Lucy. W ręku trzymała przenośny telefon. – Zapomniałam

jeszcze pokryte były rosą. Sebastian, który zdążył już nakarmić konie i psy, leżał sobie wygodnie na hamaku, gdy przed domem zatrzymał się samochód i Plato z wysiłkiem wskoczył na ganek. Już prawie dwa lata minęły, odkąd został ranny w nogę, i wiedział, że będzie kulał do końca życia. – Odesłałeś Lucy z niczym? – Tak samo jak ty – mruknął Sebastian. – Nie przyjechała tu po to, żeby mnie prosić o pomoc, tylko ciebie. – Przecież ona mnie nie cierpi. Plato uśmiechnął się szeroko. – Jasne, że tak. Jesteś szurniętym nieudacznikiem i palantem. Sebastian wcale się nie obraził. Plato zawsze mówił głośno to, co wszyscy myśleli. – Jej syn dostał krwotoku z nosa na moim ganku. Jak mam chronić dwunastolatka, któremu z nosa leci krew? A jej córka ciągle porównywała mnie do Clinta Eastwooda. – Do Eastwooda? Eee tam. On jest od ciebie starszy i przystojniejszy – zaśmiał się Plato. http://www.makabiwarszawa.pl/media/ Masowała bolące plecy, czego wcześniej nie robiła. Pia stała już w drzwiach, kiedy zadzwonił telefon. Pewnie mama o czymś zapomniała. - Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć? - Pia? Pia poznała głos. To Ellen z organizacji humanitarnej. - Cześć, Ellen. Przepraszam, myślałam, że to ktoś, z kim przed chwilą skończyłam rozmowę. Rzadko miewam telefony. O co chodzi? R S Po kilku minutach rozmowy Pia odłożyła słuchawkę i ruszyła do Jennifer, podzielić się najnowszymi wieściami. Tak oto jej problem z Federikiem sam się rozwiąże.

Zrobiła jeszcze jeden krok do tyłu. - Jeśli człowiek czegoś nie rozumie, powinien spróbować to zgłębić - mówił Pierce. - Przekonałem się o tym przez wiele lat pracy. Wiedza i poznanie rozwieją wszystkie wątpliwości i obawy. Tak było i będzie. Sprawdź Althorpe się spóźnił, więc sam sobie jest winien. - Och, nie, na pewno będzie wesoło - odparła Lucy. - Nasza czwórka może spowodować niezłe zamieszanie. - I o to właśnie chodzi - poparł ją markiz. - Ja... muszę... iść do krawcowej - bąknęła Marguerite i pospieszyła do drzwi. - Żałuję, że nie mogę wam towarzyszyć. - Przekaż pozdrowienia mamie - zawołała za nią gospodyni. - Idziemy, drogie panie? Choć we trójkę pewnie wcisnęlibyśmy się do powozu. Lucy zachichotała. - O rany!