- I zrobiłeś to?

znieczulającym. W końcu zadał i to drugie pytanie: - Co się stało? - Po chwili milczenia dodał: - Izabela mówiła, że Karo wypadła... - Tak. Z balkonu. - Z balkonu? - Słyszał swój głos; uświadamiał sobie, jak głupio brzmi to słowo, z jakim niedowierzaniem je wypowiedział. I nagle wpadło mu do głowy, że może to jakaś straszliwa, cudowna pomyłka, może to wcale nie Karo wypadła. Przecież ona nigdy nie postawiła stopy na żadnym balkonie! - Z tego przy Cichym Pokoju – dokończyła Sylwia. 137 Imogen nie odezwała się do niego ani nawet nie spojrzała. Oczy wprawdzie miała otwarte, ale puste. Zdawała się widzieć wyłącznie niebieski rękaw jedwabnej bluzki Sylwii. Gdyby Izabela nie wspomniała, że Howard Lucas już tu był i ma wrócić, Matthew natychmiast by go wezwał, ale wyraźnie ktoś już się tym zajął. - Co tu robi policja? - Ci z pogotowia ich wezwali - wyjaśniła Sylwia. - To ustalona procedura w takich sytuacjach. „Przypadek tego rodzaju" - powiedział tamten konstabl. http://www.kon-krakow.pl/media/ się z niepokojem. W tym momencie dopiero Matthew uprzytomnił sobie, że nie ma samochodu, bo przyjechał tu z Nickiem Brice'em jego wysłużonym alfa romeo. - Taksówkę - rzekł i po chwili dodał: - Proszę. Kiedy taksówka zatrzymała się przed Aethiopią, parkowały tam już trzy samochody. Range rover i wóz policyjny stały na podjeździe, auto Sylwii zaś zajmowało nieprzepisowo miejsce na ulicy, z jednym kołem na chodniku. Na widok znajomego czerwonego peugeota serce Matthew ścisnęło się z żalu. 135 - Pomóc ci, koleś? - spytał kierowca, szturchając go łokciem. Matthew zerknął na licznik i uświadomił sobie, że nie wystarczy mu

3. Dom Karoliny w Hampstead* był wysmukłą białą willą o nazwie Aethiopia. Richard Walters zapamiętał tę pisownię z przepięknego wiersza Edith Sitwell, lecz nie zadał sobie trudu, by wyjaśnić, czemu budynkowi z XIX wieku nadano tę nazwę. Karolinę nie obchodziło, dlaczego, kiedy i dzięki komu Aethiopia stała się jej Sprawdź prawda? Niby nic, patrząc z perspektywy gości, ale było to publiczne ogłoszenie czegoś, co jeszcze parę tygodni temu nie przeszłoby jej przez gardło. - To ona najbardziej cię martwiła? - spytał cicho Karl trochę później. Matthew przytaknął. - Może to przełom, którego tak wyglądałeś? - Mam nadzieję. Nadzieje te jeszcze bardziej wzrosły, kiedy podczas robienia zdjęć Izabela wytropiła go w kuchni, gdzie otwierał kolejne butelki białego wina. - Jesteś potrzebny w salonie. - Już idę - odparł, wyciągając korek.