- Ale… Lubię cię – powiedział w końcu, wbijając wzrok w buty. Adam uniósł brew

- Bo mnie do niego wyznaczono. - Mogłaś odmówić? - Tak, Wasza Wysokość. Agent ma do tego prawo. - A więc zgodziłaś się, ponieważ tego chcieli twoi zwierzchnicy? - Nie tylko. Przestępcza organizacja Blaque'a zagraża również mojej ojczyźnie. Terrorysta zawsze i wszędzie jest terrorystą, i jako taki stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo. - Czyli w swojej decyzji kierowałaś się przede wszystkim dobrem kraju. - Tak jest, Wasza Wysokość. - Czy wybrałaś swój zawód dlatego, że szukasz przygód? Teraz mogła już całkiem się odprężyć. Roześmiała się więc, a Carlise wtedy zrozumiał, co zauroczyło Edwarda. - Z całym szacunkiem, ale zdaje się, że Wasza Wysokość bierze mnie za Jamesa Bonda. Ja wiem, że kiedy ludzie słyszą słowo „agent”, zaraz myślą o egzotycznych miejscach, szybkich samochodach i błyszczących pistoletach. Tymczasem moja praca jest często żmudna. Przez ostatnie dwa lata spędziłam więcej czasu przy komputerze i telefonie niż przeciętna sekretarka. - Ale przecież nie zaprzeczysz, że się narażasz. - Owszem - westchnęła. - Ale musi pan pamiętać, że godzinę prawdziwego zagrożenia nierzadko poprzedza rok nudnej, papierkowej roboty. Jeśli chodzi o sprawę Blaque'a, to Emmett, Malori i ludzie ISS rozpracowali ją krok po kroku. - Tyle że w decydującym momencie będziesz zdana wyłącznie na siebie. - Taka to praca. A ja jestem w tym naprawdę dobra. - Nie wątpię. W normalnej sytuacji nie martwiłbym się tak bardzo. - Wasza Wysokość, proszę mi wierzyć, że nic nie zostało zaniedbane. Dopracowaliśmy tę akcję w najdrobniejszych szczegółach. - Dobrze - powiedział, kiwając głową - ale co będzie, jeśli ktoś popełni błąd? Jak pocieszę mojego syna? Nerwowo splotła dłonie. - Wasza Wysokość, obiecuję panu, że bez względu na to, co się stanie, Blaque nie uniknie kary. - Ja nie mówię o Blaque'u! Myślę o tobie i Edwardzie. - Gestem ręki uciszył ją, gdy chciała się odezwać. - Nieczęsto zdarza się, żeby odzywał się we mnie ojciec. Dlatego proszę, żebyś pozwoliła mi na ten luksus. http://www.powiekszaniebiustu.biz.pl został zaproszony do Pawilonu Brightońskiego, żeby złożyć wyrazy uszanowania regentowi. Alec włożył z tej okazji ciemnozielony frak i piaskowej barwy pantalony, które podkreślały jego świetną budowę, a także wypucowane do połysku długie niemieckie buty. Czarny fontaź nadawał mu wygląd wyjątkowo zawadiacki. Becky o mało nie jęknęła z podziwu. - Co ty właściwie robisz? - spytał, zaglądając do środka. - Gotuję pewien specjał wyłącznie dla ciebie - odparła pogodnie, gdy przechylił się ponad stołem, żeby ją pocałować. Uśmiechnęli się do siebie, a potem Alec siadł na stołku, przypatrując się jej pracy. - Śniadanie czeka na ciebie. Czy mam ci nalać kawy? - Nie przeszkadzaj sobie. Gotowanie jest fascynującym zajęciem! - Spróbował palcem cukru. Gdy chciał tak zrobić po raz drugi, chwyciła go za rękę. - Przestań. To w bardzo złym guście. - Dlaczego? - Otworzył szeroko oczy.

- Taka jest tradycja. - Tyle że w tym roku Rosalie przyjedzie nieco wcześniej, by pomóc Alice. Jej rodzina rezyduje w tym samym skrzydle co książęca para. - Interesujące. - I zobowiązujące. Takiej okazji nie można przegapić. Chciałabym złożyć zamówienie na trzy ładunki wybuchowe. Blaque tylko skinął głową. - Najmłodszy książę mieszka w innym skrzydle - zauważył. Sprawdź - Chodzi o co innego. Nawet mężatki chadzają tam jedynie w towarzystwie swoich stałych adoratorów, cavaliers servientes. I tylko wtedy, kiedy przestają już rodzić dzieci lub przestaje im zależeć na reputacji. - A dlaczego nie zabierają ich tam mężowie? - Jacy mężowie? Doprawdy, kochanie... - Po jego uśmiechu poznała, że zadała beznadziejnie naiwne pytanie. - Nie wiesz, że mąż i żona nie powinni zbyt często pokazywać się razem? To jest w złym tonie. A zresztą jakiż mąż zabrałby matkę swoich dzieci do domu gry? Spojrzała na niego ze zdumieniem. - Wy, arystokraci, jesteście bardzo dziwnymi ludźmi. - Możesz mnie nazwać sentymentalnym głupcem, ale czułbym się pewniej, gdybyś została w bezpiecznym miejscu. - Chyba nie zostawisz mnie tu samej? Nie zamkniesz mnie w domu! - Nie dramatyzuj! Tak bardzo nalegała, że ustąpił w końcu, na zakończenie rozmowy