wychodzili z pracy. Niektórzy śmiali się i rozmawiali. Część podzieliła

- Nie idę. - W takim razie nie będzie tours. Laura wzrusza ramionami, udając, że jej jest wszystko jedno, ale żeby wzmóc w małej zapał, staje w czwartej pozycji baletowej - ze stopami ustawionymi równolegle prawa przed lewą, tak że palce jednej są w jednej linii z piętą drugiej - prawą rękę unosi tak, by tworzyła nad głową łuk, lewą odwodzi w bok i wykonuje tour pique en dehors. - Ja też! Ja też tak chcę! - woła Grace. - Najpierw na dwór. - Dobrze, ale potem będziesz mnie uczyć. Laura kręci głową. - Najpierw posprzątasz ten bałagan. - Wskazuje głową podłogę zasłaną fragmentami puzzli. 6 Kiedy wracają z dworu, Grace od razu chce się uczyć baletowych pozycji, Laura jednak przypomina jej o puzzlach. Dziewczynka zamierza je sprzątnąć byle jak, wrzucając wszystkie do jednego pudełka, ale Laura upiera się, że musi je porozdzielać. Mała protestuje, ale jako dość bystry dzieciak, szybko się orientuje, że nic nie wskóra, i zabiera się za wkładanie wszystkich części do pudełek, z których je wcześniej w napadzie złości wysypała. Laura, widząc ich liczbę, obawia się, że może to potrwać do nocy, ale Grace odkrywa, że spody poszczególnych kompletów puzzli są w różnych kolorach, i segregując kawałki, nie musi się zastanawiać, z którego obrazka pochodzi dany fragment. Laura zastanawia się, czy jej nie pomóc, ale się na to nie decyduje - może dlatego, że byłoby to nie wychowawcze, a może dlatego, że z dworu dochodzą odgłosy, które ją intrygują. Podchodzi do okna w chwili, gdy z samochodu, który przed chwilą podjechał pod dom, wysiada czwórka młodych ludzi. W pierwszym momencie sądzi, że to ci sami, których widziała na korcie, a potem przy basenie. Pewnie gdzieś pojechali i teraz wracają. Zanim rozpoznaje, że to nie oni, tamte dwie dziewczyny i dwaj chłopcy wychodzą z domu i witają się z nowo przybyłymi. Najwyraźniej szykuje się jakaś impreza. Przypomina jej to, że i ona wybiera się dzisiaj na imprezę. Patrzy na zegarek i uświadamia sobie, że przyjęcie urodzinowe Evy Ripley, koleżanki z państwowej szkoły, do której chodzi od roku, właśnie się zaczyna. Uprzedziła Evę, że się spóźni, bo wiedziała, że jeśli po wyjściu od Greenwoodów wróci do domu, żeby wziąć prysznic i się przebrać, nie zjawi się u niej przed dziesiątą. Wciąż ma w pamięci, jak trudno jej było znaleźć swoje miejsce w nowym środowisku. Nikomu nie mówiła, że wcześniej chodziła do prywatnej szkoły i mieszkała w bogatej dzielnicy, ale w jakiś sposób ta wiadomość dotarła do jej nowych koleżanek i kolegów i sprawiła, że długo patrzyli na nią z rezerwą i zachowywali dystans. Już nienadziana nadziana pannica, myśleli z dużą dozą satysfakcji. Czuła to w ich spojrzeniach, i właśnie to było dla niej najbardziej bolesne w tamtym trudnym okresie. Jakoś przez to przeszła. Teraz nie patrzą na nią w ten sposób, już się do niej uśmiechają, rozmawiają z nią, niektórzy chyba nawet ją lubią. Już jest jedną z nich. Wciąż jednak pamięta te początkowe miesiące i bardzo jej zależy, żeby być na pierwszej imprezie, na którą została zaproszona przez koleżankę z nowej szkoły. Kiedy rano wychodziła z