nieruchoma. Stali tak przez jakiś czas, przypatrując się sobie w dziwnym

- Ale ktoś wiedział, że plantacja jest opuszczona i pusta. - Praktycznie każdy mógł się tego dowiedzieć, panie poruczniku. - Musimy znaleźć jakiś trop. Te wszystkie alkohole nie znalazły się tam znikąd, trzeba ustalić, kto je tam dostarczył. I komu. Spróbuj zasięgnąć języka w lokalach. - Kiedy to będzie szukanie igły w stogu siana. - Bobby odchrząknął. - Pan wybaczy, panie poruczniku, ale mamy już tyle na głowie... Zaginione zwłoki ciągle się nie odnalazły, dwóch naszych brutalnie zamordowano, a prasa nie daje nam sekundy spokoju. - Chyba wiesz, co należy odpowiadać dziennikarzom. - Bez komentarza - wyrecytował Bobby z westchnieniem. - Właśnie. - Ale panie poruczniku... - Tak? - Nie, już nic. - Wiem, że pracy jest dużo i zaczyna brakować nam ludzi, lecz trzeba znaleźć tego, kto na czyjeś zlecenie zorganizował to przyjęcie. To ja tutaj wydaję rozkazy, zgadza się? - Tak jest, panie poruczniku. RS http://www.psychoterapeutawarszawa.info.pl/media/ Zróbcie listę sposobów, jak z nimi walczyć. Wyglądali na zbitych z tropu. - Czosnek? - spytała niepewnie Nancy. - Na przykład. Jesteście wierzący? - Ja jestem katolikiem - rzekł Jeremy. - Ja należę do metodystów. Mary też należała. - W takim razie potrzebne będą wam duże srebrne krzyże. - A gdyby Mary była Żydówką? - spytała sceptycznie Nancy. - Wtedy doradziłabym wielką srebrną Gwiazdę Dawida. - Ponieważ wierzyłabym, że to powstrzyma Mary, tak? Ponownie Jessica najpierw starannie przemyślała swoją wypowiedź. - Ujmijmy to tak... Istnieje najwyższa istota, dla wygody powiedzmy, że to jest „on". On jest samym dobrem. Ale istnieje także skończone zło i

napić się wina i zdać się na mnie. Dziękuję. Na policji nawet nie chcieli przyjąć zgłoszenia o zaginięciu, podobno na to jeszcze za wcześnie, bo nastolatki często znikają nawet na parę dni, a Jacoba nie ma zaledwie dobę. Ja to wszystko rozumiem, ale... ale ta kartka dziwnie mnie przeraziła, chociaż nie wiem, o co chodzi. Sprawdź - Muszę się napić - stwierdził Larry. - Powiemy Cindy... i pojedziemy do „Sea Shanty". Będziemy razem. Cała trójka wstała. - Kelsey, pojedź ze mną - zażądał Dane. Spojrzała niepewnie na swych dwóch towarzyszy. - Pojedź ze mną - powtórzył. 338 - Pojedź z nim - poparł go Nate. - My zabierzemy Cindy. Spotkamy się w „Sea Shanty". - Dobrze - zgodziła się. Gdy zatrzymali się na parkingu, niebo zasnuwały chmury.