, że potęga uczucia tworzyła wokół nich niezwykłą aurę. Czy zdawali sobie sprawę, że dostali od losu niezwykle rzadki dar? - Skoro już przeszkodziłem - odezwał się książę - to może uda mi się namówić cię, żebyś towarzyszyła mi podczas lunchu z amerykańskim senatorem? - Z tym jankesem z Maine? - Tak jest. Wrócimy do pałacu akurat wtedy, gdy Marissa będzie się budziła. - Myślałam, że po południu masz jakieś spotkanie. - Odwołałem je. - Jasper podniósł jej rękę do ust. - Chcę spędzić to popołudnie z rodziną. Oczy Alice pojaśniały ze szczęścia.

Zbył milczeniem pytania - innymi słowy skłamał najbliższym przyjaciołom. Wolałby im ufać, lecz wiedział, że nie można na nich polegać. A jedno niebaczne słowo mogło spowodować nieszczęście. Poza tym przyrzekł przecież Becky, że nie zdradzi nikomu jej sekretów. - Muszę przez parę dni odpocząć. Czy jest w tym coś dziwnego? - Znów wpadł w zły nastrój - wyjaśnił kolegom Drax. Sprawdź czego dzieciak mógł od niego chcieć. Chłopak zamknął za sobą drzwi i stanął zgarbiony, wpatrując się w swoje buty. Wyglądał jak ostatnia sierota. – To czego chcesz? – ponaglił. - Bo… - nie potrafił tego z siebie wydusić. – Po wczoraj… - spojrzał na niego, mając nadzieję, że zrozumie. Adam zmarszczył brwi, wczoraj w toalecie dzieciak był bardziej pewny siebie. - No, było fajnie – potaknął nieco już poirytowany. Rozczarowany chłopak wydął swoje błyszczące od kosmetyku usteczka. Słowo „fajnie” zabolało, bo przecież on nie czuł się wczoraj tylko „fajnie”! Było tak, że aż… Och, nie potrafił tego opisać! Był szczęśliwy, bo wreszcie znalazł tego jedynego, na dodatek Adam był taki czuły (przynajmniej w jego oczach)! A on mówi, że było TYLKO fajnie. - Ale… Lubię cię – powiedział w końcu, wbijając wzrok w buty. Adam uniósł brew zdziwiony.