poręczy krzesła. Zapinając guziki, na bosaka wyszedł z pokoju i ruszył do recepcji, nad którą

słyszą. – No trudno. Znowu. Corrine nie była zachwycona, ale nic nie mógł na to poradzić, nie teraz, jadąc do Enemo z dwojgiem pasażerów w wozie. Nie lubił prowadzić rozmów osobistych przy świadkach. Martinez i Bentz taktownie patrzyli w inną stronę, ale i tak było mu głupio. Zwłaszcza że Corrine romansowała z Bentzem. Ale miał do wyboru – albo zadzwoni teraz, albo w ogóle. Tak to jest, kiedy się nie ma prywatnego życia, pomyślał, skręcając. – Oby państwo Salazar byli w domu – mruknął. Kilka przecznic od Ventura Boulevard domki były małe, jednopiętrowe. Powstały po drugiej wojnie światowej. Na szerokich trawnikach widniały ślady palącego słońca. Salazarowie mieszkali na rogu. Jaskrawa farba, jaką pomalowano ich dom, w świetle latarni przybierała odcień popiołu. Na ogrodzeniu oddzielającym część posesji wisiała przyczepiona łańcuchem tabliczka: „Uwaga, zły pies”. – Super. – Martinez się skurczyła. – Nienawidzę psów. Hayes zmarszczył brwi. – Jak można nienawidzić psów? – Kiedy byłam mała, pogryzła mnie Harriet, jamniczka sąsiadów. Mała paskuda. Miałam operację plastyczną i bolesną fizjoterapię. – Nie możesz oceniać wszystkich psów na podstawie Harriet. – Niby dlaczego? – prychnęła, gdy Hayes wyłączył silnik. – Wyczuwają twój strach – włączył się do rozmowy Bentz. – Dopóki będziesz się ich http://www.prawo-medyczne.edu.pl/media/ przyjaciółką ze studiów. Podał jej telefon do motelu i obiecał, że zadzwoni następnego dnia. – Uważaj na siebie – poprosiła. – Szczerze mówiąc, sama nie wiem, czego ci życzyć. Żebyś się przekonał, że Jennifer nie żyje i ktoś robi ci chore kawały... czy żeby naprawdę żyła. – I jedno, i drugie będzie trudne. – Wiem. Mówię poważnie, Rick. Nie ryzykuj za bardzo. Potrzebujemy cię. – My? Wahała się przez ułamek sekundy. – No, my wszyscy. Kristi, ja, Hairy S i Chia. – Niedługo wrócę do domu – obiecał, ale oboje wiedzieli, że to tylko słowa. Nie miał pojęcia, kiedy ponownie zawita do Nowego Orleanu. – Daj nam znać, kiedy upolujesz ducha. – Dowcipnisia.

– Wątpię. Nie ma jeszcze wyników DNA, ale idę o zakład, że nie polizał koperty. Każdy wie, że tego się nie robi, wystarczy obejrzeć CSI, czy co tam chcesz. – Miałem nadzieję – przyznał Bentz. Zobaczył znak zjazdu. – Mamy wyniki badań rodzaju tuszu z aktu, ale pewnie niewiele ci to pomoże. – Warto spróbować. – Bentz zwolnił, włączył kierunkowskaz i zmienił pas. – Wiesz co? Powinieneś sobie odpuścić. Sprawdź Jakim cudem w ciągu czterdziestu ośmiu godzin od powrotu Bentza do Los Angeles powtarza się morderstwo, które zakończyło jego karierę w tym mieście? Zbieg okoliczności? Czy wyrachowana kalkulacja? Ostatnie dwadzieścia cztery godziny okazały się, z perspektywy Bentza, bezowocne. Coraz więcej ślepych zaułków. Pojechał znowu do Santa Monica, zaparkował, spacerował po bulwarze. Na molo wyobraził sobie Jennifer. Siebie. I Jamesa. Odwiedził zakątki, w których za jej życia bywali razem. Budę z hamburgerami niedaleko uczelni, gdzie zajadali frytki. Bar na Sepulveda, gdzie za jej namową po raz pierwszy wypił drinka cosmos. Romantyczną włoską knajpę, gdzie siedzieli naprzeciwko siebie, a jej dłoń błądziła po jego udzie. Ale lokal Ernesto zniknął. Budynek przebudowano, a jedyną restauracją był teraz tajski bar z daniami na wynos. Kierowany dziwacznym poczuciem ironii, kupił curry z za dużą ilością czosnku.