- Nie. - Z trudem przełknęła ślinę. - To nie ciebie należy winić. Wszyscy młodzi

Stary kamerdyner służył w tym domu, odkąd Alec pamiętał, i znał wszystkie jego sprawki. Niech to licho, nic się przed nim nie ukryje! - Czy mogę z tobą pomówić, Walsh? - Jak najbardziej. - Ta młoda dama - powiedział Alec poufnym tonem - znalazła się w ciężkich tarapatach. Wiem, co sobie o niej myślisz, ale wierz mi, mylisz się. To wnuczka hrabiego. - Ależ oczywiście, sir, ale jakiego? - Talbota. Tylko że nie wolno ci o tym nikomu mówić. - Nawet jego wysokości? - Zwłaszcza jemu! - podkreślił. - Problem w tym, że biedna dziewczyna ma jedynie to, co na grzbiecie. Sam widzisz, są to łachy. Staram się, jak mogę, wyciągnąć ją z tych opałów, ale musi się jakoś ubrać i coś zjeść. Walsh spojrzał na Becky z niepokojem. - Z pewnością ani Robert, ani Bel nie odmówiliby jej pomocy. - No cóż, skoro jest w niebezpieczeństwie... - Walsh pokiwał głową. - Nie będziesz chyba miał nic przeciw temu? Popatrz na nią, człowieku! Czyż to nie anioł? Kamerdyner spojrzał na Becky tym razem z namysłem. - Zapewniłem jego wysokość, że nie pozwolę paniczowi na żadne sztuczki podczas jego nieobecności. http://www.mojabudowa.org.pl - Uff, Bogu dzięki. Już myślałem, że wszystko przepadło. Że też chciało mu się żartować w takiej chwili! Niepewnie ujęła go za rękę i przyciągnęła ku sobie. Wydawał się tym zaskoczony, lecz przyjął skwapliwie jej inicjatywę. - Kryjesz w sobie mnóstwo niespodzianek. - Naprawdę? - Ehm... Pozwolił się zaciągnąć w najciemniejszy zakamarek pod markizą sklepu, koło wejścia. Oparła się o drzwi. - Nie pocałujesz mnie? - spytała zdławionym głosem. - Oczywiście. Zrobię to, kochanie, choć jestem tylko nędznym młodszym synem. - Nie ma w tobie nic nędznego. - Objęła go mocno. Żeby tylko Kozacy jej nie spostrzegli! Miała nadzieję, że nie będą się uważnie przyglądać całującej się parze. Alec spojrzał jej prosto w oczy. - O co chodzi?! - syknęła.

- Kochany, poczekaj - szepnęła z trudem. Zrobił tak, choć w jego oczach dojrzała niecierpliwy błysk. Usiadła, oplatając go nogami. - Jak dobrze - mruknął, obejmując ją mocniej. Poruszała się razem z nim, podpierając się jedną ręką za sobą, a drugą obejmując go za ramiona. Pocałował ją ponownie, przytrzymując mocno w pasie, a potem zażądał: - Spójrz mi w oczy. Zrobiła to, czując, że lada moment przestanie się kontrolować. Sprawdź Nie potrafił się jednak do tego zmusić. Eva, która szarogęsiła się w salonie, jakby należał do niej, budziła w nim wzrastający gniew. Koniecznie musi się jej pozbyć, zanim ta nędznica zdoła wszystko zniszczyć. Jak śmiała tutaj wtargnąć? - Czemu zawdzięczam twoją wizytę, milady? - Czy tak się wita dobrą znajomą? - Eva podeszła do niego i nadstawiła mu uróżowany policzek do pocałunku. Alec cofnął się odruchowo. - Ach, co za brak względów! - upomniała go z pełnym wyższości uśmiechem i lekko uderzyła złożonym wachlarzem po ręce. - Brakowało mi cię. Dlaczego nie zatrzymałeś się na Black Lion Street wraz z twoimi niemądrymi przyjaciółmi? Co, znów jesteś w złym humorze? Powinnam to była przewidzieć. Robisz się wtedy taki pociągający! - Uszczypnęła go żartobliwie. - Czego chcesz?