- On cię obserwuje - powiedział stanowczo Quincy. - Jakiś mężczyzna

bagatelizować jej strachu. Jakkolwiek by się objawiał. Sandy miała wrażenie, że w ostatnich dniach obydwoje z Shepem starzeją się w ekspresowym tempie. Bardzo chciałaby podnieść słuchawkę i pogadać o tym z Margaret, Liz lub Margie, tak jak przez ostatnie sześć lat, kiedy we cztery dzieliły się wszystkimi problemami. Ale nie mogła. To prawda, że jej dzieci przeżywały koszmar, tylko że podobno przez Danny’ego cierpieli wszyscy mieszkańcy Bakersville. Więc ona, jego matka, powinna za to zapłacić. – A jeśli... jeśli Danny to zrobił? – odważyła się po raz pierwszy zapytać, spoglądając niepewnie na bogatego i wziętego prawnika, w którego rękach spoczywała ich przyszłość. – A jeśli eksperci zbadają Danny’ego i dojdą do wniosku, że jest mordercą? – Właśnie to próbuję wam wytłumaczyć. W tym procesie nie chodzi o to, czy Danny zabił, ale czy zabije znowu. Sąd dla nieletnich wyznaczy psychologa, który zbada chłopca, jego osobowość, przeszłość, skłonności do brutalnych zachowań i przeanalizuje wszystkie te dane, a to zajmie trochę czasu. Kiedy już skończy, spisze raport. W tym przypadku z racji rodzaju zbrodni, o którą Danny jest oskarżony, psycholog zapewne złoży dwa oświadczenia. W jednym, zakładając winę Danny’ego, oszacuje prawdopodobieństwo popełnienia przez niego kolejnego przestępstwa. W drugim, wychodząc z założenia, że chłopiec nie popełnił tych morderstw, przedstawi jego procent szans na prowadzenie życia zgodnego z normami społecznymi. – Nie rozumiem. Jeśli Danny jest niewinny, powinien mieć sto procent szans na http://www.honda-fan.net.pl/media/ Nie odpowiedział od razu. Prawdopodobnie nie miał nic do powiedzenia i ona o tym wiedziała, chociaż nie dopuszczała do siebie tej myśli. Ostatecznie była mężatką. Potrzebowała pieniędzy swojego męża. O Boże! Ramię okropnie ją bolało! Tak samo żebra. Im częściej ją bił, tym bardziej stawał 199 się zły. Zdarzały się już takie poranki, kiedy nie była w stanie zwlec się z łóżka. Czy tak bardzo nienawidził samego siebie za to, że ją bił, czy tez nienawidził jej za uległość? Jak do tego doszło? Nie wiem. Nie wiem... Nie wiem! - Mam pomysł - powiedział jej ukochany. - Słucham. Mów! - Dziś po południu dostaniesz pudełko czekoladek. Chyba marki Godiva. Ale to jest bez znaczenia. Słuchasz mnie?

Pozostałe listy okazały się reklamówkami. Rzucił pocztę na biurko Rainie. Mogła zająć się nią później. Skoro miał wolną chwilę, wyciągnął komórkę i zadzwonił do domu. Żona szlochała w słuchawkę. Szczeniak miał rano problemy z żołądkiem. Muszą zaraz jechać do weterynarza. – Na miłość boską, daj mu odrobinę otrębów i samo przejdzie. Trochę się uspokoiła, a potem jak zwykle uparła się oddać słuchawkę psiakowi. Sprawdź Brnęła przez morze ludzi i samochodów. Nie wiedziała, dokąd iść. Przepychała się w stronę białego budynku. Musi podejść jak najbliżej. Gdzie są jej dzieci? Gdzie mąż? Czy ktoś jej w końcu powie, co ma robić? Zobaczyła przed sobą policjanta w mundurze z okręgu Cabot. Wyglądało na to, że jednocześnie próbuje usunąć ludzi z terenu szkoły i dowiedzieć się, kto tu dowodzi. Nikt nie potrafił mu odpowiedzieć. Rodzice chcieli tylko znaleźć swoje dzieci. W końcu Sandy przedarła się aż pod ogrodzenie boiska. Przylgnęła do siatki i spojrzała w stronę parkingu. Na asfalcie leżały dzieci. Niektóre przykładały sobie do głów kompresy, inne podsuwały pokaleczone łokcie i kolana do opatrunku pięciorgu ochotnikom krzątającym się w zorganizowanym naprędce punkcie sanitarnym. Sandy rozpoznała Susan Miller, mamę Johnny’ego, pielęgniarkę ze szpitala w Cabot. Dostrzegła też Rachel Green, przewodniczącą Komitetu Rodzicielskiego, która bandażowała właśnie nadgarstek jakiemuś ośmiolatkowi. Dan Jensen, miejscowy weterynarz, pochylał się nad chłopcem w zakrwawionych dżinsach.