i patrzyła, jak Luke bawi się z małą, a Julianna zaczęła oglądać

- Nie pozwól, żeby posłano nas do więzienia. Malinda objęła chłopców i ruszyła z nimi do domu. - Na pewno nikt was nie pośłe do więzienia, kochanie -uspokoiła Dawida. Posadziła chłopców przy stole w kuchni, przygotowała kanapki i dzbanek lemoniady. Dzieci rzuciły się na to, jakby nie jadły od tygodnia. Ignorując serwetkę, którą Malinda położyła przy jego talerzu, Dawid wytarł usta ręką. - To zdecydowanie lepsze niż kasza. Pani Dunlap mówi, że za kratkami dają tylko kaszę. Choć wydawało się to niemożliwe, Malinda wściekła się jeszcze bardziej. Chwyciła słuchawkę telefonu i wystukała numer biura Jacka. Po trzech sygnałach odezwała się automatyczna sekretarka. - Tu biuro Jacka Brannana. Dziś już nie pracujemy. Po sygnale prosimy podać swoje nazwisko i numer telefonu. Dziękuję. Bip. - Jack, tu Malinda. Jest szósta piętnaście. Chłopcy http://www.nabudowie.org.pl to ty się nimi zajmiesz. Malinda odwróciła się i ruszyła ku drzwiom. - Malindo? - Słucham? - rzuciła przez ramię. - Dokąd idziesz? - Do domu! Nie zostanę ani chwili dłużej w tym domu wariatów. - Czy masz napęd na cztery koła? Absurdalność tego pytania zaskoczyła ją. - A co to ma do rzeczy? - Bez napędu na cztery koła dojedziesz najwyżej do końca podjazdu. Śnieg sypie od wielu godzin. Wróć do łóżka. Rano cię odwiozę. - Poklepał ręką

– Tylko torbę z rzeczami Emmy. – Dobrze, wezmę ją. – Podszedł do auta. – Zaczekajcie w środku. Wziął torbę z pieluchami, zamknął jeepa i ruszył za nimi. Kobiety czekały na niego w holu. Obie wyglądały na potwornie zmęczone. Emma nerwowo się wierciła. Nie płakała, ale co jakiś czas pojękiwała. – Nic jej nie jest? – spytał. Sprawdź Richard wybuchnął śmiechem. – Myślisz, że coś mi grozi? – Mówię poważnie. Ma na ciebie ochotę. A widziałeś, jak patrzyła na Emmę? Jakby to była jej własność. – Przycisnęła dłonie do skroni. – Kiedy ją oprowadzałam, wszystkim się zachwycała. – Richard zrobił rozbawioną minę. – Mam wrażenie, że już tu była. Jakby znała rozkład pomieszczeń. – Zapewne tak, Kate. W marzeniach. – Wzruszył ramionami. – Jest młoda, ambitna i chce dojść w życiu do czegoś takiego. Pamiętasz, jak my kiedyś zachwycaliśmy się domami znajomych moich rodziców? Jakie wspaniałe wydawały nam się nawet te małżeństwa, które trwały pięć czy siedem lat? – Uśmiechnął się, chcąc ukryć gorycz. – Zamiast coś podejrzewać,