Otworzył oczy i spojrzał na nią nieprzytomnie.

— Pan Fowler to bardzo grzeczny i hojny pan — powiedziała pani Toller pogodnie. — No i w ten sposób, dzięki jego staraniom, pani małżonek mógł pić, ile chciał, a drabina została przystawiona akurat w tej samej chwili, gdy pan wasz odjechał? — Ma pan rację, proszę pana, tak się to stało. — Moim zdaniem, powinniśmy panią przeprosić, pani Toller — powiedział Holmes — bowiem pani nam wyjaśniła to, co było dla nas zagadką. Ale oto zbliżają się miejscowy chirurg i pani Rucastle, toteż uważam, Watsonie, że powinniśmy towarzyszyć pannie Hunter w powrotnej drodze do Winchester, wydaje mi się bowiem, że nasze locus standi jest obecnie raczej wątpliwe. W ten oto sposób została rozwiązana tajemnica ponurego domostwa z kępą czerwonych buków przed frontowym wejściem. Pan Rucastle wyzdrowiał, ale odtąd był już zawsze człowiekiem załamanym, żyjącym jedynie dzięki troskliwej opiece oddanej mu żony. Mieszkają stale w swym dworze wraz z dawną służbą, która prawdopodobnie sporo wie o przeszłości pana Rucastle, w związku z czym trudno mu się z nią rozstać. Pan Fowler i panna Rucastle, po uzyskaniu specjalnego zezwolenia, pobrali się w Southampton nazajutrz po dokonaniu ucieczki. Pan Fowler jest obecnie urzędnikiem państwowym, piastującym urząd na Wyspie Mauritiusa. Co do panny Violetty Hunter, jak tylko przestała być ośrodkiem jednego z problemów, mój przyjaciel Holmes, ku mojemu rozczarowaniu, stracił wszelkie zainteresowanie dla jej osoby. Obecnie jest kierowniczką prywatnej szkoły w Walsall i podobno osiągnęła w pracy duże powodzenie. ENOCH SUZANNE GUWERNANTKA Kay Zerby Carol Zukoski Helen Kinsey Jimowi Drummondowi Uczyliście, inspirowaliście, dzieliliście się radością ze zdobywania wiedzy, poznawania literatury i życia. Moim nauczycielom z miłością i wdzięcznością. 1 Lucien Balfour, szósty earl Kilcairn Abbey, stał oparty o jedną z marmurowych kolumn znajdujących się przed wejściem do Balfour House, ćmił cygaro i obserwował gromadzące się chmury burzowe. - Czuję, że zbliża się coś niedobrego - mruknął do siebie. Niebo nad zachodnim Londynem było ciemne i posępne, ale to nie burza psuła http://www.podloga-drewniana.biz.pl Chciała nawet prosić Glorię, żeby... - Liz? Ocknęła się z zamyślenia. Przy ladzie stała pani Reece, jedna z niewielu świeckich nauczycielek u niepokalanek. Liz nie słyszała nawet, kiedy weszła. Wyprostowała się, speszona, że profesorka przyłapała ją na bujaniu w obłokach. - Dzień dobry, pani Reece. Mogę w czymś pomóc? - Wyglądasz tak, jakbyś była myślami tysiące mil stąd - zauważyła z uśmiechem nauczycielka. Liz spąsowiała. - Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. - Nic się nie stało. - Pani Reece położyła przed Liz teczkę z dokumentami. - Możesz zrobić mi ksero z tych papierów? Posegreguj je później i zepnij spinaczem. - Zaraz się tym zajmę. Liz zapisała polecenie w swoim zeszycie, wzięła teczkę i przeszła do kserokopiarki. Miała już kończyć kopiowanie, kiedy w pojemniku zabrakło papieru. W tej samej chwili usłyszała głos Bebe dochodzący z korytarza; dziewczyna musiała stać tuż obok uchylonych drzwi sekretariatu. - Ostrzegałam ją - mówiła. - Powiedziałam, że jeszcze mi zapłaci za tamtą historię i wreszcie się doczekałam. Nie przepuszczę okazji. Serce Liz zabiło mocniej. Gloria. Bebe na pewno mówi o Glorii...

- Pewnie ją bardzo kochał, skoro to dla niej zrobił. Hope wymieniła z przyjaciółkami znaczące spojrzenia. - Albo i nie - mruknęła Katey pod nosem. Klarę pożerała ciekawość, lecz nie chciała tego okazać. - Bryce i Diana przed ślubem znali się bardzo krótko. Spędzili ze sobą pewnie tylko jedną noc - powiedziała Hope. Jak ze mną, pomyślała Klara. Jednak Bryce ożenił się z Dianą. Nie chcąc dłużej rozmawiać na ten temat, wstała. - Muszę nakarmić Karolinę. Może przygotuję lunch dla wszystkich? - zaproponowała. Kobiety wymieniły między sobą spojrzenia, lecz tego nie zauważyła. Sprawdź - Pospiesz się - szepnęła wśród pocałunków, zsuwając mu spodnie. - Potrzebujemy zabezpieczenia - powiedział, sięgając do nocnego stolika. - Nie. - Klara rzuciła na podłogę bluzkę i stanik. - Zaufaj mi - dodała, widząc, że się waha. Przywarła do jego nagiej piersi. - Gotów jestem położyć cię na plecach i... Klara przesuwała dłonią po jego ciele niżej i niżej. Wzięła w usta sutek jego piersi i zaczęła ssać. Pieszczotą ręki doprowadzała go niemal do eksplozji. Zamknął ją w uścisku, chwycił za pośladki, wsunął kolano między jej uda i przyparł ciałem do łóżka. - Pragnę cię - powiedziała, wzmagając pieszczoty. - Jeszcze nie - rzucił schrypniętym głosem i oderwał jej dłoń od swojego ciała. Klara odpowiedziała gorącymi pocałunkami, co tylko spotęgowało pożądanie. Pieścił jej piersi dłońmi i językiem, potem rozsunął jej nogi, by wśliznąć się między nie. W oczekiwaniu na spełnienie Klara pomyślała, że jej uczucia do Bryce'a to coś więcej niż namiętność jednej nocy. Wzięła jego twarz w obie ręce, koniuszkiem języka przesunęła mu po wargach. Potem wsunęła go głęboko w usta Bryce'a i wróciła do gorących pieszczot dłonią. Czuła, że drżał, gdy podniecenie sięgało zenitu. Pchnął ją na łóżko. Położył się obok. Usiadła na nim i pozwoliła, by wniknął w jej ciało. Zakołysali się w zgodnym rytmie. Rozkosz pozbawiała ich oddechu. - Och, Bryce! - jęknęła, gdy oboje doznali orgazmu.