na stoliku - butelka wody Evian i napełniona do połowy szklanka z

- Zostaję. Tego oczekiwałby po mnie mój ojciec. - Najwyraźniej niewiele o tobie wiedział. Opłakiwałaś go tak szczerze, że już po trzech tygodniach przyjechałaś tutaj, by upomnieć się o spadek! - Edward oczekiwał, że zaprzeczy, ale ku jego zdumieniu nie zrobiła tego. - Nie byliśmy sobie specjalnie bliscy. Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałam osiem lat. Ojca widywałam rzadko i to dopiero wtedy, kiedy stałam się nastolatką. Oboje z matką nigdy naprawdę mnie nie chcieli - wyjaśniła spokojnie. Edward zmarszczył brwi. Czy dlatego dbała wyłącznie o dobro materialne? Czy też może próbowała zaskarbić sobie jego sympatię? - Kto cię wychowywał? Bella uśmiechnęła się niewesoło. - Dorastałam w bardzo drogiej szkole z internatem, opłacanej przez mojego ojczyma. Ani on, ani moja matka nie chcieli pamiętać, że miała kiedyś innego męża i dziecko. Mój ojczym jest bardzo bogatym człowiekiem, więc kiedy wrócili z matką do Australii, ja zostałam w Anglii. Łatwiej było opłacić kogoś innego, żeby wziął za mnie odpowiedzialność. Edward odwrócił wzrok. On także uczęszczał do angielskiej szkoły z internatem i dobrze znał samotność takiego dorastania. - Moje dzieciństwo to mglista przeszłość. Teraz jestem tutaj. Mój ojciec prowadził życie wędrowca. Ten apartament był w zasadzie jego jedynym majątkiem, a jako jego córka... - Chcesz pieniędzy? - przerwał nieprzyjemnym tonem. - Chcę tego, co mi się należy – Bella umknęła przed dokładną odpowiedzią. Ujawniła już zbyt wiele osobistych informacji, poza tym nie chciała komentować zachowania i słabości swojego ojca. Wkrótce miała się przekonać, że Edward ma w zanadrzu jeszcze niejedno osobiste pytanie. - Dlaczego właściwie... uprawiałaś ze mną seks? Bella w żaden sposób nie mogła powiedzieć mu prawdy. - Nie muszę ci się tłumaczyć. Powiem tylko, że zamierzam zostać w tym apartamencie do momentu potwierdzenia prawa własności i na pewno nie zmienię zdania. Jeżeli dalej próbujesz mnie zastraszyć, tracisz czas. Edward nie miał innego wyjścia, jak zaakceptować tę sytuację wraz z jej obecnością w apartamencie. Czy rzeczywiście taka decyzja nie miała nic wspólnego z poprzednią nocą? No cóż... w głębi duszy wcale nie był tego taki pewny. Mógł się ożenić, ale małżeństwo rodziców nauczyło go ostrożności w tej kwestii. Być może na początku rzeczywiście byli w sobie zakochani, jednak uczucie nie przetrwało. Ojciec porzucił ich, kiedy Edward miał zaledwie pięć lat. Wciąż pamiętał, jak bardzo był tym zdruzgotany i jak mocno opłakiwał rozstanie. To doświadczenie uczyniło go ostrożnym w uleganiu uczuciom. Wolał raczej wybrać emocjonalny celibat. Konsekwencją była wstrzemięźliwość fizyczna, ale uznał to za lepsze niż ewentualny zły wybór. - Skoro chcesz zostać... - Chcę, żebyś ty się wyniósł - burknęła Bella - i to jak najprędzej. Nie możemy tu zostać oboje - dodała, kiedy nie odpowiedział. - Jest http://www.izolacja-dachu.com.pl/media/ takie wielkie halo. - To nic takiego. Parę kanapek. Naprawdę nie ma o czym mówić. Każdy może to zrobić. - Ale nie wszyscy robią. - Umilkł, a po chwili zapytał: - A problem analfabetyzmu? Shey chciała zbyć go czymkolwiek, ale w jego spojrzeniu dostrzegła prawdziwe zainteresowanie i szczerość. Jego nie uda się zwieść, będzie drążyć temat do skutku. - Do mojej klasy chodziła dziewczynka, która nie nadążała za resztą. Obie trzymałyśmy się na uboczu, byłyśmy wyrzutkami. W końcu zaprzyjaźniłyśmy się. - Ty, na uboczu? - zdumiał się. - Pochodziłam z biednej rodziny, nosiłam używane ubrania.

dziewczyny. Ale muszę z kimś porozmawiać. Może z Karlem albo Ethanem? Nie, jeszcze nie. Nie potrafi zmusić się do powiedzenia im tego, chyba że nie będzie miał wyboru, bo na przykład adwokat zażąda, by rozejrzał się za kimś, kto by za niego poręczył albo wpłacił kaucję... Sprawdź uroczystość w Londynie, to ktoś... z władz imigracyjnych czy innych może się przyczepić, narobić zamieszania. I stąd to całe tornado. Chcemy postawić urzędasów przed faktem dokonanym. - Przecież możecie zamieszkać razem bez ślubu. - Możemy, ale... żadne z nas tego nie chce. - Romantycy! - prychnął Karl. - Wcale się tego nie wstydzimy. - Bo nie ma czego. - Odkładając praktyczną stronę na bok, nie chcemy, żeby umknęła nam istota tego, co się nam przydarzyło w St Moritz. Nasze życia tak idealnie się zespoliły... - Twoje i Karoliny. - Właśnie.