muskularne ciało Nicka wypre¿one nad nia w paroksyzmie

Obite skóra krzesło zaskrzypiało i Marla skuliła sie odruchowo. Ale przecie¿ nie próbuje robic niczego za plecami swojego me¿a, tłumaczyła sobie, po prostu musi znalezc odpowiedzi na kilka pytan. Tak szybko, jak to mo¿liwe. A jednak przegladajac le¿acy na biurku kalendarz, nie mogła pozbyc sie poczucia winy, jakby naruszała czyjas prywatnosc. - Głupia, to przecie¿ twój ma¿. Nie macie przed soba tajemnic. Ale wiedziała, ¿e to nieprawda. Czuła, ¿e jest inaczej, ¿e maja przed soba wiele tajemnic, ¿e ¿yja wsród sekretów i kłamstw... Dosc! Sama doprowadza sie do obłedu. Jeszcze troche, a naprawde postrada rozum! Wyprostowała sie i dokładnie przejrzała kalendarz, czytajac wszystkie zapisane w nim daty, miejsca i nazwiska w nadziei, ¿e natknie sie na cos, na jakas przypadkowa notatke albo imie, które wyrwie jej pamiec z letargu. Wypadek miał miejsce prawie osiem tygodni temu, wróciła wiec do dnia, kiedy jej ¿ycie omal nie dobiegło konca. Ale ta strona była czysta. Pusta. http://www.lekarzewarszawa.info.pl i zobaczyła starannie poukładane srodki czystosci, sciereczki i szczotki. W tej chwili, ze zdumiewajaca ostroscia przypomniała sobie betonowy budynek szkoły podstawowej, w której błyszczała jako jedna z najlepszych uczennic, rekompensujac sobie w ten sposób fakt, ¿e nosiła pietno bekarta, ¿e nawet nie wiedziała, kim był jej ojciec. Szybko zaczeła dojrzewac, najszybciej z całej klasy i starsi chłopcy dostawiali sie do niej. Jeden z nich nawet, pod koniec roku szkolnego, zwabił ja do składziku woznej i zaproponował dziesiec dolarów za popatrzenie na najlepsze piersi w całej Szkole Podstawowej imienia Benjamina Franklina. To było wyzwanie, ale ona nigdy nie bała sie wyzwan.

wyszłas za ma¿. - Nie przyjechałes na slub. - Nie lubie hipokryzji. Nie umiałem sobie wyobrazic, jak gratuluje bratu i jego wybrance, wiec wolałem sie nie pokazywac. - I to wszystko? - spytała. Sprawdź ja za ramie. - Marla! Marla otworzyła oczy. Była w furgonetce, w centrum San Francisco. Z Nickiem. Zapłakana i dr¿aca. - Ja... ja... - Z jej oczu ciagle płyneły łzy. Spojrzała na Nicka. - Przypomniałam sobie ten wypadek - powiedziała. - To 233 było straszne... tam cos było... - Ponownie zamkneła oczy i zobaczyła Pam. - Och, nie! Nie umieraj! Nie umieraj! Nick przyhamował gwałtownie i skrecił w boczna uliczke. Zatrzymał samochód na miejscu zarezerwowanym dla samochodów dostawczych. Marla nie zauwa¿yła nawet, kiedy wóz stanał, ale poczuła, ¿e objał ja ramionami. Nie broniła sie,