- Moja mama... rozmawiałam z nia jakis tydzien przed

Tylko o bracie. - O Rorym. - Tak. - Trzymajac w dłoni plik zdjec, znowu usiadła na fotelu. -Jest w domu opieki, bo uległ jakiemus wypadkowi, prawda? - Tak. - Ale to nie wszystko. Mam wra¿enie, ¿e wszyscy cos przede mna ukrywaja. Ilekroc ktos wspomni jego imie, nastepuje konsternacja. Nick zagryzł wargi. A wiec on te¿ o tym wie. Widziała to w jego oczach. - O co chodzi? - spytała. - Do diabła, Nick... chyba zasługuje na to, ¿eby znac prawde. 309 Nick zawahał sie, podszedł do okna i przeczesał włosy palcami. - Chyba masz racje. - Wiec słucham. Spojrzał na nia przez ramie. Był tak powa¿ny, ¿e Marla usiadła głebiej w fotelu. http://www.my-medyczni.com.pl W White Horse Ross McCallum otworzył jej drzwi. Owionął ją papierosowy dym. Z pubu dobiegały dźwięki muzyki country i rozmowy klientów. Bardzo zdenerwowana, świadoma, że za chwilę być może przeprowadzi wywiad swojego życia, Katrina weszła do lokalu, zastanawiając się, czy czeka ją drink z mordercą. Rozpoznała kilkoro stałych bywalców. Manny Dauber i Badger Collins grali w bilard w rogu pomieszczenia. Grupka Latynosów opierała się o kontuar i oglądała mecz baseballowy w telewizorze nad barem. Parę kobiet siedziało przy stolikach, śmiały się, paliły papierosy i rozglądały dookoła. Była wśród nich Ruby Dee, która na widok przechodzącego obok niej Rossa aż się skurczyła i wpatrzyła w neonową reklamę piwa w oknie. Za barem stała Lucy Pride, która obserwowała każdą wchodzącą do pubu osobę. Mrugnęła do McCalluma, gdy ten podszedł z Katrina do narożnego stolika. Spojrzenia, które rzucano w ich kierunku, świadczyły o niemałym, wręcz nadmiernym zainteresowaniu. Karina wyczuła zmianę nastroju w barze, jak gdyby powietrze się naelektryzowało. - Co dla państwa? - zapytała Lucy; podeszła w momencie, gdy Katrina położyła torebkę na ławie obok siebie.

postanowiła, ¿e nie podda sie teraz bólowi. -Zajme sie toba, malutki - obiecała i podeszła do stolika, opuszczajac kocyk na podłoge. Poło¿yła małe ciałko na materacyku i zaczeła niezdarnie rozpinac pi¿amke. James darł sie bez przerwy i tak głosno, ¿e zbudziłby umarłego. - Ide, ju¿ ide, Jimmy, malenki. Ju¿ ide... - rozległ sie jakis Sprawdź oswietlona tylko przez reflektory prowadzonego przez nia samochodu. A potem, nagle, jakby za dotknieciem czarodziejskiej ró¿d¿ki, ten człowiek zaczał swiecic własnym swiatłem, ostrym, oslepiajacym... tak jasnym, ¿e nic ju¿ nie widziała... skreciła gwałtownie, dokładnie w chwili, kiedy cie¿arówka wyjechała zza zakretu i oswietliła tego człowieka z drugiej strony. Teraz, bezpieczna w ramionach Nicka, Marla z trudem chwytała oddech. Zdawała sobie sprawe, ¿e zachowuje sie irracjonalnie, desperacko wczepiona w kurtke Nicka. Powoli rozprostowała palce. Chciała sie od niego odsunac, ale jego silne ramiona trzymały ja mocno. 234