- Za późno.

- Tylko że małe dziewczynki nie zostają takie na zawsze - dokończył Tristan. - Trzy lata temu Kimberly wyjechała do college'u - powiedziała spokojnie Bethie. - Od tamtej pory nic nie jest tak jak wcześniej. Spojrzała w dół, na swoje kolana. Nie mogła się powstrzymać. Tego wieczoru grali jazz z domieszką bluesa, a starsza kobieta silnym głosem śpiewała Nareszcie znalazłam swoją miłość. Melancholia zawładnęła całym ciałem Bethie. Jej piękny ceglany dom w mieście. W każdym pokoju tylko cisza. Cztery telefony, które z rzadka dzwoniły. I oprawione w ramki zdjęcia na ścianach korytarzy - to wszystko, co pozostało po osobach, które kochała. 50 Miesiąc temu stała na tym wzgórzu, wpatrując się w świeżo wykopany grób. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Miała czterdzieści siedem lat i już nie wiedziała, kim jest. Miała czterdzieści siedem lat, ale nie była już żoną, nie była już matką Mandy i nie wiedziała, gdzie jest jej miejsce. Tristan wyciągnął rękę. Po chwili ich dłonie się spotkały. Kiedy spojrzała na niego, stwierdziła, że uśmiech zniknął z jego twarzy. Teraz wyglądał niemal ponuro. Wyobraziła sobie, jak zbudził się po transplantacji, ale przy http://www.max-creative.pl Czarna otchłań. Sama, sama, sama. - Mandy, spójrz prawdzie w oczy - powiedział delikatnie. - Nie jesteś wystarczająco dobra, żeby zatrzymać mężczyznę. Jesteś zwyczajną pijaczką. Chryste, zrywam z tobą, a ty myślisz o kolejnej, trzeciej butelce szampana. Taka jest prawda, zgadza się? Zgadza się? Usiłowała zaprzeczyć, ale tylko bezsilnie skinęła głową. - Mandy - wyszeptał. - Przyśpiesz. Dlaczego tata nie wrócił do domu na moje urodziny? Chcę do tatusia! Napełnij mnie. Spraw, żebym znowu poczuła się dobrze. 9 Taka samotna... - Cierpisz, Mandy. Wiem, że cierpisz. Ale ja ci pomogę, kotku. Przyśpiesz. Sól na policzkach. Szampan na wargach. I stopa na pedale gazu...

przyglądać się pasowi przez szkło powiększające. - Jest! Tutaj! W chwili zderzenia samochodu ze słupem telefonicznym pas się napiął i rozciągnął. Widać było wyraźnie, w którym miejscu ciało bezwładnie naparło na pas. - Poznaj pasażera! - krzyknęła triumfalnie Rainie, a po chwili dodała: - Och, Quincy, tak mi przykro! 15 Sprawdź napastnika. Czyli odniosła zwycięstwo. Jest to przykład wartości ciężkiej pracy i odpowiedniego przygotowania. Pamiętaj o tym. - Nie chcę, żebyś wyjechał - szepnęła. Quincy zamknął oczy. Poirytowanie znikło. Teraz po prostu czuł się podle. - Wiem - powiedział łagodnie. - Rzecz w tym... Albert został aresztowany. Wcześniej chciał zabić Glendę. Ale coś mi tu jednak nie gra, coś jest nie tak. Jeśli Albert wygląda tak, jak mówisz, to u mamy nie miał najmniejszych szans. Poza tym co z jego inteligencją? Jeśli jest taki bystry, przede wszystkim nie miałby żadnych kłopotów w biurze. Nie sądzisz? - Pasuje do rysopisu człowieka, którego Mandy poznała na spotkaniach AA - wtrącił Quincy, chociaż miał świadomość, że to nie była właściwa odpowiedź.