– Ja panu, łaskawco, będę zadawał pytania. A pan niech odpowiada wyraźnie, niczego nie

wypadało, ale od razu sama siebie zawstydziła: miała przed sobą nie mężczyznę, tylko biednego moribunda. Już nie zadzierzystego szczeniaka, co poszczekiwał kiedyś na pobłażliwego ojca Mitrofaniusza, ale raczej porzuconego wilczka – niekarmionego, głodnego, sparszywiałego. – Łaskocze – powiedział Aleksy Stiepanowicz i znowu zachichotał. – Złaź, Aloszeńka, zejdź tutaj – poprosiła Polina, chociaż przedtem była z Lentoczkinem na „pan”. Ale dziwnie byłoby robić sobie ceremonie z chłopczykiem o zmąconym umyśle, do tego jeszcze gołym. – No, no, chodź. – Polina Andriejewna wyciągnęła do niego obie ręce. – To ja, siostra Pelagia, poznałeś? Poprzednio Aleksy Stiepanowicz i duchowa córa przewielebnego zdecydowanie za sobą nie przepadali. Raz czy dwa zuchwały młodzieniec próbował nawet zażartować sobie złośliwie z zakonnicy, ale natrafił na nieoczekiwanie silny opór i od tej pory udawał, że nie zwraca na nią uwagi. Teraz jednak nie było co wspominać dawnej zazdrości ani starych, niemądrych porachunków. Serce Poliny Andriejewny pękało z żalu. – Masz, popatrz, co ci przyniosłam – łagodnie jak do dziecka powiedziała młoda kobieta i zaczęła wyjmować z wiszącego na szyi ręcznej roboty woreczka tarteletki, kanapeczki i pierożki mignon, zręcznie zgarnięte z talerza podczas kolacji. Okazało się, że nie taki znów wilczy apetyt miał gość doktora Korowina. Obnażony faun łapczywie wciągnął nosem powietrze i skoczył w dół. Nie utrzymał się na nogach, zachwiał się, upadł. http://www.optyktwojeoczy.pl w tym celu zabrał ze sobą z Zawołżska zdjęcia. Matwiej Bencjonowicz oglądał je z uprzejmym zainteresowaniem. O żonie powiedział: – Miła twarz, tylko bardzo poważna. Dzieci też mu się spodobały. – Masz, ojcze, czarujące maleństwa – powiedział. – I jak dużo. Nawet nie wiedziałem, że osobom stanu zakonnego pozwala się mieć dzieci. Szkoda, ja nie mogę mieć dzieci, ponieważ jestem umysłowo chory. Prawo zabrania umysłowo chorym zawierać ślub, a jeśli ktoś już zawarł, to taki ślub uznaje się za nieważny. Wydaje mi się, że ja też przedtem byłem żonaty. Coś takiego sobie przypo... Wtem rozległo się ostrożne stukanie i w drzwiach pojawiła się piegowata twarz Poliny Andriejewny – bardzo nie w porę. Władyka zamachał ręką na swoją córę duchową: idź sobie, nie przeszkadzaj – i drzwi się zamknęły. Ale chwila minęła, Berdyczowski nie wdał się we wspomnienia – zagapił się na karalucha, który powoli pełzł po nocnym stoliku. Mijały minuty, godziny. Zaczęło zmierzchać. Zapadł zmrok. W pokoju zrobiło się

że jesteś trzeźwa. Pociągnął kolejny łyk piwa. Chyba naprawdę go potrzebował. Butelka była już prawie pusta. Kelnerka, która wyrosła jak spod ziemi, zapytała, czy nie podać mu następnej. Quincy zawahał się. Jego oczy zdradzały, że ma ochotę jeszcze się napić, ale pokręcił głową. – Dziwię się, że nie szukałeś pocieszenia w whisky – skomentowała Rainie. – Szukałem. Przez tydzień. Potem musiałem przestać. Jak na ironię, Amanda zginęła Sprawdź I wskazał fotograficzny portret zawołżskiego gubernatora na przeciwległej ścianie, do której było jakieś piętnaście kroków. – To już nie „cień jakiś”, tylko akurat sam Orędownik Wasilisk?! – ryknął biskup na mnicha swoim gromowym głosem i za gęstą brodę garścią się chwycił, co było u niego znakiem narastającego rozdrażnienia. – Dobrze mówi Witalis! Wy, czerńcy, gorsi od przekupek z bazaru jesteście! Od tych groźnych słów Antipa wciągnął głowę w ramiona i więcej mówić nie mógł, tak że z pomocą musiała mu przyjść Pelagia. Poprawiła swoje druciane okularki, schowała pod chusteczkę nieposłuszny kosmyk rudych włosów i odezwała się z wyrzutem: – Sam, władyko, mówisz zawsze, że szkodliwe są pospieszne wnioski. Warto by dosłuchać świętego ojca, nie przerywając. Antipa przestraszył się jeszcze bardziej, pewien, że od takiej zuchwałości archijerej dopiero we wściekłość wpadnie, ale Mitrofaniusz na siostrę się nie rozzłościł i gniewny blask