- Nigdy nie pozwala Lizzie czytać w czasie jedzenia.

Gdy poślubi Camryn i przywiezie ją do Summerhill, już nigdy nie będzie samotny. Camryn. To za nią powinien tęsknić w rzadkich chwilach samotności. Drzwi kuchenne otworzyły się. - Willow! Willow! - krzyczał podekscytowany Mikey. - Cześć, Mikey! Przywiozłyśmy ci prezent! - Głos panny Tyler był taki ciepły. - To bączek - Amy nie potrafiła już dłużej utrzymać tajemnicy. - We wszystkich kolorach tęczy - dorzuciła Lizzie. - Wiruje tak szybko, że zakręci ci się w głowie. Zaraz ci pokażę! R S - I śpiewa! - zaśmiała się Willow. - Naprawdę śpiewa! Chodźmy na górę, dzieci. Najpierw musimy powiesić sukienki. - Schowamy je! - zachichotała Amy. - Chcemy, żeby tatuś miał w piątek niespodziankę. - Gdzie tata, Mikey? Scott nie dosłyszał odpowiedzi syna, ale najwyraźniej musiała ona usatysfakcjonować nianię, ponieważ chwilę później cała czwórka zgodnie pomaszerowała na górę. http://www.protetyka.org.pl/media/ Przesłała mu uśmiech, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę domu. Gdy doszli do stajen, Mark rozejrzał się dokoła. Kilkunastu robotników stało przy ogrodzeniu, obserwując, jak jeden z nich ujeŜdŜa konia. Koń był piękny. Był równieŜ mądry, bo wyraźnie chciał zrzucić z siebie jeźdźca. Jednak jeździec dał koniowi do zrozumienia, Ŝe nie z nim takie kawałki. Ani koń nie zamierzał ulec człowiekowi, ani odwrotnie. Mark, zafascynowany, podszedł do zagrody i przyłączył się do grupki widzów podziwiających zmaganie człowieka z koniem. Zwierzę było piękne i mądre, bo robiło wszystko, by się uwolnić, zrzucić jeźdźca. Jeździec teŜ nie był gorszy, dawał do zrozumienia zwierzęciu, Ŝe nie da się zastraszyć. Nie ma piękniejszego widoku niŜ ten, gdy człowiek ujarzmia bestię... Albo odwrotnie, stwierdził w duchu Mark. Im dłuŜej przyglądał się temu widowisku, tym bardziej podziwiał sprawność

wyjątkowo grzeczni. Dołóżcie wszelkich starań, żeby tata był z was dumny. Sądziła, że obydwie dziewczynki całkiem ją zignorował}', gdy pobiegły w głąb korytarza, ale okazało się, że posłusznie udały się do łazienki, by umyć ręce. Potem na wyścigi zbiegły w dół po schodach. Sprawdź Usłyszała, Ŝe Erika coś tam marudzi, i podąŜyła dzielnie za Markiem. Pierwszy raz wejdzie do środka tego domu. Poprzednio była tylko na werandzie, przyniosła jakieś papiery do podpisu. Rozglądała się, gdy Mark oprowadzał ją po domu, z pokoju do pokoju. Dom miał bogaty wystrój; piękne meble w stylu rustykalnym, skórzane obicia, motywy Dzikiego Zachodu. Pokój Eriki był całkiem inny. Na tle białej tapety barwne motywy z bajki „O królewnie ŚnieŜce i siedmiu krasnoludkach". Na środku łóŜeczko Eriki, a cały pokój jasny, kolorowy, jak dla małej księŜniczki. W pobliŜu okna - miniaturowe krzesła, kanapa oraz siedzący na jednym z krzeseł wielki puszysty miś. - Pięknie tu - powiedziała Alli z uśmiechem. - Dzięki za uznanie. To dzieło profesjonalnego dekoratora. Ja, kawaler, nie znam się na tych rzeczach. Musiałem się sporo nauczyć, gdy Erika zamieszkała u mnie.