dziecko nigdy nie zobaczy świata.

wierzgała. Dlaczego? Dlaczego ja? Zastanawiała się. Gdzieś z oddali docierał głos: – Rico! Daisy! Malutki! Cicho! – To sąsiad uciszał psy. Ale nie słuchały, ujadały bez przerwy. Shanę ogarniał mrok. Usiłowała jeszcze raz zaczerpnąć tchu, a potem noc uśmierzyła jej ból. Rozdział 22 Dzień był ciepły. Od Pacyfiku ciągnęła lekka bryza. Bentz wrócił do Santa Monica i przechadzał się po molo. Zwolnił tam, gdzie zgodnie z tym, co zapamiętał, Jennifer wskoczyła do morza. Przeszył go dreszcz, gdy spojrzał w dół, wyobraził sobie jej postać w atramentowej wodzie, jej bladą, poznaczoną niebieskimi żyłkami skórę i czerwoną sukienkę otaczającą ją szkarłatną chmurą. Zamrugał. Oczywiście, że jej tu nie ma; woda mieniła się w blasku słońca. Zadzwoniła jego komórka. Wyświetlacz poinformował, że dzwoni Jonas Hayes. Z prywatnego telefonu. – Bentz – rzucił do słuchawki, ciągle wpatrzony w morze. Bolała go noga, bardziej po tej nocnej kąpieli. Wiek dawał mu się we znaki, choć za żadne skarby nie przyznałby się do tego. A Olivia uważa, że jest na tyle młody, by poradzić sobie z trudami ojcostwa. Gdyby go teraz zobaczyła, gdyby widziała, jak kusztyka po molo i widzi duchy w wodzie... http://www.ogrodymody.com.pl wystawił czarny nos. – Co powiedziała? – Bentz nie dawał za wygraną. – Że pakuje się w kłopoty. On, czyli ty, jak się domyślam, bo mówiła o tobie per RJ. I powiedziała, że doszło do kolejnego morderstwa. Myślałam, że chodzi o Shanę. – Raczej nie. Pewnie chciała się pochwalić zabiciem Lorraine. Cholera, nie rozumiem, o co jej chodzi. – Ani nikt inny, ale zrozumiesz. Kiedy chwytasz trop, nie odpuszczasz. – O której zadzwoniła? – Po północy, mniej więcej za kwadrans pierwsza. Siedziałam do późna, oglądałam film. – Wystukała kilka klawiszy na telefonie, sprawdziła coś na wyświetlaczu i ponownie podniosła słuchawkę do ucha. – Tak, dwunasta pięćdziesiąt dwie. Rano zadzwonię do operatora telefonicznego, może uda mi się ustalić, skąd dzwoniła, choć to numer zastrzeżony. – Dobry pomysł, ale i tak uważam, że powinnaś się stamtąd wynieść.

Bentz szczękał zębami z zimna. Wóz patrolowy zatrzymał się przy krawężniku, wysiadło z niego dwóch policjantów. – Jest w szoku – stwierdził starszy facet z cygarem. Bentz pokręcił głową i uniósł rękę, by uciąć wszelkie dalsze spekulacje. – Nie, naprawdę, tylko mi zimno. Do cholery, naprawdę widziałem, jak kobieta skoczyła z molo! Sprawdź chcesz, do cholery? – Porozmawiać. – Ach, tak. – Przewiercała go spojrzeniem pełnym niedowierzania. Była szczupła, żeby nie powiedzieć chuda, beżowa spódniczka i sweter niemal zwisały z kościstej sylwetki. – Naprawdę myślisz, że uwierzę, iż po dwunastu latach wpadasz na taką sobie zwykłą pogawędkę? Litości. Gdzie szczotka, do cholery? – Weszła do składziku, wróciła ze zmiotką i szufelką. – Chcesz pogadać? – Mruknęła pochylona nad szczątkami żarówki. – Niby o czym? – O Jennifer. – Boże drogi, dlaczego? – Wstała gwałtownie, spojrzała na Bentza, jakby przyleciał z Jowisza. – Co ci to teraz da? Biedaczka. Do galerii weszła potencjalna klientka. Bentz widział ją przez szczeble poręczy. Siwa pani w okularach w czerwonych oprawkach, które komicznie zsunęły się na czubek nosa, z grymasem na twarzy, w białych spodniach rybaczkach i białej koszulce. Pospacerowała