– Z rewolweru Danny’ego.

najbardziej podniecające sceny zaczęły mu się zacierać w pamięci. Potrzebował czegoś więcej. Wszystkie plany udało mu się zrealizować, ale emocje słabły. Wyglądało na to, że był zbyt sprytny (słyszysz, staruszku?). Gliny tańczyły, jak im zagrał, i jeszcze dziękowały za akompaniament. Potrzebował większego wyzwania, bardziej pasjonującej sprawy, godniejszego przeciwnika. Musiał rozszerzyć pole gry. Bakersville trafiło mu się niespodziewanie, jak cholerna nocna polucja. Idealne miejsce, idealny cel, idealna banda gliniarzy, którzy ruszą jego tropem. Wreszcie dobrze się bawił. Szef twardziel opłakujący syna. Inteligentna, ładna policjantka, całym sercem oddana swemu miastu. A teraz jeszcze agent specjalny Pierce Quincy. Najlepszy z najlepszych z Quantico. Wreszcie gra warta ryzyka. I dobrze, bo jeśli o niego chodziło, nie zamierzał już więcej wystawiać jednoaktówek. Emocje dopiero się zaczynały. Pamiętasz, co czułaś, naciskając spust, Lorraine Conner? Wciąż śni ci się po nocach eksplodująca głowa matki? Któregoś dnia będę chciał o tym usłyszeć. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj musiał pojechać do Portland. Miał jeszcze dużo do zrobienia. Gdy Becky O’Grady zasnęła pierwszy raz, śniło jej się, że znowu jest w szkole. Stoi na korytarzu i krzyczy: „Zły potworze, zostaw mojego brata! Nie krzywdź Alice i Sally!” http://www.oczyszczanie-organizmu.net.pl/media/ Abe Sanders podbiegł do Quincy’ego, kiedy tylko wóz Luke’a zatrzymał się przed domem Rainie. Technicy policyjni w poszukiwaniu śladów wyrywali deski z podłogi werandy. Podwórze oświetlały gigantyczne reflektory, a mężczyźni w granatowych kurtkach przeczesywali teren cal po calu z latarkami w rękach. Quincy widział tę scenę setki razy, ale wciąż wydawała mu się zupełnie surrealistyczna. Nigdy dotąd nie był u Rainie. Nic więc nie powinno mu się tutaj z nią kojarzyć. Jednak kiedy spojrzał na strzeliste sosny, natychmiast stanęła mu przed oczami i zdjął go nagły ból. Jej bezbronne oczy, dumnie uniesiona głowa. Tyle niedokończonych spraw. Musiał wyciągnąć rękę, żeby nie stracić równowagi. Po chwili całym wysiłkiem woli zdołał powrócić do rzeczywistości. – Znaleźli coś? – zapytał Sandersa. – Tak, pod werandą. Quincy ruszył za detektywem. Natknęli się na Shepa. – Stał skulony z zimna, z brodą

– Rainie... – zaczął. – Jestem dużą dziewczynką, Luke – powiedziała. – Dam sobie radę. Odłożyła słuchawkę. Robiło się późno, nie miała czasu. Wyszła w bawełnianej bluzce pod cienką kurtką, idealnie maskującą broń. Do tego założyła dżinsy „dzwony”. Doskonałe do ukrycia zapasowej dwudziestki dwójki. Zabrała dokumenty. Potrzebowała ich, żeby dostać się do zakładu poprawczego w Cabot. Sprawdź którego wezwał przez komórkę kierowca ciężarówki. Było to o piątej pięćdziesiąt dwie. Roztrzęsiony kierowca ciężarówki zeznał, że zobaczył ciało na poboczu. Wysiadł i znalazł starszego mężczyznę, który wydawał się mart¬ wy, zabitego niedużego psa, a nieco dalej w krzakach forda explorera rozbi¬ tego o słup telefoniczny. Spod pogniecionej klapy wydobywała się para. Mężczyzna ten powiedział, że wołał do kobiety siedzącej za kierownicą, ale bez skutku. Nie dotykał jej ani nie ruszał, bo, jak wiedział, w podobnych wypadkach można tylko bardziej zaszkodzić poszkodowanemu. Kierowca ciężarówki był jeszcze na miejscu wypadku, kiedy zjawił się policjant. Zaprowadził funkcjonariusza do ciała przechodnia. Policjant stwier- 32 dził śmierć na miejscu. Potem podeszli do explorera. Policjantowi udało się jakoś wyważyć drzwi od strony kierowcy. Sprawdził puls kobiety. Ofiara