wstał. – Wywary piję, kaszki nudne zajadam, tym żyję.

Przeklinając sam siebie za źle wybraną legendę, policmajster zaczął fantazjować i odpowiadać na milion różnych idiotycznych pytań. Przejść do rzeczy wciąż w żaden sposób mu się nie udawało. – Tak, pracuję w banku – odpowiedział. – Wołżańsko-Kaspijskim. Jako starszy biuralista. – Aha, biuralista. – Donat Sawwicz westchnął, wyjął papierosa ze złotej papierośnicy z brylantowym monogramem, zdmuchnął z niej drobinkę tytoniu. – A skąd u pana ten odcisk wokół szyi? O, tutaj. Takie coś powstaje u wojskowych od stałego kontaktu z kołnierzem munduru... Albo u żandarmów. Czort, nie doktorek! Przez bitą godzinę znęcał się, zmuszał do wymyślania najrozmaitszych bzdur o wietrznej ospie, którą przeszedł w dzieciństwie ubóstwiany siostrzeniec, i o jego onanistycznych skłonnościach, a doskonale wszystko wiedział! Pułkownik Lagrange uśmiechnął się dobrodusznie i rozłożył ręce, jakby oddając należny hołd przenikliwości rozmówcy. Znów trzeba było zmieniać taktykę. – Nno tak, doktorze Korowin. Na plewy się pana nie weźmie. Ma pan zupełną rację. Nie jestem biuralistą Czerwiakowem. Jestem zawołżskim policmajstrem, nazywam się Lagrange. Rozumie pan przecież, że człowiek o mojej pozycji drobiazgami nie będzie się zajmował. Przybyłem tu w sprawie nadzwyczajnej wagi, choć w charakterze nieoficjalnym. Rzecz jest związana... – Z pewnym mnichem, który jakby nigdy nic spaceruje po wodzie i straszy nocami głupich poczciwców – podchwycił przebiegły doktor, wypuszczając kółeczko dymu. – A http://www.olejekkokosowy.net.pl Prolog Pojawia się Wasilisk ...kilkoma długimi krokami podszedł do zakonnicy. Wyjrzał przez okno, zobaczył spienione konie, rozchełstanego czerńca i groźnie zmarszczył krzaczaste brwi. Pelagia zameldowała przewielebnemu półgłosem: – Zawołał do mnie: „Mateczko, nieszczęście! On już tu jest! Gdzie władyka?” Przy słowie „nieszczęście” Mitrofaniusz ze zrozumieniem pokiwał głową, jakby dziś, tego bezmiernie długiego dnia, który w żaden sposób nie chciał się zakończyć, nie liczył na nic innego. Skinął palcem na oberwanego, zakurzonego zwiastuna (samo jego zachowanie, a także wykrzyczane przezeń słowa świadczyły jasno, że ów mnich, który przyleciał tu nie wiadomo skąd, jest właśnie zwiastunem, i to z tych niedobrych): ano wejdź tu na górę. Krótko, ale głęboko, do ziemi prawie, pokłoniwszy się biskupowi, czerniec rzucił wodze i popędził do gmachu sądu, roztrącając wychodzącą po procesie publiczność. Widok sługi

17 Czwartek, 17 maja, 13.28 Spotkali się z Richardem Mannem w jego gabinecie. Policja zakończyła już badanie miejsca zbrodni i pracownicy mieli znów prawo wstępu na teren szkoły. Mann dał Quincy’emu do zrozumienia, że nie może mu poświęcić wiele czasu. Musi zająć się zaległą papierkową robotą. Na Rainie zrobił wrażenie człowieka głęboko przygnębionego. Miał bladą Sprawdź nie pomylił się co do chłopaczka. Wezwał do siebie Berdyczowskiego i siostrę Pelagię i przeczytał im całą epistołę na głos, chociaż od czasu do czasu krzywił się na niemożliwie rozbuchany styl. * * * Pierwszy list Aleksego Stiepanowicza Do najdostojniejszego arcybiskupa Turpina od jego wiernego paladyna, wysłanego na bój z czarnoksiężnikami i Saracenami O pasterzu nad podziw mądry i surowy, O postrachu zastarzałych zabobonów, Gwiazdo wiary, miłości i dobra, Obrońco sierot, pysznych prześladowco! Do stóp Twych składam dzisiaj najpokorniej Opowieść mą niewymyślną i prostą.