Sandra podniosła głowę i zerwała się na nogi.

Zatrzymał się tuż przy Carrie, zasłaniając ją własnym ciałem przed oczami każdego, kto by wszedł do gabinetu. Miała metr siedemdziesiąt wzrostu, więc była dość wysoka, ale nawet stojąc na niebotycznych szpilkach pantofelków Lulu, musiała zadrzeć głowę, by popatrzeć na nieznajomego. - Istny cud - mruknął, kładąc dłonie na odsłoniętych ramionach Carrie. Nie poruszyła się. Jak gdyby wrosła w ziemię. Obcy wyjął z jej dłoni telefon Darrena, a drugą ręką przygarnął Carrie do siebie. Czerwona sukieneczka nie stanowiła żadnej znaczącej ochrony i Carrie całym ciałem odczuła ciepło napiętych mięśni tego mężczyzny. Ostatnia świadoma myśl kazała go odepchnąć i wyjść, lecz ciało nie zamierzało słuchać rozumu. A potem już było za późno, bo nieznajomy pochylił się, jego usta musnęły wargi Carrie... Przywarła do niego całym ciałem, ajej ręce, jak gdyby z własnej woli, objęły jego mocne ramiona. On także ją objął, pocałował... http://www.profood.net.pl/media/ radością. - Bądź ostrożna - ostrzegała ją matka. - To tylko lunch. - Nie ma „tylko", gdy chodzi o przystojnego dojrzałego mężczyznę i śliczną niewinną dziewczynę. - Nie tak znowu niewinną, mamo, i bynajmniej nie śliczną. - Lizzie nawet lubiła swoje niebieskie oczy i jasne włosy, ale nos wydawał się jej za ostry, a nogi zdecydowanie za krótkie. - Weź pod uwagę, z czym on się styka na co dzień. - Z wybrakowanymi towarami - rzuciła lekko, lecz kąśliwie Angela. - Właśnie do tego przywykł. Lizzie i Christopher pobrali się w następnym roku.

z mostu. - Nie masz prawa zbliżać się do Danny'ego! - Pani Plewman była tak miła, że zechciała mi pokazać swój żłobek - odparł Nik, uśmiechając się czarująco do kierowniczki. - Nie życzę sobie, żeby ten człowiek zbliżał się do Danny'ego - powiedziała Carrie stanowczo, zwracając Sprawdź Rolar popędził konia ostrogami, a ten pochylił głowę i jak taran poszedł przez krzaki, z trzaskiem łamiąc i rozsuwając gałęzie. Wianek rozkapryszał się, i Orsana musiała zrobić trzy kółka, raz po raz podprowadzając go do krzaków, od których on odwracał w ostatnią sekundę. Choć bardzo to dziwne, kaprysiła i Smółka, dla której dotychczas pojęcie “bezdroże” nie istniało. Ona nie, że sprzeciwiała się przeciw chłoszczących po mordzie gałęzi, bardziej nie podobało się jej przebywanie na tym brzegu i mój pomysł by jechać dalej. Ale co miała zrobić: z Nadworną Wiedźmą, ponadto uzbrojoną w pręt, nie podyskutujesz. Zanim krzaki zwarły się za końskim zadem, obejrzałam się na rzekę, i ścieżka, powtórnie błyskając, zginęła. Arlisskij las był bardziej mroczny od dogewskiego - może, z nieprzyzwyczajenia lub dzięki pochmurnej pogodzie, która jak zawsze zepsuła się przed wieczorem. Nie śpiewały ptaki, chociaż w liściastym lesie, do końca wiosny śpiewały ptaki rankiem i ciemną nocą, tak inspirującej słowików. Nad głowami nieprzyjaźnie szeleściły ciemne dębowe liście, do nas i do końskich nóg raz po raz przylepiała się zakurzona pajęczyna. Dogiewscy Strażnicy chodzili właśnie po takich ścieżkach, “efekt brudnopisu” związywał je w jedyną sieć, dając możliwość patrolować większą dzielnicę granicy, którą można obejść w dziesięć minut. O żadnej pajęczynie tam mowy nie było, pająki nie nadążały naciągnąć i dziesiątki sieci, jak Straże znów je rozrywali. Niedbałość tutejszych żołnierzy straży granicznej, obliczając, że Arliss pokłócił się ze wszystkimi rasami, budziła czujność. Czyżby oni liczą na krakena? Tę kreaturę nie tak trudno oszukać lub odciągnąć, zwłaszcza jeżeli ty sam jesteś magiem lub masz kilku “zbytecznych” kompanów. A tu jeszcze zaczęło się coś niedobrego dziać ze Smółką. Podkuliwszy ogon i wciągnąwszy szyję w siebie, ona pochrapywała, parskała, bryzgała pianą, szła po dziwnej falistej trajektorii, dziko krzywiła się na strony, odskakiwała od wypełzających na drogę korzeni. - I dlaczego nie rozpoznamy w niej objawów choroby? - zbyt późno zaczęłam się martwić, nie rozumiejąc, co dzieję się z moją bojową przyjaciółką. Rolar proponował mi zostawić konia w Kuriakach i przesiąść się na jego ogiera, lecz zrezygnowałam, chociaż Smółka podlegała podwójnemu zabezpieczeniu – była pół kjaardem, jak i kobyłą. Coś nie chciałam wierzyć w historię z zarazą. Jeżeli to taka już straszna i śmiercionośna zaraza, to dlaczego przez trzy miesiąca ona nie wyszła poza granice Arlissa? I Len, któremu na pewno o niej powiedzieli, nie życzył zmienić Wolta na zwyczajnego konia. A on nie z tych, kto lezie na rożen z czystego uporu. Wychodzi, że wiedział lub podejrzewał coś, tak jak ja. Pospiesznie obejrzałam Smółkę od stóp do głów, przemacałam brzuch i poobserwowałam aurę, ale żadnych odchyleń, nie licząc dziwnego zachowania, nie znalazłam. - Według mnie, ona się po prostu boi. - przypuściła najemniczka. - Krzaków i drzew? - Tego, co w krzakach i za drzewami. - Rolar, a ty kogokolwiek czujesz? - Nie. Najwyżej parę biełek na tym dębie.