– Ależ skąd!

zwierzątka. Powąchają i pójdą sobie. Tu przypomniała sobie szczury obwąchujące Horodniczego11 i pocieszyła się dodatkowo takimi rozważaniami: myszy to nie szczury, na ludzi się nie rzucają, nie gryzą. Właściwie to nawet zabawne. One też straszliwie się boją, przecież ledwie pełzną, jak liliputy po związanym Guliwerze. Ze skroni spłynęła kropla zimnego potu. Najodważniejsza mysz dotarła całkiem blisko. Oczy na tyle oswoiły się z ciemnością, że więźniarka obejrzała gościa ze wszystkimi szczegółami, aż do krótkiego, obgryzionego ogonka. Wstrętne zwierzę połaskotało wąsikami podbródek racjonalistki i rozum natychmiast skapitulował. Uwięziona rzuciła się całym ciałem i dławiąc się krzykiem, przeturlała z powrotem na środek ładowni. Uwolniło ją to od myszy, ale za to znów nasunęła się rogoża. Lepiej już tak – powiedziała sobie porwana, wsłuchując się we wściekły stukot serca. Niestety, nie minęło nawet pięć minut, gdy po workowatej tkaninie, wprost nad twarzą, znów zaszurały maleńkie, chwytne pazurki. Polina Andriejewna wyobraziła sobie, co będzie, jeśli tamta, z kusym ogonem, przedostanie się do wnętrza tobołu, i szybko przeturlała się z powrotem do ściany. Leżała, wciągając nozdrzami powietrze. Czekała. 11 Postać z Rewizora Gogola. W pierwszej scenie sztuki opowiada, że śniły mu się dwa ogromne szczury (przyp. tłum.). A wkrótce znów wszystko się powtórzyło: pisk, potem ostrożny marsz po piersi. Znów http://www.okulistarastenska.pl żałoba po pani życiu? Polina Andriejewna roześmiała się, doceniwszy oczytanie Korowina, ale Lidia Jewgieniewna cytatu z nowomodnej sztuki, zdaje się, nie rozpoznała. – Noszę żałobę, bo na świecie nie ma już prawdziwej miłości – odpowiedziała posępnie młoda dama, siadając do stołu. Uczta w samej rzeczy była zachwycająca, doktor powiedział prawdę. Polina Andriejewna, która w ciągu dnia zdążyła się przegłodzić, oddała sprawiedliwość i tarteletkom z przecieranymi karczochami, i pierożkom mignon z cielęcym sercem, i maleńkim canapes royals – jej talerz, który w czarodziejski sposób opustoszał, znów wypełnił się przekąskami i wkrótce na nowo był pusty. W czymś jednak Korowin mimo wszystko się omylił: panie najwyraźniej nie przypadły sobie do gustu. Zauważało się to zwłaszcza w zachowaniu pani Lidii. Ledwie umoczyła wargi w

uzbroiła się w ołówek i na arkusiku papieru zaczęła wypisywać najrozmaitsze przemyślne zwroty w rodzaju „grodenapl. płaszcz ecossais, tripowy peplos, wełn. pelerynka” i inne podobne. Wykonawszy tę pracę badawczą możliwie najstaranniej i straciwszy na nią co najmniej dwie godziny, Pelagia odwiedziła najlepszy nowogrodzki magazyn z konfekcją „Dubois et Fils”, gdzie wydała subiektowi zadziwiająco dokładne i szczegółowe polecenia, przyjęte z Sprawdź Samotnik, cały czas spędza w pracowni komputerowej, nie radzi sobie na boisku. Nie znalazłem jeszcze nauczyciela, który umiałby powiedzieć cokolwiek o jego przyjaciołach. Jeśli dorzucić do tego fakt, że ojciec chłopaka cierpi najwyraźniej na kompleks boskiej władzy, w domu ustawicznie dochodzi do awantur, a mały Danny posługuje się myśliwską strzelbą, odkąd wyrósł z pieluch... Do diabła, może selekcja ocaliłaby przed nim szkołę. Wygląda na to, że to była tylko kwestia czasu. Quincy pokręcił głową. – Nie sądzę, żeby metoda selekcji psychologicznej na wiele się zdała w przypadku Danny’ego. To dobry uczeń, grzeczny dla nauczycieli, pilny w nauce. Nie słyszałem o maltretowaniu zwierząt, ani nawet o fascynacji ogniem. Danny jest wściekły. Ale to nie dowód, że ma skłonności zabójcze. – Zrobił to – powiedział z przekonaniem Sanders. – Conner złapała go niemal na gorącym uczynku, z bronią w ręku. Dwa razy się przyznał. Sprawa jest jasna. Teraz musimy