– Danny od najmłodszych lat miał do czynienia z bronią – powiedziała Rainie. – Zna się

Popróbowała głośniej: – Aleksy! Alosza! To ja, Pelagia! Co to zaszeleściło gdzieś w pobliżu? Czyjeś kroki? Szybko ruszyła ku źródłu szmeru, rozsuwając gałązki i łodygi. – Proszę się odezwać! Jeśli będzie się pan chował, nie będę mogła pana znaleźć! Jej oczy pomału przywykały do ciemności, która okazała się nie tak znów strasznie nieprzenikniona. Blade światło bez przeszkód wlewało się przez szklany dach, odbijając się od szerokich, błyszczących liści, migotało na kroplach rosy, zgęszczało dziwaczne cienie. – Aa! – Polina zachłysnęła się krzykiem i chwyciła za serce. Tuż przed jej nosem, z lekka się kołysząc, zwisała ludzka noga – zupełnie goła, wychudzona, śmietankowobiała w matowym świetle księżyca. Kilka cali dalej, ale już nie w świetle, lecz w cieniu, kołysała się druga noga. – Boże święty, Boże... – przeżegnała się pani Lisicyna, ale nie odważyła się podnieść głowy. Wiedziała już, co tam zobaczy: wisielca z wytrzeszczonymi oczyma, wywalonym językiem, naciągniętą szyją. Zebrawszy siły ducha, ostrożnie dotknęła nogi – czy zdążyła ostygnąć? Noga nagle odskoczyła, z góry doniósł się chichot i Polina Andriejewna, z jeszcze przeraźliwszym krzykiem niż poprzednio, odskoczyła w tył. Na grubej, rozwidlonej gałęzi jakiegoś nieznanego drzewa nie wisiał, lecz siedział Alosza Lentoczkin, beztrosko wymachując nogami. Jego twarz była zalana jaskrawym księżycowym http://www.liv-art.pl Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym Nexto.pl.

znać nie musi. Lepiej podzielę się zatem wrażeniami z wyspy. Cóż, w dziwneś mnie, Rebe, wydelegował miejsce. Główny plac, przy którym stoi hotel, wygląda, jakby go ktoś wyciął nożycami z jakiegoś Baden-Baden: domy murowane, pomalowane na jasne kolory, jedno – lub nawet dwupiętrowe, ludzie czysto ubrani, wieczorem prawie tak widno jak w dzień. Wszędzie najzupełniej Sprawdź jeszcze się nie zdarzyło. Rozumie się, ma pani prawo poskarżyć się władzom, podać mnie do sądu i tak dalej. Dla mojej kliniki mogą z tego wyniknąć nieprzyjemności, może jej nawet grozić zamknięcie, ale mea culpa, zatem ja ponoszę odpowiedzialność. – A co pan ma do tego? – zdziwiła się Polina Andriejewna, podwijając marznące nogi (trzewiczki zostały w latarni, a zresztą jaki z nich pożytek, wilgotnych i przemokłych). – Dlaczego ma pan odpowiadać za przestępstwa tego człowieka? Już miała zamiar ujawnić doktorowi całą prawdę o Czarnym Mnichu, ale nie zdążyła – Korowin ze złością machnął ręką i zaczął mówić szybko, z podnieceniem: – Dlatego, że Terpsychorow to mój pacjent i stanąć przed sądem nie może. Jest pod moją opieką i ja za niego odpowiadam. Ach, jakże mogłem się tak pomylić w diagnozie! To absolutnie niewybaczalne! Przegapić latentną agresywność, i to jaką! Z pięściami na kobietę, to po prostu skandal! W każdym razie odeślę go z powrotem do Petersburga. W mojej klinice niebezpiecznych dla otoczenia się nie trzyma!