w głosie, wpatrujac sie w Nicka z uraza. - Powiedziałem, ¿e sie obudziła, popatrzyła na mnie, powiedziała pare słów i znowu zasneła, jesli mo¿na to tak nazwac. - Nicka niełatwo było przestraszyc. - Có¿, przy mnie nigdy nawet sie nie poruszyła, a czesto siedziałem z nia ponad godzine. - Alex rozpiał płaszcz. - Doktor Robertson stwierdził, ¿e nie ma sensu czekac w szpitalu. Zadzwonia, jesli nastapi jakas zmiana. - Przerzucił płaszcz przez balustrade i wszedł do salonu. - Niezłe, co? - Wło¿ył reke do kieszeni marynarki i wyciagnał paczke marlboro. - Po szesciu tygodniach spiaczki, kiedy nie dawała nawet znaku ¿ycia, Marla nagle otwiera oczy, rozmawia z toba, a potem znowu zapada w sen. I to wszystko w ciagu tych pieciu minut, które spedziłes w jej pokoju. - Wsadził papierosa do ust i przypalił go zapalniczka. - To dopiero poczatek, Alex. Musisz byc cierpliwy. - Eugenia odstawiła fili¿anke na spodeczek i wstała, Alex zło¿ył obowiazkowy pocałunek na jej pergaminowym policzku. Nawet w pantoflach na osmiocentymetrowych obcasach Eugenia była o cała głowe ni¿sza od swoich synów. Jej http://www.medycyna-i-zdrowie.com.pl - Nawet próbowałam raz z tobą porozmawiać - przyznała i zauważył, że kąciki jej ust zastygają, podobnie jak ramiona. - Ale kiedy zajechałam pod twój dom, ty... ty byłeś z Viancą Estevan. - Jej ojciec właśnie został zabity. - Wiem, ale... - Była przyjaciółką. - Była dla ciebie kimś więcej i oboje to wiemy. - Shelby posłała mu spojrzenie, które mogłoby zmrozić ogień piekielny. - Nie próbuj mi wciskać kitu, dobrze? Ty i Vianca byliście kochankami. - Dawno temu - zgodził się. - A ja byłam chwilową rozrywką. W tym momencie nie wytrzymał. Bez namysłu pchnął ją na ścianę obok drzwi. Zaniepokojony Crockett zaszczekał. - Zgadza się, Shelby. Byłaś diabelnie dobrą rozrywką. A czym ja byłem dla ciebie? Sposobem na dokuczenie twojemu staremu? Kimś, nad kim można się litować? Jednym z tych niegrzecznych chłopców, do których trudno
słońca. - Przesłałam je. Si. I skłamałam. - Lydia spuściła na chwilę oczy, ale potem powoli uniosła podbródek w niemal prowokacyjnym geście. Zobaczyła cichy wyrzut w oczach swojego chlebodawcy i zwróciła się bezpośrednio do niego. - I zrobiłabym to jeszcze raz. To nie było w porządku, że Shelby nie wiedziała o Isabelli... Elizabeth. To przecież jej córka. - Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - zapytała Shelby wciąż oszołomiona tym, że miejsce, które niegdyś nazywała rodzinnym domem, oplatała, niczym pajęczyna, sieć intryg i kłamstw. Sprawdź opowiedziała. Proszę mi wierzyć. Sędzia był żonaty, tak? - Nie, w tamtym czasie nie. Ale był żonaty wiele lat wcześniej. Z Jasmine Falconer. Ładna dziewczyna była z tej Jasmine. Cholernie atrakcyjna. - Zmarła dawno temu. Zgadza się? - Nie tylko zmarła. Zabiła się. - Caleb ruszył głową, tak że głośno szurała na wykrochmalonych poduszkach. - Podcięła sobie żyły, kiedy brała kąpiel w marmurowej wannie sędziego. Katrina wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Nie darzyła uczuciem nikogo, kto byłby jakoś powiązany z tym łajdakiem sędzią, ale mimo to czuła obrzydzenie, kiedy ten stary cap odmalował przed nią tragiczną scenę. Odchrząknęła i zapytała: - Po co miałaby odbierać sobie życie? Zawahał się, spochmurniał. - Poznała pani sędziego Cole’a? - Nie miałam tej przyjemności - odparła kwaśno.