Carrie pochyliła się nad malcem, poczuła, jak ogromnie,

- Wiem. - To dlaczego na mnie nakrzyczałeś? - Sam się dziwię. Pewnie od zmieszania. - Zmieszałeś się? - nie uwierzyłam. - No tak.- Len delikatnie się ode mnie odsunął, żeby zajrzeć mi prosto w oczy. Wampir uśmiechał się, ciepło i trochę ironicznie. Jak wcześniej – znowu się rozpłakałam - teraz już ze szczęścia. – Wyobraź sobie moje położenie - dochodzę do siebie w nieznanym miejscu, obok stoi Lereena i natarczywie się we mnie wpatruje. Też na nią popatrzyłem, ukradkiem, i pomyślałem, że chyba nie muszę się śpieszyć ze zmianą postaci. Jak się okazało, niepotrzebnie... Póki rozmawialiście, naprędce obejrzałem twoją pamięć i sierść stanęła mi dęba. Nie mogłem wymyślić czegoś na poczekaniu, więc postanowiłem zataić się i poczekać na odpowiednią chwilę. To znaczy mniej nieodpowiednią, dlatego że wszystko zwaliłaś na siebie (chyba tak będzie; Len jest bardzo skomplikowanym wampirem, tak jak jego wypowiedzi – przyp. red). Kiedy Orsana się uparła, zrozumiałem, że nie mogę dłużej czekać, zmieniłem postać, wyrwałem miecz od łożniaka, który stał najbliżej i obciąłem/zniosłem mu głowę. Wy, na szczęście, nie zmieszaliście się i zaczęła się taka zawierucha, że ghyr zmartwychwstał! A ty na dodatek zaczynasz na mnie wrzeszczeć, o coś oskarżać i nie wytrzymałem... A potem zachowywałem się jak chłopak. A ty gniewałaś się, skrywałaś myśli i nie wiedziałem co o tym myśleć i jak się zachowywać w stosunku do ciebie. - A ja – do ciebie - przyznałam się zmieszana. -- Zmieszałam się, Len... - Zmieszałaś się? – przedrzeźnił mnie. -- Wolha, my idioci! A jeszcze chwaliliśmy się, że tak się świetnie znamy... - Tak - chrząknęłam, ukradkiem wycierając nos. – nawet o sobie tyle nie wiedziałam. Na¬ przykład, od kiedy mam takie piękne oczka. Wampir od razu spoważniał. Ciężko westchnął, zasępił się między nami znów zawiał lekki wiatr obcości. - Że tak... wcześniej czy później i tak musiałbym ci wszystko opowiedzieć. Tylko nie myślałem, że odbędzie się to w taki sposób... że będę czuć się winnym i usprawiedliwiać się, ale... Wolha, nie wyznaczałem cię na strażniczkę. I, bądź moja wola, na armatni wy¬strzał nie podpuściłbym cię do Kręgu. Co?! - speszyłam się. Len szybko poprawił: - Ufam tobie, tak jak nikomu innemu, ale w ogóle to nie o to chodzi. Rolar opowiadał tobie jak staje się Strażnikiem? - Wymieniają krew z Władcą? - Słusznie - Len pomilczał i ciężko dodał: - a konkretnie pozwalają mu się zabić. No, prawie zabić, wymiana odbywa się na granicy życia i śmierci, i życie bynajmniej nie zawsze przeważa. Byłem zobowiązany poinformować o tym wcześniej Strażnika i uzyskać jego zgodę na obrzęd. - Dlaczego więc tego nie zrobiłeś? - Dlatego, że i tak umierałaś. Na zatopionej drodze, przy fontannie, śmiertelnie raniona kamiennym mieczem. Pamiętasz? Chciałam zaprzeczyć, przeciwnie pokręcić głową, ale przed oczami stanęła mi rozgrywająca się kiedyś scena - noc, zczarniała przez krew woda, rozłożone na kamieniach ciało... i Len, klęczący na kolanach, z przyłożonym do nadgarstka nożem. “ - Arrless, genna! Tredd... Geriin ore guell... - Trzymaj się, dziewczynko! Teraz... Ja nie pozwolę ci umrzeć...” http://www.psychologiareligii.pl/media/ - Niestety, nie potrafię ci pomóc, Clare - odparł Allbeury. - Sam czekam na telefon od niego. - Wiec jeśli do ciebie zadzwoni najpierw, to mu przy- - Oczywiście. - Morderstwo, powiada pan - rzekł Mike Novak do sierżanta Reeda, gdy ten wrócił do pokoju przesłuchań w siedzibie Głównego Wydziału Śledczego w Theydon Bois z dwoma plastikowymi kubkami kawy. - Kogo zamordowano? - Co pan robił na tej ulicy? - Reed postawił kawę przed Novakiem i zdjął wieczko z własnej. - Miała być czarna bez cukru, tak? Novak zrozumiał, że się nie wykręci. Byle nie za

go schłodzić, zmusić, żeby coś wypił, i podać kolejną dawkę leku. R S Nik położył Danny'ego na łóżku, ostrożnie zdjął mu koszulkę i szorty. Jak skamieniały wpatrywał się w dziecięce ciałko pokryte mnóstwem czerwonych Sprawdź Na kilka sekund zapadła cisza. - Nie jest pani przekonana o winie Bolsovera, prawda? - spytał Novak, patrząc na nią uważnie. - Jest oskarżony. - A poza protokołem? Shipley dopiła sok i spojrzała na zegarek. - Na mnie już czas. - Wiemy, że ją uderzył. Znaleźliście kamień... - To żaden sekret. - Shipley wstała. - Dziękuję, panie Novak. Nie spuszczał z niej wzroku. - Ale nadal nie ma pani pewności, co? - Do widzenia panu. Włączając się do ruchu przy Staples Corner swą