zalotnie. Quincy miał nadzieję, że żartowała.

paroma kumplami, kumplami tych kumpli i ich kumplami, którzy są na wolności. To cała pieprzona siatka przestępcza. Będziemy szukać łobuzów jeszcze wiele lat po twojej śmierci. - Wielkie dzięki - powiedział beznamiętnie Quincy. -- Taka jest prawda - wtrąciła się Rodman, chociaż przynajmniej patrzyła na Quincy'ego z większą troską niż Montgomery. - Gdyby wczoraj coś ci się stało, procedura standardowa oznaczałaby sprawdzenie twoich znajomych, jak też ludzi związanych z wcześniejszymi sprawami. To nie byłoby łatwe, ale z pewnością dalibyśmy sobie radę. A teraz informacje o tobie posiada całe mnóstwo więźniów. Może cię namierzyć jakiś neonazista, który nienawidzi agentów federalnych, gangster, który chce wyrobić sobie opinię twardziela, albo psychopata, który po prostu się nudzi. Gdyby teraz coś ci się stało, zasięg poszukiwań musiałby być o wiele większy. Bez względu na liczbę zaangażowanych agentów, nigdy nie bylibyśmy w stanie sporządzić takiego wielkiego spisu podejrzanych. Szczerze mówiąc, facet wymyślił sobie sprytną strategię. - To jest poważna sprawa - oznajmił ponownie Everett. Quincy dobrze o tym wiedział. Przecież to na niego polował jakiś myśliwy. Glenda przekartkowała akta zebrane przez Quincy'ego. - Pocieszający jest fakt - powiedziała - że niektóre z tych gazetek prowadzone http://www.meblekuchennesklep.net.pl/media/ choroba Alzheimera dotknęła tak bardzo, że nie poznawał już Quincy'ego, a w czasie wizyt nawet kazał mu się wynosić. Ale Quincy zostawał. Po pewnym czasie Abraham Quincy przestawał krzyczeć. Wtedy siadali w ciszy i Quincy usiłował sobie przypomnieć inne spędzone razem chwile, ponieważ jego ojciec po prostu już tego nie mógł. Quincy z bólem przekonywał się, że izolacja nie oznacza ochrony, że żadna liczba obejrzanych zwłok nie przygotowuje człowieka do oglądania zwłok jego własnej córki i że bez względu na to, ile nocy już minęło, sen w samotności nigdy nie będzie łatwiejszy. Kiedyś Rainie oskarżyła go, że jest zbyt uprzejmy. Powiedział jej wtedy, że na świecie jest dość brzydoty i że on wcale nie musi przykładać ręki do jej rozprzestrzeniania. On po prostu naprawdę kochał Mandy.

Rainie skinęła głową przygryzając dolną wargę. Danny uwielbiał Internet. To rzucało nowe światło na sprawę. Zdolny internauta mógł dotrzeć do niemal każdego rodzaju wiadomości. Kip Kinkel, sprawca masakry w Springfield, dowiedział się z Internetu, jak konstruować bomby i miny pułapkowe. Jego rodzice przed samą śmiercią wspominali nawet przyjaciołom, jak bardzo się cieszą że chłopak znalazł wreszcie jakieś zainteresowania, że się uspokoił... Sprawdź drżących dłoniach jej zdjęcie, będzie próbował zalać alkoholem marzenia o przyszłości, której już nie mieli. Chryste. Rainie znowu wzięła głęboki wdech. Jeszcze tylko trzy sale. Wszystkie blisko samego centrum tragedii. Ciemne i tajemnicze. Czas się za nie wziąć. Oparła się o ścianę i przykucnęła, czekając, aż ręce przestaną jej drżeć. Coś tu nie grało. Tylko nauczycielka została trafiona w głowę. Pojedynczy strzał w czoło oddany z ogromną precyzją. Obydwie dziewczynki miały liczne rany, nisko, wysoko, z prawej i lewej strony, jakby znalazły się pod obstrzałem. Ale nauczycielka... tutaj sprawy przedstawiały się inaczej. Może to właśnie o nią chodziło zabójcy? Najpierw zamordował młodą kobietę, apotem natknął się w korytarzu na dziewczynki? A może zaczął od dzieci, a nauczycielka, słysząc hałas, otworzyła drzwi pracowni. Czy wtedy już pokonał strach? Stwierdził, że działa niczym bohater gier komputerowych? Po co marnować naboje, jeśli można załatwić sprawę jednym strzałem?