Kiedy Tempera znalazła się w swoim pokoju, kompletnie oszołomiona, poczuła się, jakby ktoś zadał jej cios w głowę. Mózg jej przestał pracować. Powoli, jakby we śnie, wyjęła obrazy spod pachy i położyła je na toaletce. Nawet kolory i piękno „Madonny w kościele” nie znaczyły teraz nic wobec wyrazu twarzy księcia, gdy zobaczył ją stojącą na schodach do wieży. Wiedziała aż nadto dobrze, co sobie wtedy pomyślał. To był koszmar. Jak on mógł w ogóle przypuszczać, że jestem zdolna do czegoś takiego, zastanawiała się. Wiedziała jednak, że istniało tylko jedno logiczne wyjaśnienie faktu jej obecności w pokoju lorda F.ustace'a, nawet jeśli jego lokator wyszedł. Służąca, usługująca damie w gościnie, wchodzi do sypialni nieżonatego mężczyzny i to o takiej reputacji, jaką miał lord Eustace! To było nie do pomyślenia! Tempera była pewna, że książę świetnie zdaje sobie sprawę, co z lorda za ptaszek, i nie będzie się trudził szukaniem dla niej usprawiedliwienia. Nie będzie też na http://www.nozoil.pl - Za dużo na ciebie spadło, prawda? - Damy sobie radę. Terapeutka pocałowała ją szybko w policzek. - W razie czego zadzwoń. O każdej porze. Proszę. - Skierowała się do drzwi. - Sama wyjdę. Przez kilka sekund Sylwia stała nieruchomo, patrząc w przestrzeń. Zza drzwi dobiegały dźwięki: w łazience na górze lała się woda, Chloe rozmawiała przez telefon. Lekkie, dziewczęce kroki na piętrze, szczekanie psa w ogrodzie... Zycie toczyło się dalej. Miała przemożną chęć położyć się i zasnąć, najlepiej na długo, ale oczywiście nie mogła sobie na to pozwolić. Tego w żadnym wypadku jej nie wolno.
zaczekała, aż dwie nauczycielki, które pojawiły się na korytarzu, dostatecznie się oddalą. - Wiesz, że ciągle jeszcze mnóstwo listów przychodzi do mamy? - I co z tego? - Znalazłam idealną rzecz. To przyszło we wtorek i odtąd cały czas zastanawiałam się, co z tym zrobić. Nie chciałam nic wcześniej mówić, Sprawdź wszystko organizować, żeby nie zostawiać ich sam na sam. Wszyscy byli dla siebie grzeczni, bo też zbyt mocno zamknęli się w sobie, by miało być inaczej. Matthew, choć szczerze współczuł pasierbicom, nie potrafił w tym wczesnym stadium zdobyć się na żaden krok, skoncentrowawszy się na własnym żalu. Dom wydawał mu się ciągle ciemny i chłodny, mimo że na zewnątrz było ciepło i świeciło słońce. Smutek przenikał go do szpiku kości, ogrom nieszczęścia i poczucie winy - to ostatnie raczej irracjonalne, jednak dostateczne, by nie mógł się go wyprzeć - przysłaniały cały świat. Pewne myśli niczym niewidzialna armia w podkutych butach tratowały mu co jakiś czas zbolałą duszę. Powinien przy niej być. Nie wolno mu było zostawiać jej samej. Gdyby został z nią w domu, to wszystko by się nie zdarzyło. Wychodził na spacery, przeważnie na wrzosowiska, brnąc przez