poważnie wątpiła, by Diaz kiedykolwiek w życiu kogoś przeprosił.

pragnęła tylko, by nigdy się nie rozdzielali. Zdrowy rozsądek kiedyś powróci, tego była pewna. Może za kilka minut. Może jutro. Do tego an43 303 czasu chciała czuć Diaza w sobie. Chciała raz jeszcze poczuć to, co eksplodowało w niej przed chwilą, choć nie była pewna, czy sama zdoła zebrać tyle energii, by zrobić to i przetrwać. - Jeszcze - mruknęła. Nie mogła przecież tego nie powiedzieć. Z nową siłą objęła mężczyznę nogami i ramionami, zamknęła w uścisku mięśni jego wiotczejącą męskość. Diaz zaśmiał się w odpowiedzi tym swoim niskim, lekko zachrypniętym głosem. Poczuła ciepło jego oddechu we włosach. - Nie mam już szesnastu lat - chyba wciąż trochę brakowało mu oddechu. - Musisz dać mi kilka minut. Jednak nie wyszedł z niej, opadł na nią nieco ciężej, jakby wreszcie relaksując się ostatecznie, i wtulił w Millę tak, by wciąż pozostawać wewnątrz. - To chyba trwało nie dłużej niż piętnaście sekund - westchnął. - U mnie krócej - mruknęła w odpowiedzi, zamykając oczy i http://www.operacje-plastyczne.org.pl/media/ równowagę. Wszystko działo się zbyt szybko: nie zdążyła nawet wrzasnąć, a już oboje spadali w rozszalały nurt lodowatej górskiej rzeki. - 19 - Woda była potwornie zimna, a poza tym głębsza, niż Milla się spodziewała. Nurt pociągnął ją bez litości, pchnął pod powierzchnię, miotał ciałem kobiety niczym bezwładną szmacianą lalką. Instynktownie zaczęła poruszać nogami, odpychać się od wody, starając się płynąć z prądem, zamiast z nim walczyć. Jakby w nagrodę potok wyrzucił ją na powierzchnię. Milla nerwowo, zachłannie zaczerpnęła powietrza; włosy przylepiły się jej do twarzy, zasłaniając oczy. Zdawało się jej, że słyszy odległy krzyk, potem prąd cisnął ją znowu w dół, ku dnu. Coś

Myślałam, że pewnie lubiłby takie różne fajne kamyczki. Przecież chłopcy zawsze je zbierają, rzucają, noszą w kieszeniach. Teraz chyba jest już na to za duży. Ale i tak czasem, gdy zobaczę jakiś niezwykły kamień, to go zabieram. Ot, przyzwyczajenie. an43 Sprawdź - Domyślam się - chrząknęła pani Edge, patrząc na czerwoną bliznę szpecącą szyję córki. - Co to za ślad? Milla bezwiednie dotknęła blizny. Nie była duża ani specjalnie brzydka, z czasem może zupełnie zniknąć. Ale mama i tak będzie się martwić. - Blizna po cięciu - powiedziała wreszcie. - Widzę. Co ty, goliłaś się? Milla uśmiechnęła się i poddała: - Nie. Zrobiła mi to pewna kobieta. Należała do szajki kidnaperów. Zajmowała się porwanymi dziećmi, zanim można je było samolotem wywieźć z Meksyku. an43 249