- Pamietam... wszystko sobie przypomniałam -

spotkanie. Prychnął z niedowierzaniem i wlepił w nią swoje zimne, surowe oczy, które niemo oskarżały ją o kłamstwo. - No, dobrze, przystąpmy do rzeczy - powiedział, obrzucając spojrzeniem malutki, ciasny pokój i stojącą na stoliku zakorkowaną butelkę tequili. - Skoro Caleb Swaggert nie żyje, to pewno będzie pani chciała podpisać umowę ze mną. A więc o to mu chodziło. - Możliwe. - Co? - Szybko odwrócił głowę i przeszył ją zimnym spojrzeniem. - Proszę posłuchać, oczekuję takiej samej umowy, jaką dała pani Swaggertowi. W zamian dostaje pani moją wersję zdarzenia. - Pańskie zeznanie już figuruje w publicznych rejestrach, podczas gdy pan Swaggert zmienił swoje, narażając się wypadku do dziś nie zostały wyjaśnione (przyp. tłum.). 157 na zarzut krzywoprzysięstwa. Nie dam panu ani centa, dopóki nie uzyskam od pana zapewnienia, że ma pan coś do dodania, coś nowego, i nawet gdyby tak było, muszę jeszcze porozmawiać z redakcją magazynu. - Hej, odsiedziałem swoje. Spędziłem osiem lat w więzieniu za zbrodnię, której nie popełniłem, więc niech mnie pani nie wkurwia. - To pan niech mnie nie wkurwia. Posłuchajmy, co ma pan do powiedzenia, nieoficjalnie. Jeżeli zdecyduję, że warto zapłacić za pańską relację i wydrukować ją, zadzwonię do magazynu. - Wytrzymywała jego spojrzenie i ani na moment nie dała po sobie poznać, że w środku trzęsie się jak galareta. Zaskoczony uniósł brew. Wykrzywił usta. http://www.olejekkokosowy.net.pl/media/ - I omal nie zginął. Rąbnął w drzewo, zgadza się? - To wszystko jest przecież w raporcie - odparł poirytowany. Nie podobała mu się ta kobieta; była zbyt gładka, zbyt skoncentrowana na sobie. - Ale w szkole średniej byliście przyjaciółmi. 110 - Nie byliśmy przyjaciółmi. Graliśmy w tej samej drużynie futbolowej, kiedy on był w szkole. - Zaczynała porządnie działać mu na nerwy. Popatrzył na nią ze złością. Nawet nie drgnęła jej powieka. - Z tego co wiem, interesowaliście się tą samą dziewczyną. - To nie była przypadkowa uwaga. Ona cały czas do tego zmierzała. - Shelby Cole. Sędzia Jerome... hm, zdaje się, że w tych okolicach mówią o nim Red. Tak czy owak, obaj spotykaliście się z córką sędziego Cole’a. Już i tak nieźle wkurzony, Nevada wybuchnął: - Przez pewien czas umawiałem się z Shelby. - A Ross? - zagadnęła.

Cissy, Tom i Eugenia stali nad nia, robiac mnóstwo zamieszania. - Och... - Nie była w stanie wydobyc z siebie głosu. Wszystko ja bolało. - Ju¿... ju¿ mi lepiej... - skłamała, z trudem wypowiadajac te słowa. - Karetka ju¿ jedzie - oznajmiła Carmen. Sprawdź dzielnicy czesciej pojawiały sie patrole. Cissy nigdzie nie bedzie wychodziła sama. Lars mo¿e ja zawozic do szkoły i na lekcje jazdy konnej i przywozic z powrotem. Przez cały czas ktos powinien pilnowac Jamesa. Cały czas, dwadziescia cztery godziny na dobe. - Jego twarz była blada jak sciana, wydawał sie naprawde zaniepokojony. - Nikt nie skrzywdzi moich bliskich. - Amen - potwierdziła Eugenia. - Musze sie napic. - Alex wstał od stołu. - Mamo? - Mo¿e rzeczywiscie... kieliszeczek brandy. To wszystko jest takie... takie okropne... o Bo¿e, moje klucze! - Eugenia pobladła. - Moje klucze gdzies zgineły. Myslicie, ¿e mógł je zabrac ten ktos, kto dostał sie do domu?