życie. Trzeba tylko jakoś do niego dotrzeć. Aha,

się na chwilową niepoczytalność, na pewno zrozumieją. Ale jeśli zabijesz także mnie... Larry, nie bądź idiotą. W końcu to się wyda. Dane wkrótce wróci... - Próbowała go przekonać. Jednocześnie nerwowo rozważała drogę ucieczki. Oceniła położenie: miejsce, w którym stał Larry, odległość do drzwi. - Nie masz rękawiczek - dodała. Udało się jej zachować pozór opanowania. Wewnętrznie dygotała z napięcia. Nie! - myślała. Nie, nie i nie! Dane w końcu wróci. Ale jeśli mają z Jesse'em dużo do omówienia? Nieważne. Tak czy inaczej nie dopuści do tego, żeby Larry ją zabił. - Rzeczywiście, nie mam rękawiczek - zgodził się. - Naprawdę nie chcę tego robić, Kelsey. Tym razem jednak mam ze sobą broń. - Znajdą ślady opon. - Co z tego? Przyjechałem się pożegnać. Znalazłem twoje zwłoki. Natychmiast zadzwoniłem na 911 http://www.prostysms.pl aura tajemniczości. To musiała być noc. Noc, podczas której tyle kwestii można rozwiązać, tyle ze sobą pogodzić, zamknąć w całość. Zegarek z wolna odmierzał czas. Mijały kolejne minuty. Zaczął się denerwować. Sheila się spóźni. Każdy jej gest zawsze głęboko zapadał mu w serce i duszę. Z pewnością przyjedzie. Wkrótce. Jeśli nie, wszystkie starannie przyjęte założenia legną w gruzach. Minie bezpowrotnie mistyka nocy i cud świtu. Wtem dźwięk. Jej samochód, od strony drogi. Web włączył silną latarkę. Snop światła oślepił Sheilę. Jak gniew Boga. Gdy

spotkaliśmy. Ale to nie potrwa długo. Nie mam czasu na te twoje śmieszne gry. - Mylisz się. Spędzimy noc na plaży, żeby zobaczyć wschód słońca, żeby... docenić cuda przyrody. Masz czas. Cały swój czas. - Nie! Sprawdź Stracił jednak z oczu Kelsey. A to niespodziewanie sprawiło, że rozsądek przestał się liczyć. 172 Schował mały aparat do kieszeni i ruszył w kierunku przystani. Kelsey jest idiotką, pomyślał. W tej chwili jego niechęć do Izzy'ego Garcii przekształciła się w nienawiść. Choć pokonanie odległości do przystani i łodzi było kwestią chwil, pomyślał, że i tak Kelsey pozostanie sama z tym facetem stanowczo zbyt długo. Zobaczył, jak Izzy wychodzi na pokład. Odcumowuje. - Psiakrew! - zaklął i pobiegł.