Oczywiście. Te dokumenty były już niepotrzebne.

sprawy ich syna bynajmniej nie z dobroci serca. Sandy podejrzewała, że facet bierze pięćset dolarów za godzinę, a stan jego konta powiększa się nawet wtedy, kiedy ten elegant wsuwa ich szarlotkę. Nie wiedziała, jakim cudem mu zapłacą. Nie miała pojęcia, co o ich sytuacji finansowej naopowiadał Shep, żeby go tu zwabić. Wiedziała tylko, że mąż wierzył w Avery’ego Johnsona. Johnson nie miał sobie równych, a Shep uważał, że jego dzieci muszą dostawać wszystko najlepszej jakości. Takie było wyobrażenie szeryfa O’Grady’ego o roli ojca, co z jednej strony wściekało Sandy, a z drugiej łamało jej serce. – Może pani być spokojna. Nie pozwolę, by ława przysięgłych choć przez chwilę pomyślała, że państwa syn jest winny. – Avery znowu uśmiechnął się krzepiąco. – Ale nie występujemy jeszcze przed ławą przysięgłych. Za sześć miesięcy będę pertraktował w sprawie przyszłości Danny’ego z Charlesem Rodriguezem i sędzią Matthewsem, który, mówiąc szczerze, jest beznadziejnym starym prykiem i gdyby mógł, wprowadziłby z powrotem do szkół kary cielesne. On z pewnością nie wątpi w winę waszego syna i uważa, że chłopak powinien za to wisieć. Na szczęście prywatne opinie Matthewsa nie mają na tym etapie większego znaczenia. Zastanowimy się tylko, który sąd przejmie sprawę. Muszę więc udowodnić, że bez względu na to, czy Danny jest winny, czy nie, będzie lepiej i dla samego podejrzanego, i dla całej społeczności, jeśli proces odbędzie się w sądzie dla nieletnich. – Bo nawet jeśli Danny jest masowym mordercą, z czasem zostanie w cudowny sposób uleczony? http://www.poradniapsychologiczna.info.pl/media/ skronie, czując narastający ból głowy, który w ostatnich dniach właściwie nigdy nie mijał. Jak na zawołanie zadzwonił telefon bezprzewodowy, który leżał na kuchennym blacie. - Nareszcie - mruknął Quincy i podniósł słuchawkę. - Halo. Cisza. Dziwne odgłosy w tle, jakby metal uderzał o metal. - Proszę, proszę! - odezwał się głos. - On sam, we własnej osobie, Quincy zmarszczył brwi. Ten głos kojarzył się z czymś z przeszłości. - Kto mówi? - Nie pamiętasz mnie? Już myślałem, że jestem waszym loco simpati¬ co. No, rozczarowujecie mnie, chłopcy federalni. Nagle głos skojarzył mu się z nazwiskiem. - Skąd masz ten numer? - spytał ostro Quincy, ale w tym samym mo¬ mencie dłonie zaczęły mu się pocić. Zerknął w stronę panelu systemu alar¬

zmylenia policji. Żeby stworzyć pozory, że nie chodziło o Melissę Avalon. Tylko że... – Tylko że Danny przez przypadek zabił dwie dziewczynki – dodał cierpko Luke. Otworzył usta, żeby powiedzieć coś więcej, ale rzucił tylko: – Cholera. Rowerzysta był już przed domem Shepa. Zwolnił. Zmienił pozycję. Plecak zsunął się... Luke sięgnął do klamki w chwili, gdy Rainie próbowała wydostać się od swojej strony. Poniewczasie zdała sobie sprawę, że drzwiczki się zablokowały. Byli teraz z Quincym Sprawdź Mary, zastanówmy się nad tym. Amanda przez chwilę zabawia się w barmankę. Mówisz, że przyjechała najpóźniej o dziesiątej, a wyszła dopiero o wpół do trzeciej. To znaczy że wzmocnioną colę piła przez co najmniej cztery i pół godziny. Nie zauważyłaś tego? - Nie - odpowiedziała natychmiast Mary. Teraz jej głos brzmiał pewnie. - Z Mandy tak już bywało - ciągnęła. - Bez względu na to, ile wypiła, wyglądała normalnie i normalnie funkcjonowała. Jeszcze kiedy pracowałyśmy razem, przechwalała się swoimi możliwościami. Wierzyliśmy jej. Nigdy nie myśleliśmy... Nigdy byśmy nie pomyśleli, że miała jakiś problem. - Więc jej wstąpienie do AA było dla ciebie zaskoczeniem? - Tak. Chociaż później nabrało to sensu, kiedy już zastanowiliśmy się nad dawnymi wydarzeniami. Zdarzały się noce, kiedy po zakończeniu pracy siedziała przy barze i bywało, że przed wyjściem do domu wypijała osiem