domu, pomyślała, że zaoszczędziłaby mnóstwo czasu, gdyby pojechała do Evy prosto od Greenwoodów, nie wracając do domu. Wzięła więc ze sobą bluzkę do przebrania i kosmetyki. Teraz, widząc, że segregowanie puzzli zajmie Grace jeszcze co najmniej pół godziny, bierze torbę i idzie do łazienki. Kiedy po dwudziestu minutach z niej wychodzi, Grace zamyka ostatnie pudełko z puzzlami. Jest niesamowita, myśli Laura, starając się powściągnąć swój zachwyt nad dzieciakiem, bo już kilka razy zdążyła się przekonać, że ten mały diabeł wcielony w rudowłosego aniołka potrafi w najmniej spodziewanych momentach doprowadzić ją do szału. - Posprzątałam - melduje Grace. - Świetnie - mówi Laura. - Teraz możemy... Nie kończy, ponieważ do pokoju wchodzi Jenny, pchając przed sobą wózek z kolacją. Grace jest rozczarowana, bo choć spełniła wszystkie warunki stawiane przez opiekunkę, nadal nie może przystąpić do nauki, która ma się zakończyć wykonaniem upragnionego piruetu. Wie o tym, że wkrótce po kolacji Laura wyjdzie, zostawiając Jenny kąpiel i ułożenie jej do snu. - Nie chcę teraz jeść - mówi. - Teraz mam się uczyć piru... - Patrzy na swoją nianię i szybko się poprawia: - Tours. W tym momencie Laura niemal ją kocha - może dlatego, że mała wreszcie zapamiętała obowiązującą nazwę, a może dlatego, że nie widzi w jej oczach złości rozkapryszonego dzieciaka, który nie dostał tego, czego chce, tylko dostrzega w nich żal. http://www.protetykawarszawa.info.pl wróżka nie przybyła, Lily. – Mniejsza z tym – rzekł Theo i przytulił ją do siebie. – Teraz już najwyższa pora, żebyś wróciła do łóżka. Lily podeszła do dziewczynki i obrzuciła ją czułym spojrzeniem. – Przykro mi, kochanie, że nie spotkałaś wróżki – powiedziała łagodnie. – Ale moje opowieści to tylko bajki. Mówiłam ci przecież, że je wymyślam. – Tak, ale mówiłaś też, że życzenia czasem się spełniają. – Owszem, to prawda – przytaknęła z uśmiechem Lily. – A jakie było twoje życzenie, Freyo? – zapytał ją ojciec. Dziewczynka spojrzała mu prosto w oczy. – Życzyłam sobie tego, czego chcemy wszyscy – Alex, Tom-Tom i ja. Żeby Lily nigdy nie odeszła, tylko została z nami na zawsze.

Theo otworzył uśmiechnięty. – Skończyłem na dzisiaj – oznajmił. – Za dziesięć minut zejdę na dół. W kuchni rozejrzała się niepewnie. Czy oczekiwał, że zje z nim kolację? A może powinna ją tylko podać, a potem się ulotnić? Już wcześniej przyrządziła dla dzieci pieróg nadziewany rybą i zostawiła porcję dla ich ojca. Teraz wystarczyło jedynie odsmażyć ją z Sprawdź – Och, przepraszam. – Zerknął tak, jakby chciał zobaczyć, co się dzieje za jej plecami. – Wszystko w porządku? Dopiero kiedy zadał to pytanie, zrozumiała, jak idiotyczne było jej zachowanie. W starym domu coś skrzypnęło, a ona chciała uciekać na koniec świata. – Oczywiście. – Zaśmiała się, czując, że robi jej się coraz cieplej. – Wejdziesz na chwilę? Joe wszedł do środka i rozejrzał się bacznie dookoła. – Richard nie wrócił jeszcze z golfa? Uśmiech zamarł jej na ustach. – Nie, jeszcze nie. Miał potem zajrzeć do pracy. Chciałeś z nim porozmawiać? – Nie. – Staruszek ściągnął brwi. – A jak tam mała? – Świetnie. – Wskazała koszyk. – Widzisz, śpi. Pewnie w nocy nie