Spojrzał na nia spod oka, jakby nie wiedział, czy mo¿e jej

Podobnie jak tobie. Wierz w to lub nie, ale twoje ¿ycie mo¿e byc powa¿nie zagro¿one. Mysle, ¿e powinnas sie wyprowadzic z domu. Jeszcze dzis. Jesli morderca zdołał dostac sie do domu ubiegłej nocy, nic go nie powstrzyma. - Nie moge sie wyprowadzic - odparła Marla z przera¿eniem. - Moje dzieci mieszkaja w tym domu. - Zabierz je ze soba. - Sa równie¿ dziecmi Aleksa - zauwa¿yła. - Nie moge porwac moich własnych dzieci i nie moge mu te¿ powiedziec, ¿e... Cholera, to jakies szalenstwo. - Nie mo¿esz mu powiedziec, bo mu nie ufasz - skonczył za nia Nick. Marla poczuła nagle, ¿e jest bliska załamania. - Sama ju¿ nie wiem, komu moge ufac. - Mnie, kochanie - powiedział Nick, biorac ja znowu w ramiona i całujac w usta. - Lepiej, ¿ebys mi zaufała. Niewykluczone, ¿e jestem twoim jedynym przyjacielem. Jego wargi były ciepłe i namietne, ramiona, które ja trzymały, silne, a jednak - choc tak bardzo chciała mu zaufac, 358 http://www.przedszkole9.edu.pl/media/ bład, którego bedzie ¿ałował do konca swoich dni, powiedział: - Zgoda, przyjade. - Zły na siebie i swoje poczucie lojalnosci dodał jeszcze: - Przejrze twoje cholerne ksiegi, dam buzi mamusi i pójde do Marli, ale nic mi za to nie jestes winien. Rozumiesz? Pojade do San Francisco z dobroci serca i wyjade, kiedy mi przyjdzie ochota. To nie jest umowa na czas nieokreslony. - Z dobroci serca, no, no, ciekawy pomysł. - Alex nie przejał sie skrupułami brata. - Prawda? - Nick chwycił za klamke. Deszcz zacinał do srodka. -Tyle moge ci zaoferowac. Tylko tyle i nic wiecej, Alex. Przyjade w ciagu tygodnia. Mo¿esz sie zgodzic na moje warunki albo nie. - Właczył ssanie i nie czekajac na

- Nie wiem. - Zadzwoń do mnie, jak się zdecydujesz. Plecy jej zesztywniały; popatrzyła na niego gniewnie przez ciemne okulary. - Dlaczego? - Chciałbym, żebyśmy byli w kontakcie. - To chyba nie najlepszy pomysł. Naprawdę. Sprawdź - To był twój pomysł? - Nick spojrzał na Roberta, który tylko wzruszył ramionami. - To był problem... to znaczy decyzja Julie. Ja sie nie sprzeciwiałem. Zrobiła, co chciała. - A co z wielebnym? Czy kiedy udzielał ci duchowych porad, zachował sie niestosownie? - spytał Nick łagodnie. Julie spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami. Zaczeła obgryzac paznokiec kciuka. -Julie? - On... on był dla mnie dobry - powiedziała i po jej policzku spłyneła łza. Nerwowo obgryzała paznokiec. - Czy to on namówił cie na aborcje? Julie przełkneła sline i zdecydowanie potrzasneła głowa. - Nie... to był mój pomysł. On namawiał mnie, ¿ebym