tylko przybyła rodzina Marli w pełnym składzie. Usmiechy,

należało się jej spodziewać. - Porozmawiajmy o pańskim zeznaniu. Zaciął wargi. - Dobrze. - Skłamał pan w sądzie. Zawahał się, a potem szybko skinął głową. - Tak. - Powiedział mi pan przez telefon, że zapłacono panu, żeby pan skłamał i zeznał, że widział Rossa McCalluma w sklepie Estevanów tamtej nocy, zgadza się? 88 - Tak, ale nie wiem, kto miał mi płacić, więc niech pani o to nie pyta. Dostałem swoje pięć tysięcy dolców za to, że powiedziałem: „Tamtej nocy widziałem McCalluma w pikapie Nevady Smitha pod sklepem”. - Ale go pan nie widział? - W ogóle niewiele widziałem. - Kto panu zapłacił? - Mówiłem, żeby o to nie pytać, bo nie wiem. Pieniądze zostawiono w brązowej torbie w koszu za White Horse. Wziąłem je, przeliczyłem i powiedziałem to, co mi kazano. I tyle. - Ale został pan krzywoprzysięzcą. To jest przestępstwo. - Wiem o tym, ale kto będzie sobie teraz zawracał tym głowę? - zapytał i trudno było odmówić mu racji. Machina wymiaru sprawiedliwości działała zbyt wolno, by zdążyć osądzić i wtrącić do więzienia Caleba przed jego http://www.medycyna-estetyczna.org.pl/media/ Cahill. Stojac w drzwiach, odwrócił sie i spojrzał na nia przez ramie. Le¿ała nieruchomo na łó¿ku. Wygladała naprawde okropnie. Ale teraz odzyska w koncu przytomnosc, wyzdrowieje, rany sie zagoja i za jakis czas odzyska pamiec. I na pewno odzyska dawna urode. Chocia¿ w zasadzie nie powinno go to obchodzic. Jak brzmiało stare przysłowie? Kto sie raz sparzy, ten na zimne dmucha? Có¿, on sie ju¿ kiedys porzadnie sparzył. Teraz dobrze sie zastanowi, zanim wyciagnie po cos reke. 49 3 Obudziła sie, popatrzyła mi prosto w oczy i spytała, kim jestem -powtórzył Nick cierpliwie. Stał oparty o sciane przy

odszukał barke Pam, kołyszaca sie na wodzie miedzy domkiem na palach a jakas łodzia. W zatoce panowała cisza i spokój, saczaca sie z szarego nieba m¿awka otulała wszystko miekka 185 zasłona, co było mu bardzo na reke. Zapukał do drzwi. Czekał chwile, ale nikt nie odpowiedział, wiec spróbował otworzyc Sprawdź chwili, gdy jej matka uznała, że nie potrafi już żyć ze swoim despotycznym mężem, Jerome’em Cole’em. - Nińa? To ty? - zawołała Lydia gdzieś z głębi domu. - Tak, wróciłam. Córka marnotrawna. - Wiedziałam, że wrócisz. - Lydia wyłoniła się ze skrzydła, w którym mieściła się kuchnia. Uśmiechała się szeroko, a jej ciemne oczy jaśniały. 27 - Dobrze już, dobrze, wygrałaś. Przyznaję. - Shelby pokręciła głową. - Nie powinnam była się z tobą spierać. - To prawda. No, a teraz wchodź. Sędzia wróci za jakąś godzinę, to zjecie kolację. - Wspaniale - Shelby nie umiała ukryć sarkazmu. - Ależ tak. Fabuloso! No, idź! Odśwież się. Ja mam tu robotę. - Lydia mrugnęła do niej, lekko popchnęła ją w stronę tylnych schodów i klepnęła po pośladku. Wchodząc na drugie piętro, Shelby przypominała sobie noce, kiedy zostawiała przeszklone drzwi otwarte i czekała na łóżku, nasłuchując kroków na tych zniszczonych schodach, z nadzieją, że Nevada wkradnie się do domu